Po pierwsze, mogliśmy wychodzić na zewnątrz. Nie ograniczano nam dostępu do toalet. Pozwalano nam otwierać okna. Nie byliśmy odgrodzeni. Pamiętam, jak jedna z naszych koleżanek musiała wyjechać na jeden dzień do domu do Torunia. Na drugi dzień wróciła i bez problemu została wpuszczona do Sejmu - mówi Hartwich w rozmowie z "Polityką".
Jej zdaniem z politykami PiS-u nie ma "żadnej dyskusji". Hartwich porównuje obecny protest z tym, który miał miejsce w 2014 roku. Według niej, wtedy wszystko odbyło się "dużo szybciej i kulturalnie". Tamten (protest - dop.red) był o wiele bardziej humanitarny- precyzuje.
Premier Tusk przyszedł do nas trzeciego dnia protestu. Czwartego rozwiązaliśmy problem pierwszego postulatu. Wiedzieliśmy, że dojście świadczenia pielęgnacyjnego, o który wtedy walczyliśmy, do poziomu pensji minimalnej jest dobrze rozłożone. Protest mógł się nawet skończyć w ciągu pięciu dni, ale był opór z tamtej strony. Nam zależało na tym, żeby świadczenie pielęgnacyjne, które miało być najniższą krajową, było corocznie waloryzowane. Żeby nie stało w miejscu. Nie chciano się na to zgodzić. Dopiero 15. dnia protestu Władysław Kosiniak-Kamysz, minister pracy, przyszedł do nas i w końcu rząd się zgodził na waloryzację -powiedziała Hartwich.
Nie rozumiemy oporu tego rządu. Pamiętam, że w 2015 roku niepełnosprawnym, niezdolnym do samodzielnej egzystencji, obiecano pomoc. Zrobiła to obecna minister Elżbieta Rafalska. Stała z nami na protestach ramię w ramię i mówiła, że przeżycie za niecałe 900 zł (153 zł zasiłku rehabilitacyjnego i renta socjalna, która wtedy wynosiła 744 zł) jest niemożliwe. Mówiła, że to są głodowe świadczenia. Powiedziała dokładnie tak: proszę na nas głosować, my zrobimy wszystko, żeby pomóc waszym niepełnosprawnym dorosłym dzieciom. Obiecywała to w 2014 i 2015 roku - dodała Hartwich.
Wyznała, że cała jej rodzina głosowała na PiS. Oprócz mojego syna - doprecyzowała.
Jak wyjaśniła, ona i reszta protestujących są przeciwni wprowadzeniu przez rząd tzw. "daniny solidarnościowej".
W 2014 roku Donald Tusk zabierał z dróg, żeby dać nam, i też byliśmy do tego nastawieni negatywnie. Teraz sprzeciwiamy się tej daninie, bo na konferencji prasowej minister Rafalskiej znów usłyszeliśmy, że pieniądze z funduszu pomocy niepełnosprawnym znów mają przechodzić przez stowarzyszenia i fundacje. A one wydają pieniądze na szkolenia, różnego rodzaju konferencje, inne cele. Fundacja Integracja wydaje na bale i festiwale. W ostateczności niewiele trafia do osób niepełnosprawnych - powiedziała Hartwich.