Przed godz. 13. trzech obrońców sędzi Morawiec poinformowało, że sąd zarządził kilkudziesięciominutową przerwę w posiedzeniu w celu rozpatrzenia wniosku obrony o wyłączenie sędziego. Wcześniej sędzia Tomczyński oddalił wszystkie wnioski formalne złożone przez obrońców "zmierzające do zapewnienia jawności postępowania".
Jak powiedział dziennikarzom adwokat Baszuk, "to nie sędzia Morawiec ma się czego wstydzić". - To nie ona żąda tajności postępowania. Przeciwnie, zrobiliśmy dzisiaj wszystko, co jest w naszej mocy by to postępowanie miało charakter transparentny.(...) Tak się jednak nie stało - zaznaczył prawnik.
Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego od godz. 11 w poniedziałek rozpatruje na niejawnym posiedzeniu wniosek prokuratury o uchylenie immunitetu krakowskiej sędzi Beaty Morawiec. Sprawę rozpoznaje sędzia Adam Tomczyński.
Sędzia Morawiec to b. prezes Sądu Okręgowego w Krakowie i prezes Stowarzyszenia Sędziów "Themis". Prokuratura chce postawić jej zarzuty przywłaszczenia środków publicznych, działania na szkodę interesu publicznego w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, nadużycia uprawnień i przyjęcia korzyści majątkowej. Czyny te są zagrożone karą do 10 lat pozbawienia wolności. Morawiec odpiera te zarzuty.
W zeszłym tygodniu sędzia Morawiec informowała, że nie będzie obecna podczas posiedzenia w SN. - Wynika to z mojego głębokiego przekonania, co do charakteru organu prowadzącego postępowanie, który nie spełnia wymogów "sądu" w rozumieniu prawa krajowego i europejskiego - przekazywała. W SN reprezentować mają ją pełnomocnicy. - Jestem przekonana, że uczciwość i prawda zwyciężą - podsumowała.
Rzecznik prasowy Izby Dyscyplinarnej SN Piotr Falkowski odpowiadał wówczas, że zarzuty sędzi Morawiec wobec tej izby SN są zupełnie gołosłowne. Podkreślał, że sprawa zostanie rozpatrzona przez niezawisły i niezależny sąd. "Sędzia może, ale nie musi uczestniczyć osobiście w tym posiedzeniu. Jednak poprzez ustanowienie swojego pełnomocnika, co, podkreślam, sędzia zrobiła, będzie uczestniczyć w sprawie" - wskazywał. Według prokuratury, sędzia miała przyjąć wynagrodzenie za pracę na rzecz Sądu Apelacyjnego w Krakowie, której nie wykonała i nie miała wykonać.
PK podawała, że datowana na 11 lutego 2013 r. umowa na przygotowanie opracowania "Windykacja należności sądowych w aspekcie wydziału karnego" miała charakter fikcyjny i służyła ukryciu wyprowadzenia środków Skarbu Państwa. "Została podpisana w porozumieniu z ówczesnym Dyrektorem Sądu Apelacyjnego w Krakowie Andrzejem P. i za zgodą ówczesnego prezesa tego sądu Krzysztofa S. Będące przedmiotem umowy opracowanie dla sądu nigdy nie powstało" - głosił komunikat prokuratury. "Ujawnienie przestępstwa jest konsekwencją szeroko zakrojonego śledztwa w sprawie afery korupcyjnej w Sądzie Apelacyjnym w Krakowie" - przekazywała Prokuratura Krajowa.
O opracowaniu opowiedział śledczym świadek, do którego zeznań dotarli dziennikarze Wiadomości TVP. - Dzieła wskazanego w umowie, to jest na temat "Windykacja należności sądowych w aspekcie wydziału karnego" nie otrzymałem - zeznał świadek. - Umowa z Beatą Morawiec była umową fikcyjną, dzieło nigdy nie zostało zrealizowane, a ja go nigdy nie otrzymałem, a jedynym celem było wypłacenie środków finansowych Beacie Morawiec, aby ją wynagrodzić - dodał.
