"Mam zamiar rozmawiać bardzo otwarcie i przyjaźnie, i twardo wtedy, kiedy trzeba" - zapowiedział przed odlotem szef rządu.

A twarda rozmowa może być konieczna. Testem dla naszych stosunków będzie bowiem tarcza antyrakietowa. Premier chce zmusić Amerykanów do przyznania Polsce tego, na co od lat mogą liczyć najbliżsi sojusznicy Ameryki, jak Izrael, Japonia czy Wielka Brytania: wielomiliardowej pomocy wojskowej i uzbrojenia najnowszej generacji. A prezydent Bush będzie starał się wydrzeć od Tuska zgodę na budowę bazy, aby jeszcze przed końcem prezydentury pokazać, że zabezpieczył Amerykę przed atakiem terrorystów.

Reklama

Jednak Tusk może sprawić Bushowi niemiłą niespodziankę. Premier chce wyjaśnić, dlaczego nie możemy zgodzić się na tarczę bez gwarancji modernizacji naszego wojska. Oto główne argumenty:

-Instalacja tarczy bez gwarancji naraża nas na dodatkowe zagrożenie ze strony Rosji. Zagrożenie, któremu bez dodatkowej amerykańskiej pomocy wojskowej nie jesteśmy w stanie skutecznie zapobiec.

- Tarcza jest przedmiotem sporu wewnątrz samego NATO. Amerykanie nie uzyskali jednoznacznego poparcia dla instalacji ze strony najważniejszych państw Sojuszu i Unii. Polska oczekuje więc wypracowania zgody w tej sprawie.

Reklama

- Przeciw instalacji tarczy jest większość Polaków.

"Sojusznicy muszą się dobrze rozumieć" - uzasadniał swoje stanowisko premier przed wejściem do samolotu.

Reklama

Nie stoimy w tym sporze z Amerykanami na straconej pozycji. To Stanom Zjednoczonym najbardziej zależy na szybkiej instalacji tarczy. Lokalizacja silosa rakiet przechwytujących w Polsce jest optymalna z powodów technicznych. Polska leży bowiem na trajektorii lotu pocisków z Bliskiego Wschodu. Amerykanie wiedzą też, że jeśli Polacy powiedzą "nie", także Praga wycofa zgodę na budowę tarczy, bo na grę w pojedynkę z Amerykanami czeska opinia publiczna nie przystanie.

Na korzyść Polski gra także czas. Do wyborów w USA pozostało ledwie pół roku. "Jest możliwe, że demokratyczny rząd będzie o wiele sceptyczniej odnosić się do instalowania systemu obrony przeciwrakietowej" - przyznał wczoraj Zbigniew Brzeziński.