Biuro prasowe Pałacu Elizejskiego przyznało wczoraj, że to z inicjatywy Polski już w tym tygodniu spotkają się w sprawie Gruzji ministrowie spraw zagranicznych Unii. To także pod wpływem Warszawy Francuzi, którzy przewodniczą UE, wydali twarde oświadczenie domagające się od Rosji wycofania wojsk z Osetii Południowej i respektowania integralności terytorialnej Gruzji.
Choć konflikt na Kaukazie był dla polityków całkowitym zaskoczeniem i wybuchł w środku sezonu urlopowego, prezydent i premier już w sobotę spotkali się w Gdańsku i powołali specjalną grupę kryzysową, która ma na bieżąco reagować na sytuację w Gruzji. Jak się dowiadujemy, prezydent dał się przekonać premierowi, aby nie rozpoczynać interwencji w Gruzji na własną rękę i poczekać na skoordynowaną odpowiedź Unii.
W zamian rząd obiecał, że będzie namawiać Brukselę do stanowczej reakcji. Szef BBN Władysław Stasiak zrezygnował więc w sobotę z wylotu do Tbilisi, natomiast szef MSZ Radosław Sikorski podjął serię konsultacji z szefami dyplomacji krajów UE. Co prawda, dziś do gruzińskiej stolicy leci wysłannik prezydenta Piotr Kownacki, jednak jego misja następuje już po tym, jak Unia zdążyła uzgodnić jednolite stanowisko wobec wydarzeń na Kaukazie.
Skąd takie współdziałanie? Zarówno prezydent, jak i premier uznali, że konflikt w Gruzji to niezwykle niebezpieczne wydarzenie, które może zmienić sytuację geostrategiczną w Europie Wschodniej. Tak by się mogło stać, gdyby Rosja zachęcona brakiem międzynarodowej reakcji na uderzenie na Gruzję wzmogła presję np. na Ukrainę.
"Działania Rosji są sprzeczne z prawem międzynarodowym. To akt agresji" - oświadczył w sobotę prezydent Lech Kaczyński. To samo mówi MSZ. "Czy może być poważniejsze złamanie prawa międzynarodowego niż przekroczenie przez obce wojska granicy suwerennego kraju?" - pyta retorycznie wiceszef MSZ Andrzej Kremer. "Prezydent i premier muszą działać razem, bo sytuacja jest dramatyczna" - tłumaczy Mariusz Handzlik, dyrektor biura spraw zagranicznych Kancelarii Prezydenta.
Kaczyński i Tusk zgadzają się także w tym, jak doprowadzić do przełamania kryzysu: chcą zastąpić rosyjskie siły pokojowe, które miały powstrzymać wybuch wojny w Osetii Południowej, misją UE. Jednym głosem mówią także o tym, że działania Rosji nie mogą pozostać bezkarne. "Bezcelowe jest kontynuowanie programu ułatwień wizowych z państwem, które nie spełnia nawet minimalnych standardów ustanowionych przez UE" - to tylko jedna z retorsji, jakie zaproponował prezydent.
Czy jednak harmonijna współpraca dwóch najważniejszych ośrodków władzy będzie trwać nadal? Nie jest to takie pewne. Prezydent, który używał w minionych dwóch dniach ostrych słów pod adresem Rosji, chciałby wykorzystać gruziński konflikt do ostatecznego uzgodnienia z USA budowy w Polsce tarczy antyrakietowej. Rząd nie łączy zaś obu spraw. I nadal liczy, że wrześniowa wizyta w Polsce szefa rosyjskiej dyplomacji pozwoli na poprawę stosunków na linii Moskwa - Warszawa.