W porannej rozmowie w radiu TOK FM Bieńkowska została zapytana o projekt unijnego budżetu na najbliższe lata, i powód dlaczego Polska ma otrzymać mniej środków.
Według projektu wieloletnich ram finansowych na lata 2021-2027 przedstawionego przez KE budżet wyniósłby 1,279 bln euro. Zgodnie ze wstępną propozycją KE Polska ma otrzymać w nowym wieloletnim budżecie 64 mld euro z funduszy spójności - o 19,5 mld euro mniej niż obecnie. Ponadto w ramach Wspólnej Polityki Rolnej Polska miałaby otrzymać ok. 1 proc. mniej na dopłaty bezpośrednie dla rolników i ok. 25 proc. mniej na fundusz rozwoju obszarów wiejskich.
W ocenie unijnej komisarz to efekt kilku zjawisk. Południe Europy, mniejsze środki z powodu Brexitu, bogacenie się krajów, w tym Polski, ale to też (...) bardzo konsekwentnego działania wszystkich przedstawicieli rządu od 2,5 roku - oceniła.
Bieńkowska powiedziała, że pod koniec 2015 r., po zmianie rządu, mówiono, że fundusze unijne przez osiem lat rządów PO były w Polsce bardzo słabo wydawane. Potem wprowadzono plan naprawczy i za półtora miesiąca (...) jest dobrze. Potem premier pokazuje zupełnie karykaturalne przykłady wydawania pieniędzy europejskich - mówiła.
Jak dodała, temat tego jak UE inwestuje w polską infrastrukturę i firmy zniknął z przestrzeni publicznej. Ja po kilku miesiącach się zorientowałam, że w ogóle nie ma słowa o tym, że jakiekolwiek inwestycje, jakiekolwiek plany inwestycyjne rządu są współfinansowane z pieniędzy unijnych. Mamy nagle ogromną furę swoich pieniędzy, przy czym przecież wiadomo, że większość tych projektów jest współfinansowana z unijnych pieniędzy - mówiła.
Bieńkowski zwróciła jednocześnie uwagę, że to, iż w obecnym unijnym budżecie Polska była beneficjentem 100 mld euro nie stało się znikąd. To była konsekwencja tego, że myśmy mieli bardzo dokładną i bardzo przemyślaną strategię rozmowy z krajami europejskimi. To się nie działo przez kilka tygodni. Myśmy przez kilka lat, zanim ta ostateczna decyzja miała zapaść, premier (Donald Tusk - PAP), cały pion europejski w MSZ, ja jako minister rozwoju (...) przekonywaliśmy swoich partnerów we wszystkich krajach (...) - podkreśliła.
Dopytywana, czy teraz takie podróże się nie odbywają, Bieńkowska stwierdziła: wydaje mi się, że w ogóle się to nie odbywało, albo myśmy o tym w ogóle nie wiedzieli.
Odnosząc się do obecnej pozycji Polski w UE stwierdziła, że została ona "zrujnowana". Ta pozycja, ta reputacja została zrujnowana. Jakkolwiek by głośno pan premier (Mateusz Morawiecki - PAP) na swoich spotkaniach nie mówił, że Kopernik też był Polakiem i że mamy Konopnicką (...) i że w związku z tym musimy być w gronie najsilniejszych krajów unijnych, to to sytuacji nie zmieni. My w tej chwili, w takim gronie nie jesteśmy. My nie mamy w UE zdecydowanych sojuszników, poza jednym, który jest enfant terrible, a my już żeśmy go chyba przegonili, jako Polska - mówiła.
Wiemy, że jak kilka tygodni temu (wiceszef KE Frans) Timmermans rozmawiał z ministrami europejskimi na temat Polski, to wszystkie kraje europejskie bardziej zdecydowanie albo mniej zdecydowanie, ale go poparły. Czyli nie ma Polska w ogóle co tu mówić o jakimś byciu wśród najważniejszych krajów unijnych. My w tej chwili nie jesteśmy słyszalni i słuchani - oceniła Bieńkowska.