Nieoczekiwanie najbliżej premierostwa jest w naszym sondażu pozbawiony poważnego politycznego zaplecza Kazimierz Marcinkiewicz. Były szef pisowskiego rządu liczy się też w grze o prezydenturę, gdyż aż 14 proc. Polaków daje mu największe szanse w najbliższych wyborach. To dokładnie tyle, ile Polacy przyznają obecnemu prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu.
To mocne wskazanie na Marcinkiewicza podkreśla odpowiedź uczestników naszego sondażu na inne pytanie: kto mógłby zostać kolejnym po Tusku liderem Platformy Obywatelskiej? Marcinkiewicz, choć na razie nawet do tej partii nie należy, dostaje w tym badaniu najlepszy wynik, o kilka punktów więcej niż Bronisław Komorowski i Radosław Sikorski. "Jestem przekonany, że Marcinkiewicz będzie jednym z liderów PO, jak tylko skończy swoją pracę za granicą" - mówi DZIENNIKOWI wiceszef klubu Platformy Jarosław Gowin, ale zaznacza, że jest mało realne, by mógł objąć przewodnictwo partii.
Na szefowanie swojej formacji ma natomiast poważne szanse Zbigniew Ziobro. Bo Polacy wyraźnie mówią: jeśli Jarosław Kaczyński by odszedł, to w PiS zastąpi go właśnie Ziobro. Ale i on dostaje prztyczka w nos: zaskakująco mało, bo tylko po 5 proc. pytanych uważa, iż ma szansę w przyszłości zostać premierem lub prezydentem. A Jarosław Kaczyński? Jego pozycja wydaje się nadal słabnąć. W rankingu premierowskim ledwo mieści się w pierwszej piątce. Tylko 7 proc. Polaków jest zdania, że ma duże szanse ponownie zająć to stanowisko.
W górę, i to wyraźnie, idzie natomiast Włodzimierz Cimoszewicz. Jako przyszłego prezydenta widzi go 7 proc. Polaków. Ale istotniejsze jest to, że mieści się w pierwszej czwórce. Spośród polityków lewicy tylko on może zagrozić faworytom rankingu. "To wynika z jego ostatniej medialnej ofensywy" - komentuje dr Anna Materska-Sosnowska, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego.
Bo że Cimoszewicz wróci, nie ma wątpliwości 65 na 100 Polaków. Pytani wierzą też w odrodzenie Jana Rokity i Marcinkiewicza. Skreślają natomiast Leppera, Giertycha i Kwaśniewskiego.
p
Staniszkis: Donald Tusk straci za rok
MICHAŁ KARNOWSKI: Ja ten sondaż odczytuję tak: w polskiej polityce wszystko jest poukładane. Tusk może wziąć, co chce, Kaczyński raczej premierem już nie będzie, a na lewicy jedynym liczącym się nazwiskiem jest Cimoszewicz.
JADWIGA STANISZKIS*: Niejedynym - wyraźnie wybija się także Olejniczak. Między nim a Napieralskim jest duży dystans. Pamiętajmy, że SLD jest przed kongresem i ostrym konfliktem personalnym, więc wskazanie na Olejniczaka jest znaczące.
A co do Tuska, to myślę, że jego silna pozycja wynika z tego, że nie było jeszcze sytuacji, w której społeczeństwo powiedziało mu: sprawdzam”. Nie było zderzenia z realiami i problemami, które wystąpią, jeśli rząd nie zdecyduje się na konkretne posunięcia instytucjonalne.
Co może być takim zderzeniem?
Mam tu na myśli początek wypłat z nowego systemu emerytalnego czy problemy w służbie zdrowia. Dochodzi jeszcze ewidentny konflikt, choć nieco złagodzony po odejściu wiceministra Stanisława Gomułki, między Ministerstwem Finansów a pozostałymi resortami. A to wszystko w sosie kolejnych obietnic składanych przez Tuska. Dlatego nie wierzę, że jego pozycja pozostanie tak silna do następnych wyborów. To będzie oznaczało dalsze idealizowanie Kazimierza Marcinkiewicza, który będzie się przewijał w mediach, nie odpowiadając za nic. O Marcinkiewiczu nie mam zresztą dobrego zdania, bo nawet się nie zająknął, że czuje się odpowiedzialny za te cztery reformy z czasów AWS, które naprawdę były źle przygotowane. Potem zabiegał o stanowisko, grając i strasząc. Jarosław Kaczyński jest o trzy głowy ponad nim, ale brak zasad działa tu autodestrukcyjnie.
