Rok wcześniej wysokość nagród wynosiła półtora miliona złotych. Jak podaje RMF FM te z 2017 roku w kwocie 1 mln 700 tys. złotych trafiły do pracowników kancelarii. Po kilkadziesiąt tysięcy dostali też wszyscy ministrowie z kierownictwa.

Reklama

Największa kwota trafiła w ręce szefa gabinetu prezydenta Krzysztof Szczerski. To 41 tysięcy złotych na rękę. Drugi na liście jest minister Paweł Mucha z kwotą 38 tys. złotych netto, trzeci Wojciech Kolarski – ok. 33 tys. złotych. Szefostwo kancelarii prezydenta dostało w sumie 270 tys. złotych netto. Kancelaria zapewnia, że nie były to nagrody comiesięczne, kwartalne ani roczne, tylko uznaniowe za wyniki w pracy. Nie wiadomo jednak, co dokładnie nagradzano. Zaznacza, że pracownicy nie będą ich zwracać, tak jak robili to nagrodzeni ministrowie rządu Beaty Szydło. Andrzej Duda decyzji ministrów pozostawia to jak ministrowie, którzy otrzymali premie, je spożytkują.

Kancelaria Prezydenta RP zapewnia, że sam Andrzej Duda nie dostał żadnej nagrody ani premii.

"Poza świadczeniami wynikającymi z ustawy o wynagrodzeniu osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe, Panu Prezydentowi nie zostały wypłacone inne składniki wynagrodzenia. W styczniu 2017 wzrosło wynagrodzenie prezydenta w związku ze zmianą kwoty bazowej, od której nalicza się uposażenie głowy państwa" – brzmi informacji jaką otrzymał dziennikarz.

Reklama

RMF FM przypomina, że w latach 2010-2015 kierownictwu kancelarii prezydenta również wypłacono nagrody. W sumie urzędnicy Bronisława Komorowskiego dostali nagrody w łącznej kwocie 839 682,04 zł netto w ciągu pięciu lat.

PO zapowiada zawiadomienie prokuratury ws. nagród w rządzie za 2016 r.

Reklama

- Nie mamy nadal informacji, od kilku tygodni pan premier nie odpowiada na naszą interpelację, nie chce ujawnić ile setka polityków w rządzie dostała tych "lewych pensji" za 2016 rok. Dzisiaj składamy zawiadomienie do prokuratury w tej sprawie przeciwko panu premierowi - powiedział Brejza na piątkowej konferencji prasowej w Warszawie.

Według niego w zawiadomieniu ma być mowa o naruszeniu przez premiera Morawieckiego art. 231 Kodeksu karnego (przewiduje on do 3 lat pozbawienia wolności dla funkcjonariusza publicznego, który przekraczając swoje uprawnienia lub nie dopełniając obowiązków, działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego).

Brejza podkreślił, że informacje o nagrodach przyznanych w rządzie Beaty Szydło należą się opinii publicznej. "Pan premier mówił, że będzie transparentnie, że będzie jawność. Nie ma żadnej jawności, jest celowe blokowanie przez niego ujawnienia tych informacji" - ocenił poseł Platformy.

Politycy PO zostali też na piątkowej konferencji prasowej zapytani o nagrody w Kancelarii Prezydenta.

W ocenie Mariusza Witczaka (PO) nagrody pokazują "pazerne oblicze PiS". - Wszyscy w PiS nauczyli się, że trzeba brać, to jest mentalność tych ludzi. Polityka PiS-owi kojarzy się z dużymi pieniędzmi, więc dlaczego mają nie brać działacze PiS w Kancelarii Prezydenta. Przecież nie mogą być i nie chcą być gorsi od ministrów i radnych PiS - powiedział poseł PO.

W lutym tego roku Brejza opublikował na Twitterze odpowiedź na interpelację skierowaną do kancelarii premiera w sprawie nagród przyznanych członkom rządu Beaty Szydło w 2017 r.. Wynikało z niej, że nagrody przyznano m.in. wszystkim ministrom konstytucyjnym (rocznie było to od 65 do 82 tys. zł brutto). Sama b. premier dostała 65 tys. zł brutto.

Po ujawnieniu informacji o nagrodach na PiS spadła lawina krytyki. W kwietniu komitet polityczny partii zdecydował, że obdarowani ministrowie przekażą nagrody na cele charytatywne. W czwartek z kolei Senat poparł - bez poprawek - nowelizację ustawy o wykonywaniu mandatu posła i senatora, która przewiduje obniżenie uposażenia parlamentarzystów o 20 proc. Złożenie przez PiS projektu ustawy w tej sprawie było również reakcją na kontrowersje, jakie wywołało przyznanie nagród.