W trakcie przesłuchania Witold Zembaczyński (Nowoczesna) pytał świadka m.in. o kwestię zatrudniania przez Amber Gold osób z branży finansowej. - To w końcu on sam wymyślił Amber Gold, czy ktoś mu to podsunął? Jaka jest pana wiedza na ten temat na dzień dzisiejszy? - pytał poseł Nowoczesnej.

Reklama

- Na dzień dzisiejszy uważam, że Marcin P. prowadził działalność samodzielnie. Nie był żadnym słupem - odpowiedział świadek.

Zembaczyński dopytywał więc, skąd Marcin P. wziął pieniądze na rozruch Amber Gold. - Dużo tego trzeba było, czy nie? - pytał.

- Robiliśmy symulacje finansowe i wychodziło nam, że nie trzeba wcale dużych pieniędzy (...) - odparł Dąbrowski.

Jak dodał, Agencja przeprowadziła też analizę 20 największych inwestorów Amber Gold z Trójmiasta, do których wysłano funkcjonariuszy. Jak zaznaczył, wszyscy ci inwestorzy zdążyli wypłacić swoje środki jeszcze przez upadkiem firmy.

- Ci najwięksi okazywali się rentierami, czyli nigdzie niepracującymi. Skąd posiadali pieniądze? Po prostu sprzedali grunty, co często się w Polsce, szczególnie w ostatnim czasie dzieje, pod hipermarkety - tłumaczył.

Odnosząc się do tych zeznań, szefowa komisji Małgorzata Wassermann (PiS) pytała świadka, czy gdyby doszło do takiego sprawdzenia, to znalazłoby to odzwierciedlenie w aktach.

- Wydaje mi się, że tak - odparł Dąbrowski. - A jeżeli tego nie ma? - dopytywała szefowa komisji. - No to nie wiem - odpowiedział świadek.

- A jeżeli funkcjonariusz mówi, że był taki plan, ale nigdy go nie zrealizowano? - pytała dalej Wassermann. - To jestem zaskoczony, bo skądś te informacje mam - stwierdził świadek.

W innej części przesłuchania Zembaczyński poruszył wątek braku decyzji o przeszukaniu w gdańskim klasztorze, u ojca Jacka Krzysztofowicza, przyjaciela małżeństwa P.

Reklama

Dąbrowski przyznał, że w jego ocenie do takiego przeszukania powinno było dojść, ale przeciwnego zdania była prokuratura. Dopytywany o to, jaki był powód odmowy, świadek zeznał: "Z tego co pamiętam: +Nie, bo nie. Bo taka zapadła decyzja i koniec+".

Wskazał też, że zakaz kontaktu funkcjonariuszy Agencji z podejrzanymi ws. Amber Gold wydała prokuratura w Łodzi.

W toku przesłuchania komisja poruszyła też wątek należących do Amber Gold linii lotniczych.

Jak stwierdził świadek, uruchomienie linii lotniczych OLT Express oznaczało podniesienie rangi lotniska i miasta. - Region Pomorski był bardzo otwarty na działalność nowej firmy - mówił świadek.

Wassermann te słowa uznała za "zadziwiające", wskazując, że świadek od połowy 2011 r. miał informacje, z których wynikało, że OLT Express z założenia nie była w stanie przynosić zysków mogących pozwolić jej na rozwój, a gdański port lotniczy może stracić na tej działalności.

W innej części przesłuchania Dąbrowski zeznał, że Agencja nie stwierdziła, żeby Marcin P. "miał jakiekolwiek kontakty osobowe z jakimikolwiek istotnymi osobami publicznymi z Trójmiasta".

Dąbrowski przyznał też, że założenie podsłuchów m.in. Marcinowi P. było jego inicjatywą, gdyż niepokoił go "brak postępów w śledztwie".

Szefową komisji dopytywała więc, komu świadek przekazał informację, że w podsłuchanych rozmowach wymieniani byli syn ówczesnego premiera Donalda Tuska, Michał oraz koordynator służb Jacek Cichocki.

- Przekazałem przede wszystkim materiał do prokuratury - odpowiedział Dąbrowski. Jak dodał, poinformował też o tym szefa gdańskiej prokuratury okręgowej Dariusza Różyckiego. Nie pamiętał jednak, jakie były ustalenia Agencji z prokuraturą ws. tych materiałów. Nie pamiętał też, komu tę informację przekazał w centrali ABW.

W trakcie przesłuchania Dąbrowskiego pojawił się też wątek SKOK-ów. - Badaliśmy kwestię związaną ze środkami finansowymi, które potrzebował Marcin P. na rozpoczęcie działalności. Pojawiały się tam informacje, że może być taka sytuacja, że on lub osoby z jego rodziny korzystały z tej instytucji (SKOK-ów - PAP) - mówił.

Odpowiadając na kolejne pytania komisji, świadek przyznał, że nie pamięta, kiedy te pożyczki były zaciągane. Dodał też, że nie były to duże kwoty, niewystarczające, by "rozkręcić" Amber Gold.

- Czy występuje choćby jedna informacja, pół notatki, cokolwiek, aby SKOK miał stać za aferą Amber Gold? - pytała Wassermann.

- Raczej nie było takiej informacji - odparł świadek.

Krzysztof Brejza (PO), odnosząc się do tych wypowiedzi, zwrócił uwagę, że w akcie oskarżenia widnieje informacja o tym, że środki na rozruch Amber Gold mogły pochodzić z pożyczek branych przez rodzinę P. w SKOK.