W tym tonie wypowiadał się wczoraj w radiowych Sygnałach Dnia premier Donald Tusk: "Albo wybieramy partie, i niech premier rządzi, albo wybieramy prezydenta, i niech on rządzi. A nie, że jest wieczny konflikt i wieczna kłótnia. Kierunek jest jedyny - niech w Polsce rządzi ten, kto wygra wybory" mówił.

Reklama

Na ten wybór jako na pierwszy, przed jakim na samym początku stanęłaby ewentualna komisja konstytucyjna, wskazują też inni politycy Platformy. "To coraz mocniej staje przed nami. Albo niech będzie system prezydencki albo parlamentarno-gabinetowy. Ale w tym drugim wypadku prezydent powinien być wybierany przez parlament i pełnić funkcje reprezentacyjne" - mówi DZIENNIKOWI. wicepremier i szef MSWiA Grzegorz Schetyna.

Wiceprzewodniczący klubu PO Jarosław Gowin doprecyzowuje: "Najważniejsze, żeby przeciąć ten klincz, który teraz jest między premierem a prezydentem" - mówi. Także jego zdaniem, gdyby prezydent miał pełnić tylko funkcje reprezentacyjne, powinien być wybierany przez parlament. Jeśli jego władza miałaby być realna, byłby wybierany w wyborach powszechnych.

O klinczu mówi też szef gabinetu politycznego premiera Sławomir Nowak: "Teraz prezydent bez ponoszenia jakiejkolwiek odpowiedzialności może paraliżować politykę rządu" - twierdzi.

Reklama

Czy jednak któraś z tych dwóch opcji - silny premier lub mocny prezydent - jest bliższa politykom PO? Premier odmawia odpowiedzi, bo jak przekonuje, nie chce taką deklaracją blokować debaty, zanim na dobre się zaczęła. W Sygnałach Dnia mówił, że czeka na propozycję PiS. W sobotnim wywiadzie dla DZIENNIKA zasygnalizował jednak, że dawniej był zwolennikiem systemu prezydenckiego, ale teraz sądzi, iż "może warto postawić na rząd oparty na większości parlamentarnej”. Podobnie mówi poseł PO Sławomir Nitras: "Wolę system rządów z silniejszą pozycją premiera niż system prezydencki".

Wszyscy nasi rozmówcy z PO zastrzegają jednak, że nie należy ich pomysłów traktować jako próby ograniczenia kompetencji Lecha Kaczyńskiego. "Nowy ustrój wszedłby w życie w następnej kadencji parlamentu. A może inaczej: po przyjęciu nowej konstytucji powinny nastąpić nowe wybory" - mówił w sobotnim wywiadzie szef rządu.

Premier chce też powrotu do starych haseł PO: likwidacji Senatu, zmniejszenia Sejmu, wprowadzenia okręgów jednomandatowych. Jego zdaniem komisja konstytucyjna powinna zacząć prace jak najszybciej i zakończyć je przed końcem kadencji parlamentu.

Reklama

Jednak wcale nie jest jasne, czy posłowie zdołaliby jednoznacznie wskazać dominujący ośrodek władzy. "To jest temat zastępczy. A jeśli już PO chce o tym rozmawiać, to podstawą do dyskusji powinien być projekt pisowski, który zdecydowanie wzmacnia uprawnienia prezydenta w porównaniu z obecną ustawą zasadniczą" - mówi rzecznik klubu PiS Mariusz Kamiński. I nie wróży to otwarcia na debatę konstytucyjną. Tym bardziej, że z sondażu TNS OBOP dla DZIENNIKA wynika jedno: Polacy raczej nie chcą żadnych zmian konstytucji.

A jeśli już, to są podzieleni w odpowiedzi na pytanie, komu dać więcej władzy. No i jeszcze jeden argument - zdaniem prof. Stanisława Gebethnera, współtwórcy Konstytucji z 1997 r., podział kompetencji w ramach władzy wykonawczej wcale nie jest wadą systemu. "Wzajemne równoważenie się i hamowanie organów władzy to istota demokracji. Pośpiech i pochopne decyzje wcale nie są czymś pozytywnym" - uważa konstytucjonalista. Inny konstytucjonalista, dr Jarosław Szymanek, przyznaje jednak, że do modelu rządów, w którym zdecydowaną przewagę ma premier, nie pasuje bezpośredni wybór prezydenta. Wyjaśnia, że na takie rozwiązanie zdecydowano się w 1997 r. tylko ze względu na ówczesną sytuację polityczną.