Wątpliwości nie pozostawił wczoraj szef rządu: gruziński kryzys będzie miał wpływ na negocjacje z Amerykanami dotyczące budowy bazy tarczy antyrakietowej. "Sprawa Gruzji pokazuje, jak w szeroko pojętym obozie dawnego bloku sowieckiego ważne są realne gwarancje bezpieczeństwa. Gwarancje w razie potrzeby militarnej dla naszego terytorium i obywateli" - powtarzał wczoraj kilkakrotnie na specjalnie zwołanej konferencji Donald Tusk. I dodał: "Stąd sprawa tarczy antyrakietowej powinna być szczególnie mocno analizowana".

Reklama

Zdaniem Stefana Niesiołowskiego wobec odradzających się imperialnych ambicji Rosji polski rząd powinien przychylniej spojrzeć na propozycję USA. "To z pewnością dodatkowy czynnik, który przemawia za przyjęciem w naszym kraju amerykańskich silosów. Gdybyśmy nie mieli w ramach NATO gwarancji bezpieczeństwa USA, musielibyśmy dziś stanąć oko w oko z Władimirem Władimirowiczem" - mówi DZIENNIKOWI wicemarszałek Sejmu.

Skutki kryzysu w Gruzji mogą szybko poskutkować porozumieniem Polski z Amerykanami. Wczoraj rokowania z Departamentem Stanu w sprawie tarczy prowadził polski ambasador w Waszyngtonie Robert Kupiecki. A już jutro do Polski przylatuje główny negocjator amerykański John Rood. O warunkach budowy bazy będzie rozmawiał z ministrem Sikorskim. To runda ostatniej szansy, bo pod koniec sierpnia kampania prezydencka w USA wchodzi w decydującą fazę i Biały Dom nie będzie już mógł podejmować strategicznych decyzji.

Czy dojdzie w tym tygodniu do porozumienia? Szef gabinetu politycznego premiera Sławomir Nowak odmawia odpowiedzi, ale przyznaje, że "jest gorącym zwolennikiem budowy bazy, o ile warunki proponowane przez Amerykanów pozwolą na zwiększenie bezpieczeństwa Polski". Dobrej myśli w sprawie osiągnięcia porozumienia z Waszyngtonem jest także Krzysztof Lisek, szef komisji spraw zagranicznych Sejmu z PO.

Źródła bliskie szefa MSZ przyznają, że w ostatnich dniach dochodziły z Waszygtonu sygnały świadczące o tym, że Amerykanie są gotowi spełnić w znacznym stopniu warunki stawiane przez polski rząd. Decyzje w tej sprawie miałyby zostać podjęte przez prezydenta Busha, sekretarz stanu Condoleezzę Rice i sekretarza obrony Roberta Gatesa.

Amerykanie, zdaniem naszych rozmówców, mieliby na tyle poprawić warunki, aby ekipa premiera Tuska mogła wskazać, że uzyskała od Waszyngtonu więcej, niż wywalczyła wysłanniczka prezydenta Anna Fotyga, która pod koniec czerwca była nad Potomakiem. Chodzi o przekazanie na stałe Polsce baterii systemów przeciwlotniczych Patriot. Jeszcze miesiąc temu USA mówiły o regularnym wypożyczaniu od przyszłego roku takiej instalacji z bazy amerykańskiej w Niemczech.

Amerykanie mieliby ponadto zgodzić się na sprzedanie naszemu krajowi na korzystnych warunkach finansowych (długoletni preferencyjny kredyt lub leasing) przynajmniej 5 baterii Patriot. To mogłoby zapewnić ochronę największych miast kraju. Wartość rozłożonej na wiele lat transakcji przekroczyłaby 5 mld dol.

Reklama

Zdaniem źródeł dyplomatycznych w takim porozumieniu najważniejsza jest zgoda USA na przekazanie Polsce zaawansowanej technologii wojskowej, a nie wymiar finansowy transakcji. "To uchyli nam drzwi do otrzymywania najnowszego uzbrojenia amerykańskiego także w przyszłości" - twierdzą nasi rozmówcy.

Amerykanie mieliby także wyjść naprzeciw polskim oczekiwaniom, gdy idzie o gwarancje bezpieczeństwa dla naszego kraju. Do tej pory Waszyngton chciał ograniczyć swoje zobowiązania do przyjścia z pomocą Polsce tylko w razie ataku rakietowego. Teraz gwarancje miałyby mieć szerszy zasięg.

Z nieoficjalnych sygnałów wynika natomiast, że polskim negocjatorom nie udało się zapisać w umowie amerykańskiego zobowiązania do przekazania większej pomocy wojskowej. Jej skala, ok. 40 mln dol. rocznie, jest mniejsza niż to, co przeznacza MON na inwestycję w obronę w ciągu tygodnia.

Jednak porozumienie ma przewidywać utworzenie stałej, polsko-amerykańskiej komisji zajmującej się oceną zagrożeń dla Polski i opracowaniem odpowiedniego programu zabezpieczeń. Obie strony są też bliskie porozumienia w sprawie zobowiązań finansowych, jakie mieliby wziąć na siebie Amerykanie w razie zestrzelenia pociskiem lecącym z Polski rakiety nad terenem innego kraju.