Z kolei zarzuty naruszenia uprawnień jako funkcjonariusza publicznego i przyjęcia korzyści majątkowej prokuratura chce przedstawić sędzi Morawiec w związku z wyrokiem wydanym przez skład orzekający pod jej przewodnictwem, korzystnym dla Marka B. oskarżonego o spowodowanie uszczerbku na zdrowiu swojej żony.
Według prokuratorów, przed wydaniem tego wyroku, B. skontaktował się z sędzią i uzyskał od niej zapewnienie, że rozstrzygnięcie będzie dla niego pomyślne. - W rezultacie skład sędziowski pod przewodnictwem Beaty M. warunkowo umorzył postępowanie karne wobec oskarżonego, a on sam – jak wynika z zeznań świadków – opowiadał, że sędzia "jest super kobietą, bo bardzo pomogła mu w załatwieniu jego sprawy". W zamian Marek B. przekazał sędzi telefon komórkowy – podawała PK.
Cytowany przez TVP Marek B. powiedział, że sędzia mówiła o jego sprawie karnej, "żeby się już niczym nie martwił", że sąd w jego sprawie "na pewno wyda sprawiedliwy wyrok". "Jakiś czas później byłem na rozprawie odwoławczej, gdzie w mojej sprawie orzekała Beata Morawiec. Wydała wobec mnie sprawiedliwy wyrok, taki, jakiego oczekiwałem" – zeznawał B.
Według Prokuratury Krajowej, "spotykając się z oskarżonym i obiecując mu korzystny wyrok, Beata M. sprzeniewierzyła się ustawowej i konstytucyjnej zasadzie bezstronności, obiektywizmu i niezawisłości sędziowskiej".
Świadek cytowany przez TVP przyznał, że wręczył telefon komórkowy sędzi. - Ten telefon wręczyłem pani sędzi w sądzie, u niej w sekretariacie (...), mówiąc, że jest to prezent dla niej za sprawiedliwy wyrok w mojej sprawie, z którego jestem bardzo zadowolony – zaznaczył.
Morawiec nie zgadza się z tymi zarzutami. - Nie mam sobie nic do zarzucenia i uważam, że te ataki są elementem gry politycznej - mówiła we wrześniu PAP. Jak podkreślała, trudno jest jej merytorycznie ustosunkowywać się do zarzutów, których nie widziała, które jej zdaniem są "jakąś totalną paranoją" i "wyssane z palca". Zaznaczała też, że w podobnej sytuacji jest wielu innych sędziów w Polsce.
Sędzia Morawiec w styczniu ub.r. wygrała nieprawomocnie proces cywilny z ministrem sprawiedliwości. Sąd uznał wtedy, że szef MS musi przeprosić w oświadczeniu na stronie internetowej resortu sędzię za naruszenie jej dóbr osobistych, poprzez podanie w komunikacie resortu sprawiedliwości, opublikowanym przy okazji odwołania sędzi, niezwiązane w żaden sposób z nią informacje o zatrzymaniach w ramach śledztwa dotyczącego korupcji w krakowskich sądach. Minister sprawiedliwości ma też wpłacić 12 tys. zł na Fundację Dom Sędziego Seniora. Minister złożył apelację od tego wyroku.
Wsparcie dla sędzi Morawiec deklaruje część środowiska prawniczego, w tym sędziowie. Wątpliwości wobec działań prokuratury w stosunku do krakowskiej sędzi wyrażał także Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar.
Posiedzenie wyznaczono na godz. 11. Sprawę ma rozpoznać sędzia Adam Tomczyński. Rozstrzygnięcie będzie nieprawomocne, a strona niezadowolona z decyzji będzie mogła odwołać się do Wydziału II Izby Dyscyplinarnej.