Macierewicz, szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego, w wyborach startuje z listy PiS. Problem w tym, że nigdy wcześniej w Polsce szef specsłużb nie był politykiem. Sprawa wywołała gorący spór między opozycją a PiS.

"Macierewicz powinien być co najmniej urlopowany, jeśli nie w ogóle zrezygnować. Żeby nie było żadnych niedomówień" - mówił dziennikowi.pl Janusz Zemke z SLD, członek komisji ds. służb specjalnych.

Wtórował mu Marek Biernacki, także zasiadający w speckomisji, ale z PO: "Nigdy w przeszłości szefami specsłużb nie byli politycy i tak powinno pozostać. Macierewicz powinien sam zrezygnować z tej funkcji".

Początkowo PiS bronił swego kandydata. "Wielkiego konfliktu nie widzę, bo były już takie przypadki w przeszłości. Macierewicz powinien sam zdecydować" - mówił Jędrzej Jędrych zasiadający w speckomisji z PiS.

"Prześledziłem historie szefów specsłużb z ostatnich kilkunastu lat i był taki przypadek, ale na Białorusi" - ripostował natychmiast Janusz Zemke.

Oliwy do ognia dolał premier, który oświadczył w Łodzi, że nie ma wymogu prawnego, by na czas kampanii wyborczej urlopować Macierewicza. "To znany polityk, jeden z twórców polskiej opozycji demokratycznej i jego kandydowanie nie jest niczym dziwnym" - argumentował Jarosław Kaczyński.

Ale gdy z apelem o urlopowanie Macierewicza oficjalnie zwróciła się do premiera speckomisja, szef kontrwywiadu sam ogłosił, że do wyborów będzie na urlopie. "Macierewicz osobiście mnie poinformował, że urlop bierze już od jutra" - mówi dziennikowi.pl Marek Opioła, członek speckomisji z ramienia PiS.











Reklama