W dostępnym na stronie internetowej IPN "Oświadczeniu w sprawie zbrodni Rzeszy Niemieckiej w okupowanej Polsce oraz fałszywych informacji pojawiających się w obiegu publicznym" czytamy też, że dotyczący okresu II wojny światowej "opis wydarzeń i zachowań społecznych powinien uwzględniać proporcje, tło wydarzeń, indywidualne postawy i motywacje oraz warunki stworzone przez politykę okupanta".

Reklama

"Wykorzystanie dotychczasowego dorobku nauki powinno uwzględniać szacunek dla rzetelnych badaczy przedmiotu oraz stronić od manipulacji i nadużyć przy wykorzystaniu ich nazwisk" - podał Instytut.

IPN wyjaśnił, że jego oświadczenie wiąże się z tym, że "w obiegu publicznym coraz częściej kolportowane są oderwane od faktów informacje o liczbach Żydów zabitych poza gettami na okupowanych przez Niemców obszarach polskich w latach 1942–1945 oraz fałszywie generalizujące ujęcia na temat sprawców zbrodni".

Chodzi m.in. o pojawiające się w prasie artykuły, których autorzy powołują się na Szymona Datnera - badacza, który miał jako pierwszy napisać o 200 tys. Żydów rzekomo zamordowanych przez Polaków. "Nigdy, w żadnej z prac, Szymon Datner nie wymienił liczby 200 tys. Żydów pomordowanych poza gettami. Nigdy nie opisywał ani takiej liczby ofiar, ani też nie przypisywał wbrew faktom sprawstwa wszystkich tego rodzaju zbrodni ludności polskiej" - podał IPN.

"Imputowanie Datnerowi tego rodzaju stwierdzeń jest fałszowaniem dorobku naukowego tego niekwestionowanego autorytetu w dziedzinie badań nad Holocaustem. Datner odróżniał aktywność funkcjonariuszy niemieckiego państwa i uzbrojonych służb niemieckich od postaw ludności cywilnej na wszystkich obszarach okupowanych. Nigdy nie pomijał niemieckich formacji okupacyjnych jako organizatorów i aktywnych uczestników zbrodni na Żydach ukrywających się poza gettami. Część uczestników obecnej dyskusji z braku wiedzy albo intencjonalnie takie rozróżnienia zaciera" - ocenił Instytut.

"Datner – jak każdy odpowiedzialny badacz – doskonale rozumiał, że obszar ziem polskich tak w zorganizowanych przez Niemców gettach, jak i poza gettami znajdował się pod okupacją niemiecką i był objęty bezwzględnym terrorem Rzeszy Niemieckiej. W związku z tym Datner nigdy nie traktował obszaru okupacji niemieckiej poza gettami jako terenu swobodnej działalności ludności polskiej" - podkreślił IPN.

Reklama

W latach II wojny światowej - jak przypomniał Instytut - cały obszar okupowanych ziem polskich był objęty działalnością III Rzeszy Niemieckiej. "Ich funkcjonariusze (...) egzekwowali z całą surowością niemieckie zarządzenia, które przewidywały karę śmierci nie tylko za ukrywanie Żydów poza gettami, ale także za jakąkolwiek formę kontaktów z nimi. Drakońskie kary groziły nawet za samą wiedzę o ukrywających się w połączeniu z brakiem doniesienia o tym niemieckim organom policyjnym. Niewątpliwie byli tacy, którzy takim zarządzeniom się podporządkowali" - podał Instytut.

W komunikacie wskazano też, że "tylko narzucenie obywatelom RP (narodowości polskiej, żydowskiej i innej) nieludzkiego systemu prawnego Rzeszy Niemieckiej mogło spowodować, że informacja o miejscu pobytu zwyczajnego człowieka, uczciwego współobywatela – Żyda, Polaka żydowskiego pochodzenia lub członka niepodległościowej konspiracji – mogła być tożsama z wyrokiem śmierci".

"W wolnej Polsce przed 1939 rokiem takie sytuacje były nie tylko niemożliwe, ale i niewyobrażalne" - podkreślił IPN.

Ponadto IPN odniósł się do sprawy wykorzystywania przez Niemców tzw. policji gettowej - Żydowskiej Służby Porządkowej ("Juedischer Ordnungsdienst") złożonej z Żydów oraz tzw. policji granatowej ("Polnische Polizei im Generalgouvernement"), złożonej w większości z Polaków. "Policja ta (w odróżnieniu od niektórych podobnych formacji w okupowanej Europie) bezwzględnie podlegała rozkazom cywilnych i policyjno-wojskowych władz niemieckich" - przypomniał IPN.

"Funkcjonariusze granatowej policji, podobnie jak funkcjonariusze policji gettowej, którzy z zaangażowaniem uczestniczyli w wyszukiwaniu ludności ukrywającej się przed okupantem i zwalczaniu działalności nielegalnej w gettach i poza gettami byli współuczestnikami zbrodni Rzeszy Niemieckiej. Przenoszenie odpowiedzialności za udział tych formacji, stworzonych przez Niemców, i wypełniających rozkazy Niemców, na ogół narodu polskiego czy ogół narodu żydowskiego z pominięciem Rzeszy Niemieckiej, byłby pomniejszaniem odpowiedzialności Rzeszy Niemieckiej za zbrodnie" - głosi komunikat.

IPN dodał, że Polskie Państwo Podziemne wielokrotnie ostrzegało "granatowych" policjantów i innych współpracowników Rzeszy, że będą oni pociągnięci do odpowiedzialności karnej za udział w niemieckich zbrodniach na współobywatelach - bez różnicy ich narodowości.

"Podziemne sądy – w wydawanych w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej wyrokach – skazywały osoby wspierające okupanta w jego antyżydowskiej polityce. W gettach na gorliwych współpracownikach Niemców wyroku wykonywał żydowski ruch oporu" - przypomniał Instytut.

IPN przypomniał też o bohaterstwie Polaków, którzy nieśli pomoc dla ukrywających się Żydów. Przypomniał też słowa Szymona Datnera w tej sprawie: "Ratownictwo Żydów w Polsce należy do najpiękniejszych kart humanitarnego i braterskiego stosunku Polaków do prześladowanych współobywateli".

IPN kończy komunikat słowami: "Każde państwo powinno w dzisiejszym świecie rozumieć, że państwowe decyzje o ludobójstwie, nawet jeśli pod ochroną państwowej potęgi zostaną skutecznie wykonane, będą przez świat przypominane. Nie będą podlegały ani zapomnieniu, ani żadnej polityce rozmywania odpowiedzialności".