Aby dostać licencję, taksówkarz musi zdać egzamin ze znajomości topografii miasta i lokalizacji różnych instytucji. "Jest trudny. Zdaje go 15 proc. kandydatów. Wielu podchodzi nawet po 10 razy" - mówi Ryszard Duda z korporacji Sawa. Obecnie po stolicy jeździ prawie 8 tysięcy taksówek z licencją. A ile bez? Miasto nie jest w stanie oszacować ich liczby. "To fikcja, więc najlepiej z tym skończyć" - mówi Andrzej Sadowski z centrum im. Adama Smitha.

Reklama

Dokładnie tak samo uważa poseł PO Janusz Palikot, który na czele sejmowej komisji przyjazne państwo będzie walczył z biurokracją. "Jestem zwolennikiem likwidowania wszelkich licencji i koncesji" - stwierdził poseł. "Nie ma sensu utrzymywać dłużej przepisów, które stwarzają pole do korupcji" - dodał Janusz Palikot.

Małgorzata Krzysztoszek z Konfederacji Pracodawców Prywatnych "Lewiatan" też jest zdania, że jakiekolwiek reglamentowanie działalności gospodarczej jest absurdalne, chyba że chodzi o produkcję broni. Według niej, komisja posła Palikota powinna zająć się nie tylko licencjami dla taksówkarzy, ale zniesieniem reglamentacji w ogóle. A tych jest w przepisach ponad 600.

Ograniczanie konkurencji powoduje wzrost cen. Dzięki temu, że pozbędziemy się licencji, poziom usług wzrośnie. Nie ma lepszego regulatora niż rynek, dlatego to nie urzędnicy powinni decydować o liczbie taksówek w mieście. Jeśli będzie ich za dużo, część kierowców sama zrezygnuje i zajmie się czymś innym - uważa Małgorzata Krzysztoszek.