Po godz. 11 w poniedziałek w Izbie Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego rozpoczęło się niejawne posiedzenie w sprawie wniosku prokuratury o uchylenie immunitetu krakowskiej sędzi Beaty Morawiec. Wniosek taki do SN w połowie września skierował Wydział Spraw Wewnętrznych Prokuratury Krajowej.
Jak poinformowano, w związku z epidemią Covid-19 okolice sali, w której odbywa się posiedzenie są zamknięte dla osób postronnych i dziennikarzy. Z informacji PAP wynika, że do sali weszli prokurator i pełnomocnicy sędzi Morawiec.
Sprawę rozpoznaje sędzia Adam Tomczyński. Niezależnie od rozstrzygnięcia, będzie ono nieprawomocne, a strona niezadowolona z decyzji będzie mogła odwołać się do Wydziału II Izby Dyscyplinarnej.
To kolejny przykład prześladowania i zastraszania sędziów w Polsce; tym razem ofiarą politycznych prześladowań stała się właśnie pani sędzia Beata Morawiec - oświadczyła Gasiuk–Pihowicz podczas poniedziałkowej konferencji prasowej w Sejmie.
Za "Himalaje absurdu" posłanka uznała oskarżenie sędzi "o przyjęcie łapówki w postaci telefonu komórkowego". - Czy następne oskarżenia prokuratury kierowane wobec niezależnych sędziów będą dotyczyły przekazania komuś notesu, albo długopisu? Prokuratura pod wodzą Ziobry nie tylko jest na bakier z Polską racją stanu, ale także zdrowym rozsądkiem - mówiła.
Zwróciła też uwagę na ostatnie relacje na ten temat w TVP, które uznała za "przypuszczenie ataku na sędzię Morawiec". - Jakim cudem pracownicy Telewizji Polskiej mieli dostęp do akt sprawy, gdy jeszcze w piątek odmówiono tego dostępu do nich obrońcom sędzi. Przynajmniej część dokumentów nie została tym obrońcom udostępniona - powiedziała Gasiuk-Pihowicz.
Według niej "ta sprawa pokazuje jak na dłoni, jak działa ten polityczny walec dyscyplinarek, niszczący niezależnych sędziów, walczących o niezależność wymiaru sprawiedliwości w Polsce".
Posłanka KO przekonywała też do "wątku osobistego". - Zbigniew Ziobro przegrał proces z sędzią Beatą Morawiec. Można więc odnieść wrażenie, że atakując sędzię Morawiec, z jednej strony pan Ziobro bierze odwet za własny przegrany proces, a z drugiej strony chce strzaskać kręgosłup niezależnego sądownictwa, zastraszając całe środowisko sędziowskie. I to są powody dyscyplinarek, które wydają się dzisiaj najbardziej prawdopodobne - podkreśliła.
Myrcha przypomniał, że KO dowodziła wielokrotnie, że Ziobro jest "najsłabszym ministrem sprawiedliwości". - Natomiast to, że jest chyba najbardziej mściwym politykiem, to nie musimy udowadniać - sam daje temu ogromne argumenty, i sprawa przeciwko pani sędzi Beacie Morawiec jest tego najlepszym dowodem - przekonywał.
Myrcha dodał, że minister sprawiedliwości "bezpodstawnie zwolnił ją z pracy w ramach czystek sędziowskich i ośmieliła się wygrać przed polskim sądem, mając argumenty i rację po swojej stronie".
Podkreślił, że minister Ziobro, zamiast przeprosić sędzię Morawiec, "jak każdy przyzwoity człowiek", powołał "specjalną izbę (dyscyplinarną) w Sądzie Najwyższym za pieniądze podatników, całkowicie niezależną od I prezesa SN".
Umieszcza tam politycznych nominatów, żeby mścić się na wszystkich tych, którzy odważyli się wystąpić przeciwko ministrowi Ziobrze. Mimo, że mamy zabezpieczenie Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, mimo że polski rząd oficjalnie zadeklarował, że nie będą toczone żadne postępowania przed Izbą Dyscyplinarną SN, rzecznik tej izby zapewniał, że żadna sprawa merytorycznie nie będzie rozstrzygana do czasu zakończenia sprawy przed TSUE, to dla pani sędzi Beaty Morawiec jest droga szczególna, wyjątkowa, bo to jest wróg ministra Ziobry - powiedział Myrcha.
Według posła, Ziobro "zostanie zapamiętany, jako ten, który ściga niezależnych sędziów, wytacza im polityczne procesy, i polski wymiar sprawiedliwości wprowadził na całkowite manowce". "Liczę, że nie tylko środowisko sędziowskie, prawnicze, ale że cała przyzwoita Polska stanie w tej chwili po stronie pani sędzi Beaty Morawiec, niezależnej sędzi, która nie zrobiła nic złego" - oświadczył Arkadiusz Myrcha.
Sędzia Morawiec to b. prezes Sądu Okręgowego w Krakowie i prezes Stowarzyszenia Sędziów "Themis". Prokuratura zamierza postawić jej zarzuty przywłaszczenia środków publicznych, działania na szkodę interesu publicznego w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, nadużycia uprawnień i przyjęcia korzyści majątkowej. Czyny te są zagrożone karą do 10 lat pozbawienia wolności. Morawiec kategorycznie odpiera te zarzuty.