W tej historii jest wszystko. Kobiety, wódka, wielkie pieniądze, polityka i egzotyczne wyspy. Janusz Palikot to polityk Platformy i milioner, który zasłynął udaną prywatyzacją Polmosu w Lublinie. W 2005 roku Palikot rozwiódł się. Sąd dokonał podziału małżeńskiego majątku.

Reklama

"Moja była żona dostała około 30 mln złotych: gotówkę, nieruchomości, dzieła sztuki, wyposażenie domu. Mnie została podobna kwota w akcjach naszych firm. Uważam, że to sprawiedliwe" - twierdzi polityk.

Była żona Maria Nowińska ocenia, że sprawiedliwie nie było. "Chcę dochodzić swoich pieniędzy. Uważam, że większość majątku, który należy się mnie i naszym dzieciom, została ukryta" - mówi DZIENNIKOWI. Oblicza, że Palikot jest jej winny prawie 40 mln złotych. Podejrzewa, że działacz Platformy dzięki skomplikowanym operacjom finansowym wyprowadził ich wspólne miliony na karaibską wyspę Curacao.

W dokumentach przesłanych wczoraj sejmowej komisji etyki Nowińska przedstawia sprawę tak: w 2004 roku, czyli jeszcze przed rozwodem, ale gdy związek się już rozpadał, Palikot zaczął przenosić wspólny majątek do tajemniczej fundacji i spółek. Przykładem jest JP Family Foundation założona na wspomnianej wyspie Curacao. Drugim, należąca do tej fundacji firma Grund Corporate Finance Partners z siedzibą w Luksemburgu. Była żona uważa, że obie zostały założone przez Palikota.

"Nie mam nic wspólnego z fundacją i firmą z Luksemburga. Możliwe, że obie zostały założone przez inwestorów zachodnich, którzy chcieli kupić lubelski Polmos" - tłumaczy Palikot.

Nowińska myśli inaczej: fundacja rodzinna (Family Foundation) ma w nazwie inicjały JP, co wskazuje na Palikota. "JP to też Jan Paweł II i bank JP Morgan" - ripostuje poseł.

We władzach fundacji pojawia się nazwisko Waldemara Wasiluka - jednego z najbliższych współpracowników Palikota w Polmosie. "Inwestorzy wybrali Wasiluka, bo zna Polmos jak nikt inny" - przekonuje polityk.

Reklama

Finał skomplikowanych operacji był taki, że tajemnicza firma Grund w lutym 2004 roku przejęła 56,5 procent akcji sztandarowej spółki Palikotów - Jabłonna SA. Co ciekawe, jeszcze cztery miesiące później Jabłonna zaciągnęła ponad 18 milionów złotych kredytu warunkowanego tym, że kontrolę nad spółką będzie sprawował Janusz Palikot. Czy to znaczy, że polityk miał, przez tajemniczy Grund, kontrolę nad Jabłonną?

"Nie przez Grund. Posiadałem uprzywilejowane akcje Jabłonnej" - tłumaczy Palikot. Problem w tym, że według statutu w Jabłonnej SA nie było żadnych uprzywilejowanych akcji.

Dlaczego Nowińska postanowiła zainteresować tą sprawą posłów? Uważa, że jej były małżonek oszukał nie tylko ją. Nie pisał też prawdy w parlamentarnych oświadczeniach majątkowych. Jej zdaniem na transakcjach z Polmosem i Jabłonną zarobił dziesiątki milionów więcej, niż ujawnił na internetowych stronach sejmowych.

"Moje oświadczenia są uczciwe. Nie mogłem opisać w szczegółach finezyjnej operacji finansowej, bo zajęłoby to 50 stron. Żaden poseł by się w tym nie połapał, bo to zadanie dla ekspertów od finansów" - broni się Palikot, który jest pewien, że komisja etyki odrzuci skargę. Jednak cała sprawa może odbić się politykowi czkawką. Palikot stał się w ostatnich tygodniach jedną z najbardziej znanych twarzy Platformy. Jako szef sejmowej komisji ma walczyć z absurdami biurokracji.