B. premier, szef Rady Europejskiej Donald Tusk podczas piątkowej rozmowy w TVN24, pytany czy rośnie jego determinacja, aby wrócić do polskiej polityki, powiedział: - Za wcześnie jest na spekulacje. Znam te niektóre opinie i życzenia, ale jedno mogę powiedzieć dzisiaj - gdyby Jarosław Kaczyński zdecydował się kandydować (w wyborach prezydenckich - PAP), to nie wahałbym się ani chwili i stanąłbym do takiego pojedynku.
Do sprawy odniosła się w sobotę w rozmowie z PAP rzeczniczka PiS Beata Mazurek, która stwierdziła, że wyzwanie Jarosława Kaczyńskiego przez Donalda Tuska to "rejterada przed prezydentem Andrzejem Dudą".
Do sprawy odnieśli się w niedzielę goście programu "Ława polityków" w TVN24.
- Każdą osobę, która stanie do wyborów prezydenckich i spełni formalności, będziemy traktowali z należytym szacunkiem. Aczkolwiek jest pewna wątpliwość, która polega na tym, że przecież wiemy, że obecnym prezydentem Rzeczpospolitej Polskiej jest Andrzej Duda i pan prezes Jarosław Kaczyński wspomniał o tym w ostatnim wywiadzie, że to będzie kandydat, którego będziemy popierali również w następnych wyborach - powiedział Jaki.
Jego zdaniem, "trzeba sobie zadać pytanie, dlaczego Donald Tusk, mówi właściwie o Jarosławie Kaczyńskim, czyli tworzy scenariusz, który jest nie do zrealizowania". - I czy to przypadkiem nie jest tak, że nie chce się zmierzyć z panem prezydentem Andrzejem Dudą - dodał.
Marcin Kierwiński (PO) ocenił, że "to jest dość naturalne, iż Donald Tusk chce w takim pojedynku stanąć naprzeciw liderowi PiS, człowiekowi, który odpowiada za to, w jaki sposób Polska jest dewastowana".
- Nie dziwię się, że pan premier, przewodniczący Donald Tusk, nie chce walczyć z marionetkami, z osobami niesamodzielnymi. Tylko mówi, że jeżeli PiS chce wystawić poważnego kandydata, jeżeli PiS chce tak naprawdę sprawdzić, czy ma poparcie suwerena (...) to niech wystawi człowieka, który pociąga za wszystkie sznurki. To zresztą powinno być na rękę Jarosławowi Kaczyńskiemu, będzie miał szansę do rewanżu, jeśli chodzi o pojedynki z Donaldem Tuskiem - powiedział Kierwiński.
Poseł Piotr Zgorzelski (PSL-UED) zauważył, że Tusk wykonał "klasyczny chwyt", jaki stosował przez osiem ostatnich lat. - Czyli takie pociągnięcie prętem po kratach, aby zdenerwować przeciwnika. I oczywiście cel osiągnął, bo reakcja była. Jego zdaniem, ani Tusk, ani Kaczyński, nie myślą o tym, żeby wystartować w wyborach prezydenckich.
- Obydwaj wiedzą, że źródło władzy nie znajduje się w Belwederze - ocenił Zgorzelski.
Szefowa Nowoczesnej Katarzyna Lubnauer, powiedziała, że oczekuje od Tuska jasnej deklaracji. - Oczekuję, że stanie on do boju, że stawi się w tym sporze - podkreśliła.
Agnieszka Ścigaj (Kukiz'15) oceniła, że wypowiedź Tuska skierowana do Kaczyńskiego, pokazuje, że Tusk od wielu lat traktuje Polskę, jako swoje prywatne pole walki. - Obydwaj panowie świetnie się do tego nadają. Niestety, ofiary to Polacy - ocenił.
Z kolei Krzysztof Gawkowski (SLD) przekazał, że z dużym dystansem podchodzi do wypowiedzi Tuska, ponieważ lewica w Polsce w wyborach 2020 r. wystawi Roberta Biedronia, obecnego prezydenta Słupska. - W 2020 r. nie będzie Tuska, nie będzie Kaczyńskiego. Pewne jest to, że będzie Andrzej Duda. I przeciwko Dudzie wystartuje Robert Biedroń i to on będzie osobą, która będzie miała największe szanse odsunąć PiS-owskiego prezydenta od władzy - przekonywał.