Grzegorz Osiecki: Deklaracja Busha o wsparciu modernizacji naszej armii w zamian za tarczę to duży postęp?
Michał Kamiński*: Tego też domagał się rząd Jarosława Kaczyńskiego i dobrze się dzieje, jeśli w polityce zagranicznej rządy, choć się zmieniają, potrafią realizować politykę poprzedników. Dobrze też się stało, że rząd porzucił retorykę negowania sensu tarczy w Polsce. Jeśli to wszystko zakończy się sukcesem, prezydent będzie gratulował tym, którzy się do tego przyczynili. Ale uczciwość wymaga przyznania, że dzisiejsze stanowisko rządu Tuska nie różni się od stanowiska poprzedniego gabinetu.
Nie różni się? Przecież wcześniej nie było tak jasnej deklaracji ze strony amerykańskiej.
Nie było, ale nie było też konkluzji. Gdyby rząd Kaczyńskiego postępował miękko - to tarcza byłaby przed wyborami. Nie było jej wtedy, bo były trudne rozmowy. To tak, jak - przy zachowaniu proporcji - wejście do Unii. Nikt nie czynił zarzutu, że to rząd Millera, a nie Buzka, wprowadzał Polskę do Unii, bo wynikało to z jednej linii politycznej różnych gabinetów.
Ale Kaczyński jako premier mówił: Najważniejsza jest tarcza, bo zakotwicza nas w sojuszu z USA, reszta to sprawy drugorzędne.
Zgoda, była różnica, ale taka, że premier Kaczyński w tej sprawie nie zmieniał zdania w kampanii wyborczej. PO natomiast dla efektu wyborczego posuwała się do kwestionowania zasadniczych celów polskiej polityki zagranicznej. Dobrze jednak, że potrafi zmienić zdanie.
Jeśli porozumienie zostanie osiągnięte, czyj to będzie sukces?
Jeśli w zamian za tarczę Polska otrzyma wsparcie od USA, to będzie to sukces Tuska. Uczciwość będzie wymagała jednak przyznania, że to także sukces poprzedniego gabinetu.