- Tutaj toczą się dwa spory – podkreślił Kaczyński, zapytany, czy w ramach nadchodzących wyborów toczy się spór o przyszłość Europy. - Z jednej strony jest to spór o przyszłość Polski, bo te wybory będą miały pewne znaczenie dla wyborów parlamentarnych. A te kolejne wybory będą już na pewno sporem o przyszłość Polski. Więc my w żadnym razie nie uważamy, byśmy się mylili, mówiąc, że to jest już dzisiaj spór o przyszłość Polski – zaznaczył Kaczyński.
- Wydaje się, że po tych wyborach Parlament Europejski będzie nieco inaczej skonstruowany niż przedtem – ocenił prezes PiS. Według niego możliwe, iż będzie to "konstrukcja oparta na dotychczasowej koalicji, ale bardzo przesuniętej w lewo, bo razem z komunistami i zielonymi".
- A być może konstrukcja będzie jakaś inna i wtedy może się otworzyć droga dla umiarkowanych reformatorów Unii Europejskiej, czyli dla Europejskich Konserwatystów i Reformatorów – powiedział Kaczyński. Jego zdaniem "z całą pewnością" po wyborach "to, co było dotąd, w jakiejś mierze się zmieni".
Prezes PiS podkreślił, że obok wyborów w UE zachodzą też "zjawiska obiektywne". Wskazał na "permanentny kryzys ekonomiczny w strefie euro". - To wszystko musi prowadzić do pytania, czy ta droga, którą wybrano swego czasu jest rzeczywiście drogą dobrą – zauważył Kaczyński.
Jak zaznaczył, "zmieniają się także relacje między państwami". - Państwa, które do tej pory zgadzały się na drugorzędność, nawet na pewne formy dyskryminacji, czyli te kraje nowe, przestają się na to zgadzać i to też jest zupełnie nowy element – powiedział prezes PiS. Według niego wszystko to składa się na "pakiet", który może w istotny sposób zmienić Unię Europejską "na dobre".
Kaczyński przypomniał, że PiS "kilkanaście lat temu" zdecydowało się na poparcie wejścia do UE, dostrzegając wówczas, że "bardzo wyraźnie przeważają jednak pozytywy". - A przedtem jeszcze, kiedy istniało EWG, byliśmy pierwszą partią, tylko w wydaniu Porozumienie Centrum, która domagała się wejścia Polski do Unii Europejskiej – mówił.
- I my w dalszym ciągu uważamy, że musimy tam być, tylko że jednocześnie uważamy, że możemy się przeciwstawić – nawet w pojedynkę – (…) obronić się przed tą ofensywą, którą my nazywamy "ofensywą antykultury" i że możemy zachować w Polsce to, co jest naszą tradycją, to, co jest w naszym najświętszym przekonaniu normalnością i wreszcie to wszystko, co buduje naszą wolność – powiedział prezes PiS.
- Sądzimy, że chociaż jesteśmy gotowi bronić się sami, jesteśmy gotowi być taką wyspą wolności w Europie, to jednocześnie wydaje się, że będziemy mieli sojuszników i to wcale licznych, wcale mocnych i to w dwóch przekrojach, tym państwowym i tym partyjnym – ocenił Kaczyński. Jak podkreślił, Polska "nie tylko w słowach, ale też realnie wybija się na niepodległość", m.in. dlatego, że "społeczeństwo jest zamożniejsze".
Zdaniem Kaczyńskiego istnieje "opór wewnętrzny", który czasem wynika "z inspiracji zewnętrznych", a czasem "z różnego rodzaju ambicji" czy też "starć interesów grupowych", który "utrudnia nam rozwój".
Zapytany, czy widzi zagrożenie ze strony amerykańskiej ustawy 447, dotyczącej zwrotu mienia żydowskiego, pozbawionego spadkobierców, odpowiedział: "nie widzę takiego zagrożenia".
- Ale warto było powiedzieć, że niczego płacić nie będziemy, bo nie ma ku temu ani podstaw prawnych, ani podstaw moralnych. I myśmy to powiedzieli nie ze strachu przed Kukizem, bo nie mamy żadnego powodu się akurat tej formacji bać, tylko po prostu dlatego, że ta kampania, która była przeciw nam prowadzona, przede wszystkim przez tzw. Konfederację wymagała jakiejś reakcji i wyjaśnienia tej sprawy – zaznaczył Kaczyński. Dodał, że "bywają różne naciski" ze strony amerykańskiej, a także "z bardzo różnych innych stron", ale "akurat nie w tej sprawie".
Kaczyński podkreślił, że "żądania wobec Polski" nie mają "cienia jakiejkolwiek podstawy". - To nie myśmy pozbawili majątku Żydów – zaznaczył. Dodał, że "to są żądania o to, żebyśmy my oddawali za to, co zostało przez Niemców całkowicie zniszczone".
- Myśmy to odbudowali, a teraz mamy jeszcze za to zapłacić. To jest po prostu niebywała wręcz bezczelność i w ogóle nie bierzemy tego pod uwagę – podsumował Kaczyński.