Odbiła mu sodówka - tak najkrócej można opisać stan psychiczny młodego polityka. Do głowy uderzyły mu bowiem medialna sława i rozgłos. Nie zdobył ich jednak jako wytrawny i skuteczny polityk, ale jako tancerz w popularnym programie "Taniec z gwiazdami" - krytykuje posła "Fakt".
W zeszłym tygodniu gazeta pokazała, jak bardzo poseł Bosak oderwał się od rzeczywistości, obcując z prawdziwymi gwiazdami sceny i estrady. Na treningi tańca, które przecież nie mają nic wspólnego z jego poselskimi obowiązkami, Bosak woził się za pieniądze podatników taksówkami. Jak potwierdził "Fakt" w Kancelarii Sejmu, od 1 sierpnia do 20 września poseł wydał w ten sposób aż półtora tysiąca złotych!
Na szczęście okazało się, że publikacja "Faktu" odniosła skutek. Jeszcze kilka dni temu Bosak głupio się tłumaczył. "W LPR zabroniono nam korzystać z samochodów Kancelarii Sejmu. Muszę więc jeździć taksówkami, które rozliczam z Sejmem" - przekonywał.
W ostatnią niedzielę po tanecznym show nawet jednak nie pomyślał, żeby zbliżyć się do taksówki. Sprzed studia odebrał go bowiem partyjny kolega - poseł Piotr Ślusarczyk.