Wyniki zostały ujawnione tuż po godz. 18.

W sobotnim głosowaniu Włodzimierz Wróbel uzyskał 50 głosów, Małgorzata Manowska 25 głosów, Tomasz Demendecki 14 głosów, Leszek Bosek 4 głosy, Joanna Misztal-Konecka 2 głosy.

Reklama

Nominacji nie uzyskali sędziowie: Tomasz Artymiuk, Piotr Prusinowski, Marta Romańska, Adam Tomczyński i Dariusz Zawistowski, którzy również wyrazili wolę kandydowania.

Zgromadzenie Ogólne Sędziów SN wskazało kandydatów na następcę Małgorzaty Gersdorf po sześciu dniach obrad.

Bezpośrednio wcześniej zakończyła się wielogodzinna część obrad poświęcona udzielaniu przez kandydatów odpowiedzi na pytania innych uczestników zgromadzenia. Następnie przewodniczący obradom sędzia Aleksander Stępkowski zarządził przejście do procedury głosowania. Sobota jest szóstym dniem obrad zgromadzenia mającego wyłonić kandydatury, które trafią do prezydenta.

Sędziowie SN, którzy wyrazili wolę kandydowania, to: Tomasz Artymiuk (Izba Karna), Leszek Bosek (Izba Kontroli Nadzwyczajnej), Tomasz Demendecki (Izba Kontroli Nadzwyczajnej), Małgorzata Manowska (Izba Cywilna), Joanna Misztal-Konecka (Izba Cywilna), Piotr Prusinowski (Izba Pracy), Marta Romańska (Izba Cywilna), Adam Tomczyński (Izba Dyscyplinarna), Włodzimierz Wróbel (Izba Karna) i Dariusz Zawistowski (Izba Cywilna).

Na kilkaset pytań zadanych w poprzednich dniach przez uczestników zgromadzenia w formie pisemnej lub elektronicznej ośmioro kandydatów odpowiadało w sobotę łącznie około siedem godzin. Dwóch pierwszych, w kolejności alfabetycznej, czyli sędziowie Artymiuk i Bosek, odpowiedzi udzieliło jeszcze w piątek.

Wśród licznych pytań przewijało się kilka wątków dotyczących wizji dalszego funkcjonowania SN, znajomości języków obcych czy stosunku do uchwały trzech połączonych izb tego sądu z 23 stycznia br.

Powtarzały się też pytania o ewentualne kontakty i związki kandydatów z politykami i ich stosunek do polityki. Miałam takie związki i nie jest to tajemnicą. W 2007 r. przez siedem miesięcy byłam podsekretarzem stanu w MS, ministrem był wtedy Zbigniew Ziobro, a podsekretarzem stanu obecny prezydent Andrzej Duda. (...) Ja się nie zapieram i nie wypieram tych znajomości - mówiła sędzia Manowska.

Podkreśliła jednocześnie, że "przez kilkanaście lat późniejszego orzekania nie wypowiadała się na temat polityki" i nigdy ani jej, ani żadnemu z jej orzeczeń nie został postawiony zarzut upolitycznienia. Obiecuję, że będę strażnikiem niezawisłości. (...) Nigdy żaden polityk na mnie nie wywierał wpływu w sferze orzecznictwa, nawet nie próbował - mówiła.

Reklama

Nigdy nie miałem żadnych związków z politykami. (...) Natomiast media podnosiły moją prywatną znajomość z sędzią Łukaszem Piebiakiem. To prawda, sędzia Piebiak jest moim kolegą z roku studiów, ale czy to jest grzech? Znam i uważam się za kolegę także prezesa Iustitii Krystiana Markiewicza - zaznaczał sędzia Demendecki.

Sędzia Misztal-Konecka powiedziała, że - wybierając zawód sędziego wiele lat temu - zdecydowała, że żadnych związków z polityką nie będzie miała.

Osobiście jakichś polityków znam. (...) Nie jest to tajemnicą, prezydent Andrzej Duda jest moim kolegą z sąsiedniej katedry, choć od momentu, odkąd pan prezydent objął urząd, nasz kontakt jest żaden - odpowiedziała sędzia Romańska.

Sędziowie pytani byli też o to, jak postrzegają Izbę Dyscyplinarną SN i czy powinna ona dalej istnieć. Sędzia Demendecki ocenił, że motywy, które legły u podstaw obecnego modelu sądownictwa dyscyplinarnego, są prawidłowe.

Sędzia Romańska oceniła, że w poprzednich latach miała poczucie, iż niektóre z wyroków dyscyplinarnych wobec sędziów były zbyt łagodne. Sądownictwo dyscyplinarne musi istnieć, natomiast czy ma być realizowane przez izbę zorganizowaną nieco obok SN z takimi kompetencjami - to na to odpowiadam: nie - oceniła.

Sędzia Wróbel pytał sędziego Stępkowskiego, czy faktycznie uważa sędziów SN za "oligarchię". Nawiązał w ten sposób do wypowiedzi Stępkowskiego, który w wywiadzie dla "Naszego Dziennika" stwierdził, że sędziowie stanowiący większość zgromadzenia "chcieliby natomiast uczynić konstytucyjną kompetencję prezydenta czczą formalnością - potwierdzeniem decyzji podjętej przez sędziowską oligarchię".

Sędzia Tomczyński, nawiązując do kwestii niedawnego zdjęcia w holu sądu portretów I prezesów SN z czasów PRL, ocenił, że to słuszna decyzja. W miejsce tych portretów trzeba byłoby jeszcze powiesić portrety Witolda Pileckiego, Emila Fieldorfa, Emila Barchańskiego, Grzegorza Przemyka. I wtedy dopiero moglibyśmy mówić o tym, że zakończyła się w Polsce tamta niesławna era – ocenił.

Sędzia Zawistowski podkreślił, że sam nie kwestionuje statusu żadnego z sędziów powołanych do SN również w ostatnim czasie. Jego zdaniem w tej kwestii "nabroili politycy". A teraz próbuje się przerzucić problem, jak rozwiązać tę sytuację, na SN – powiedział.

I prezesem SN nie jest się dla siebie, to jest pewien symbol i emblemat - mówił z kolei sędzia Prusinowski.

Z końcem kwietnia zakończyła się kadencja poprzedniej I prezes SN Małgorzaty Gersdorf, dlatego konieczny jest wybór nowego I prezesa SN.