Antoni Macierewicz pytany w Polskim Radiu 24 o szanse zatrzymania budowy gazociągu Nord Stream 2, ocenił że w tej sprawie "fundamentalne znaczenie ma stanowisko amerykańskie". - I rzeczywiście prezydent Donald Trump wielokrotnie podkreślał swój negatywny stosunek do Nord Stream 2 i dawał temu wyraz ekspresyjnie - zaznaczył.
- Ale jak to bywa w polityce, słowa są bardzo ważne, ale ważniejsze są czyny. Liczymy, że w tej spawie polityka polska będzie stanowcza, a czyny amerykańskie takie jak słowa - dodał poseł PiS.
Zdaniem Macierewicza ws. Nord Stream 2 konieczne jest też bardzo stanowcze stanowisko Polski. - Rozstrzygnięcie, czy leżące na biurku prezydenta Donalda Trumpa decyzje o sankcjach zostaną podpisane, czy nie, zależy też od stanowiska Polski - podkreślił.
Nord Stream 2 to projekt liczącej 1200 km dwunitkowej magistrali gazowej z Rosji do Niemiec przez Morze Bałtyckie. Gazociąg o zdolności przesyłowej 55 mld m sześc. gazu rocznie. Według obecnego harmonogramu ma być gotowy do końca 2019 r. Jedynym właścicielem Nord Stream 2 jest Gazprom, partnerami finansowymi w przedsięwzięciu są europejskie firmy: Engie, OMV, Shell, Uniper i Wintershall.
Premier Mateusz Morawiecki w październiku wyraził nadzieję, że projekt budowy gazociągu zostanie objęty amerykańskimi sankcjami. - Cały czas liczę na to, że Nord Stream 2 zostanie objęty amerykańskimi sankcjami. Rozmawiam na ten temat - podkreślił szef rządu w rozmowie z tygodnikiem "Do Rzeczy". - Rozmowy trwają i strona polska cały czas argumentuje, że warto wykonać ten krok. Myślę, że do końca roku wszystko w tej sprawie będzie już jasne - dodał.
Prezydent Andrzej Duda, który we wrześniu spotkał się w Białym Domu z prezydentem USA, mówił w TVP Info, że Donald Trump jest zdecydowanie przeciwny budowie Nord Stream 2. - Usłyszałem, że pan prezydent Donald Trump jest zdecydowanie przeciwny Nord Stream 2, że uważa, że jest to projekt o charakterze czysto politycznym, nie biznesowym - mówił.
Duda pytany wówczas, jakie są szanse na zatrzymanie budowy Nord Stream 2 odparł: Tutaj decyzja w przeważającej mierze należy właśnie do prezydenta Stanów Zjednoczonych.