Wyraźnie wybija się też Radosław Sikorski. Nawet w rankingu na liderów PO zajmuje drugie miejsce na równi z Komorowskim, który przecież jest w PO od początku i dysponuje potężnym aparatem, a Sikorski jest tam nowy.
Sikorski jest znacznie lepszy medialnie, szybszy, poza tym funkcjonuje w sferze, w której łatwiej o błyskotliwe riposty. Oprócz talentu medialnego nie brakuje mu też entuzjazmu do wszystkiego, co robi, i kompetencji. Temu więc akurat się nie dziwię. Ciekawe są natomiast wyraźne wskazania na odrodzenie się lewicy.
Jak to? Przecież prawie 40 proc. pytanych uważa, że lewica pozostanie na scenie politycznej jako mało znacząca siła.
Ale aż 26 proc. wierzy w jej odrodzenie. I to ciągle w kręgu starych nazwisk. Nowe nazwiska się nie pojawiają. Ale ogólnie sondaż jest odzwierciedleniem polityki takiej, jaką tworzą media.
Temu jednak zaprzeczałby Zbigniew Ziobro, naturalny kandydat na przyszłego lidera PiS - tak uważa 37 proc. badanych. Kiedy jednak pytamy o poważne funkcje państwowe - prezydenturę i premierostwo - nie liczy się. Mocny prztyczek w nos.
Nie sądzę. Wyczuwa się jego potencjał, ale nie bardzo wiadomo, gdzie go przyłożyć, bo równocześnie media dostrzegały jego ewidentne błędy czy pośpiech ocierający się o zasadę "cel uświęca środki”. Pytani dają mu chyba czas na wewnętrzną przemianę.
Pozostając przy PiS. Uderzający jest zmierzch Jarosława Kaczyńskiego. Oczywiście, sam sobie na to zasłużył, choćby przez tak żenujące ruchy jak ostatnie posunięcie z Piotrem Gadzinowskim, który wszedł do prezydium rady programowej TVP. To jest gorsze niż koalicja z Lepperem, choć mniej znaczące politycznie. Trzeba było już wziąć Urbana, który jest z tej samej bajki, tak samo fascynuje się antyklerykalizmem i burdelowością, ale przynajmniej jest inteligentniejszy i dowcipniejszy. Kaczyński jest w stanie zrobić wszystko, żeby tylko utrzymać się na stołkach. Nie wiadomo nawet po co, bo np. telewizja publiczna jest nielojalna wobec PiS.
59 proc. ankietowanych uważa, że Jan Rokita wróci do wielkiej polityki. Uważa pani to za prawdopodobne?
Jeżeli wracałby Marcinkiewicz, to z Rokitą. Rokita ma mózg, a Marcinkiewicz ma w sobie coś miłego, co sprawia, że większość ludzi uważa, że nie wbije im noża w plecy, choć ja akurat miałabym co do tego wątpliwości. Znam ten typ ludzi, którzy musieli się kontrolować, bo zawsze byli na drugim planie, i uważać na to, co robią. Przychodzi jednak moment, że wentyl pęka i wychodzi stłumiona agresja. Uderza mnie natomiast niska pozycja Rafała Dutkiewicza.
A czy Dutkiewicz powiedział coś znaczącego, co byśmy zapamiętali?
On po prostu źle wypada w mediach - mówi za długo, nieprecyzyjnie, ale naprawdę jest bardzo dobry.
Populiści Giertych i Lepper to epoka zamknięta, i to widać wyraźnie.
Tak, ale nie chodzi o to, kto personalnie reprezentuje jakąś ideę czy jakąś fobię, tylko jak dalece ta fobia jest w obiegu. Fobie Giertycha, niestety, są w obiegu.
Podsumowując: w tej chwili prowadzi Tusk, ale to się może zmienić. I jeśli nie Tusk, to kto?
Za trzy lata będzie zdecydowanie inny obraz. Jego wysokie notowania potrwają nie dłużej niż rok. Jeśli spadnie znacznie pozycja Tuska, a on będzie inteligentny, to się wycofa, zostawiając na swoim miejscu Marcinkiewicza albo Sikorskiego.
Nie wicepremiera Schetynę?
Nie, Schetynie wystarczy władza.
*prof. Jadwiga Staniszkis jest socjologiem i analitykiem polskiej i europejskiej polityki