Trzaskowski został wezwany do Komendy Rejonowej Policji przy Zakroczymskiej "w charakterze osoby, co do której istnieje uzasadniona podstawa do sporządzenia przeciwko niej wniosku o ukaranie o wykroczenie z art. 54 Kw".
Po wyjściu z komendy Trzaskowski wyjaśnił dziennikarzom, że stawił się na policji, żeby złożyć zeznania, "bo przyszły wnioski z Chojnic i Tarnowa postulujące wykroczenie" (podczas wieców wyborczych – PAP). (Zarzucają – PAP) "że nie miałem maski podczas wiecu wyborczego i że nie było zachowywanych za każdym razem odstępów".
Ja oczywiście nie przyznaję się do popełnienia żadnego wykroczenia. To jest dziwne, że w momencie, kiedy zarówno pan premier, jaki i pan prezydent, jak i wszyscy politycy PiS-u ogłaszali wszem i wobec, że pokonali pandemię i że można przeprowadzić wybory już w maju, to, że później nakłaniają aparat państwa, żeby stawiał tego typu zarzuty za wiece w czerwcu, gdzie wszyscy politycy, pamiętam, pan premier i pan prezydent i wszyscy kandydaci występowali na wiecach bez masek - powiedział.
Zachowanie policji, która jest do tego zmuszana tak podejrzewam, ma tylko i wyłącznie znamiona szykan - ocenił.
Zapytany przez PAP, kto miałby przymuszać policję, odrzekł: - Proszę zadawać to pytanie nie mi. (…) Wysuwam takie podejrzenie, bo nie widzę tutaj obok mnie pana prezydenta Andrzeja Dudy.
Rzecznik Komendy Rejonowej Policji Warszawa I nadinsp. Robert Szumiata wyjaśnił, że funkcjonariusze "wykonują czynności zlecone w ramach pomocy prawnej dla dwóch jednostek z kraju". Dodał, że chodzi zdarzenia, do których doszło w Chojnicach i Tarnowie w czasie kampanii wyborczej.
Art. 54. kodeksu wykroczeń mówi: "Kto wykracza przeciwko wydanym z upoważnienia ustawy przepisom porządkowym o zachowaniu się w miejscach publicznych, podlega karze grzywny do 500 złotych albo karze nagany".