Kamień z serca mi spadł, gdy w piątek prezes Władysław Kosiniak-Kamysz ogłosił koniec rozmów i że idziemy samodzielnie - powiedział działacz ludowców w czwartkowym wywiadzie dla PR24.

Reklama

Ostatecznie na obwieszczeniach urzędowych, wyborczych czy na karcie do głosowania zgłosimy Komitet Wyborczy Polskiego Stronnictwa Ludowego, natomiast na naszych materiałach propagandowych będzie ten dopisek Koalicja Polska - wyjaśnił.

Tłumaczył, że Koalicja Polska jest po to, by próbować gromadzić wokół Polskiego Stronnictwa Ludowego inne osoby, którym program i wartości ludowe są bliskie. Mamy już określone nazwiska, które do nas przyszły i prawdopodobnie wspólnie razem wystąpimy w jesiennych wyborach parlamentarnych - podkreślił.

U mnie w województwie kujawsko-pomorskim mamy już kilka osób zdeklarowanych pójść z nami, którzy do tej pory nie byli ani członkami Polskiego Stronnictwa Ludowego, ani nie utożsamiali się z PSL, ale są umiarkowanymi w poglądach politycznych i chcą pójść z nami - mówił.

Według niego wejście do szerokiej koalicji oznaczało rozmycie tożsamości PSL. Przypomniał, że przepowiadał to już przed wyborami europejskimi, "co się zresztą sprawdziło, kiedy przyszło nam się tłumaczyć często za nie swoje winy, za nie swoje grzechy".

Kłopotek uważa, że lidera PO Grzegorza Schetynę interesował tylko jeden szeroki blok - od lewa do prawa - od Sasa do lasa - "w związku z tym nas tam nie będzie" - zapewnił poseł Stronnictwa.

Pytany, czy decyzja o samodzielnym starcie - wbrew planom PO - może oznaczać zbliżenie z PiS w samorządach - np. sejmikach wojewódzkich powiedział, że "jeżeli Platforma nie zaprzestanie ataków na PSL, takie głosy mogą się pojawiać coraz częściej". Dodał jednak, że jego zdaniem PSL nie powinien tego robić.

Nie powinniśmy tego robić; trzeba być fair w polityce - powiedział. To jest kusząca propozycja, ale ja jednak uważam, że jeszcze honor w polityce też powinien nas obowiązywać - dodał.