Posłanka PO, b. szefowa MEN Krystyna Szumilas mówiła na wtorkowej konferencji, że na wyniki poniedziałkowych rozmów czekali w napięciu rodzice, nauczyciele i uczniowie, bo - jak stwierdziła - trwa największy kryzys w szkolnictwie od kilkudziesięciu lat. Podkreślała, że oczekiwano poważnych działań i propozycji. - Tymczasem rząd urządził farsę, przyszły nieprzygotowane panie minister, bez poważnych propozycji. To, co mówiły, to nie są poważne rozwiązania, to nie jest poważna rozmowa - powiedziała posłanka PO.
Jak oceniła, poniedziałkowe spotkanie pokazało, że rządowi "zależy tylko i wyłącznie na dobrym przekazie medialnym, a nie na rozwiązaniu konfliktu".
Podkreślała, że jej zdaniem za kryzys z nauczycielami odpowiada szefowa MEN Anna Zalewska oraz premier. - Panie premierze, odwagi, proszę nie chować się za plecami pań minister tylko stanąć i powiedzieć co pan może zaoferować nauczycielom, rodzicom i uczniom (...) to pana odpowiedzialność, pan odpowiada za budżet - powiedziała Szumilas, zwracając się do szefa rządu.
Pytana o słowa wicemarszałka Sejmu Ryszarda Terleckiego (PiS), że centrala ZNP jest reprezentacją opozycji politycznej, Szumilas przypomniała, że ZNP liczy 220 tys. członków i są to "nauczyciele pracujący w szkołach, nie mają barw politycznych". "Dla nich ważne są dzieci, nauczyciele, dobra edukacja. W proteście biorą także udział nauczyciele, którzy nie są w ZNP" - zaznaczyła.
Poseł PO Andrzej Halicki uważa, że rząd nie podchodzi do protestu poważnie, mimo że - jak ocenił - sytuacja w szkolnictwie jest dramatyczna. Według niego rząd "manipuluje liczbami, faktami i próbuje w sprawie nauczycieli rozgrywać związki zawodowe przeciw sobie". Zdaniem posła PO, "dziwną rolę odgrywa tu Piotr Duda", który - jak ocenił - nie zachowuje się jak szef "Solidarności", tylko jak członek ekipy rządowej.
Procedury sporu zbiorowego w styczniu rozpoczęły ZNP i Wolny Związek Zawodowy "Solidarność – Oświata", należący do FZZ, prowadzą referenda strajkowe. Jeśli taka będzie wyrażona w referendum wola większości, strajk rozpocznie się 8 kwietnia. Oznacza to, że jego termin może zbiec się z zaplanowanymi na kwiecień egzaminami zewnętrznymi: 10, 11 i 12 kwietnia ma odbyć się egzamin gimnazjalny, 15, 16 i 17 kwietnia – egzamin ósmoklasisty, a 6 maja mają rozpocząć się matury.
Jak podał w poniedziałek prezes ZNP Sławomir Broniarz, dotychczas za strajkiem w szkołach, które weszły w spór zbiorowy, opowiedziało się od 85 proc. do 90 proc. pracowników. Powiedział, że do sporu zbiorowego weszło ponad 85 proc. placówek edukacyjnych.
Od 11 marca w budynku kuratorium oświaty w Krakowie akcję okupacyjną prowadzą nauczyciele z sekcji oświatowej "Solidarności". W czwartek szef Sekcji Krajowej Oświaty i Wychowania NSZZ "Solidarność" Ryszard Proksa poinformował, że jeżeli postulaty pracowników oświaty nie zostaną uwzględnione przez rząd, to w poniedziałek przedstawiciele "Solidarności" rozpoczną protest głodowy. Decyzja o proteście głodowym zapadła podczas nadzwyczajnego posiedzenia Sekcji Krajowej Oświaty i Wychowania NSZZ "Solidarność" w Krakowie. W poniedziałek tę formę protestu rozpoczęły trzy osoby.
W ramach negocjacji płacowych, które rozpoczęły się w styczniu, szefowa MEN zaproponowała nauczycielom przyspieszenie trzeciej z zapowiedzianych pięcioprocentowych podwyżek. Chodzi o trzy podwyżki wynagrodzeń nauczycieli po 5 proc., zapowiedziane w 2017 r. przez ówczesną premier Beatę Szydło. Pierwszą podwyżkę nauczycielom przyznano od kwietnia 2018 r., drugą – od stycznia 2019 r. Trzecią podwyżkę nauczyciele mają otrzymać – zgodnie z projektem nowelizacji ustawy Karta nauczyciela, który trafił na początku marca do konsultacji – we wrześniu 2019 r. Pierwotnie trzecią podwyżkę nauczyciele mieli dostać w styczniu 2020 r. Podczas negocjacji szefowa MEN zapowiedziała też przyznanie dodatku "na start" nauczycielom stażystom, a dodatku za wyróżniającą się pracę nie tylko nauczycielom dyplomowanym, ale także kontraktowymi i mianowanym.