"Liberał Tusk prowadzi politykę cichego tonu. Zmiana wobec stale ostrego, konfrontacyjnego kursu jego narodowokonserwatywnego poprzednika Jarosława Kaczyńskiego została dostrzeżona przez wszystkich sąsiadów Polski jako coś błogiego" - pisze komentator niemieckiego dziennika "Sueddeutsche Zeitung", Thomas Urban.

Reklama

"Swoją polityką <cichego tonu> polski premier Donald Tusk osiąga więcej niż jego poprzednik" - twierdzi niemiecki publicysta.

Urban wychwala politykę europejską nowego polskiego rządu, w tym za chęć zniesienia weta, blokującego rozpoczęcie rozmów o nowym porozumieniu UE-Rosja oraz za zakończenie "wojny o historię, którą prawica chciała prowadzić z Niemcami".

"Obóz Kaczyńskich zarzuca Tuskowi prowadzenie polityki zagranicznej <na kolanach>. Ale w przeciwieństwie do swego poprzednika, który prawie z żadnym przyjmującym go przywódcą nie potrafił znaleźć wspólnego języka, Tusk jest wszędzie traktowany jak równy, nawet jeśli na wizytę zagraniczną udaje się rejsowym samolotem" - ocenia autor komentarza w "Sueddeutsche Zeitung".

W podobnym tonie relacjonuje wizytę Tuska w USA "Der Tagesspiegel". Dziennik podkreśla, że Polska przedstawiła Amerykanom długą listę życzeń, których spełnienia oczekuje w zamian za zgodę na rozmieszczenie na swym terytorium elementów tarczy antyrakietowej.

Zdaniem jej publicysty, amerykańskim politykom trudno jest teraz przełknąć polskie żądania, bo jeszcze w zeszłym roku Warszawa witała plany USA z otwartymi ramionami. "Ówczesny premier Jarosław Kaczyński wydawał się zajadłym krytykiem UE i oddanym sługą Waszyngtonu. Za obecnego szefa rządu jest na odwrót" - ocenia niemiecki dziennik.

Na zmianę akcentów w polityce zagranicznej zwraca uwagę także komentator "Sueddeutsche Zeitung". Urban pisze, że Tusk, inaczej niż dotychczasowi premierzy polscy po 1989 roku, najpierw odwiedził kilka europejskich stolic, a dopiero potem Waszyngton.

Reklama

Zdaniem "Der Tagesspiegel" , sceptycyzm Tuska wobec tarczy antyrakietowej bierze się m.in. z tego, że USA nie spełniły obietnic dotyczących korzyści, jakie miało Polsce przynieść zaangażowanie w Iraku i Afganistanie.

"Supermocarstwo nie było dotąd gotowe nawet symbolicznie wyjść swemu partnerowi naprzeciw. Polaków złości też to, że aby pojechać do USA, wciąż potrzebują wiz" - pisze komentator dziennika.