Rzeczniczka PiS Anita Czerwińska komentując sytuację związaną ze szczepieniami poza kolejnością na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym oceniła, że "grupa osób, elit III RP po raz kolejny uzurpuje sobie prawo do przywilejów". Jednak w tym przypadku, gdy chodzi o szczepionki, to ich bezwzględność poraża - dodała.
Zaznaczyła, że trzeba poczekać na wyniki kontroli na WUM, jednak - według niej - "już na tym etapie, wiedząc to, co zostało upublicznione, sytuacja jest nie do zaakceptowania". Nie może bowiem być tak, że osoby uważające się za celebrytów otrzymują szczepionki po znajomości, przed lekarzami, personelem medycznym, którzy są na pierwszej linii walki z koronawirusem - powiedziała rzeczniczka PiS.
Odnosząc się do informacji, że lokalni działacze Prawa i Sprawiedliwości zaszczepili się poza kolejnością, Czerwińska podkreśliła, że zostali oni jeszcze w weekend albo wyrzuceni z PiS, albo zawieszeni w prawach członka partii.
Kidawa-Błońska: Polacy nie wiedzą, kiedy dokładnie będą zaszczepieni
Wicemarszałek Sejmu Małgorzata Kidawa-Błońska (KO), pytana o szczepienia poza kolejnością, oceniła w rozmowie z PAP, że "jeżeli procedura szczepień zostałaby precyzyjnie przygotowana, takich przypadków by nie było". Dlaczego ten system jest tak skonstruowany, że są niejasne kryteria kwalifikacji do szczepień? Odpowiedzialność za ten chaos ponoszą ci, którzy to organizują, minister zdrowia, pełnomocnik ds. szczepień - uważa Kidawa-Błońska.
Jej zdaniem "prawdziwa afera ze szczepionkami polega przede wszystkim na tym, że Polacy nie wiedzą, kiedy dokładnie będą zaszczepieni". Chcieliby wiedzieć, czy to będzie w maju, w czerwcu, w sierpniu. Moja sąsiadka, która ma 86 lat, chciałaby się dowiedzieć, kiedy jest szansa na jej zaszczepienie - podkreśliła wicemarszałek Sejmu. Drugi skandal, w jej opinii, polega na tym, że "choć jest 300 tysięcy szczepionek, tak mało osób zostało dotąd wyszczepionych".
Zandberg: Radzimy sobie gorzej niż PRL
W kontekście szczepień poza kolejnością poseł Lewicy Adrian Zandberg, w rozmowie z PAP stwierdził, że "jeżeli to akcja promocyjna, to dosyć dziwna". Promocja powinna chyba polegać na szczepieniu w świetle kamer - zauważył i dodał, że załatwienie szczepionek osobom ustosunkowanym i ich rodzinom, po cichu, w chwili, gdy brakuje ich ciągle dla personelu medycznego, to "coś takiego nie powinno się wydarzyć".
Ta sprawa porusza opinię publiczną. I trudno się dziwić. Ja nie miałem większych złudzeń co do polskich kręgów biznesowo-celebryckich, więc nie jestem szczególnie zdziwiony - zaznaczył polityk. Podobnie jak nie zaskoczył mnie pan (prezydent Poznania, Jacek) Jaśkowiak, który uważa, że wszystko jest w porządku, bo powinniśmy przede wszystkim dbać o elity. Ja uważam inaczej. Nie widzę powodu, by szczepić poza kolejnością rodzinę bogatego biznesmena - zaznacza.
W jego ocenie, "ewidentnie nie działa nadzór nad szczepieniami", a same szczepienia "idą zbyt wolno". Liczby nie kłamią. Kiedy w 1963, w PRL-u, wybuchła epidemia we Wrocławiu, to w trzy dni zaszczepiono 125 tysięcy osób. W kilka tygodni szczepionka dotarła do milionów Polaków. Co to mówi o naszym systemie ochrony zdrowia, jeśli radzimy sobie ze szczepieniami gorzej niż PRL? - pyta Zandberg.
Według niego, "szczepienia muszą przyspieszyć". Kolejne kraje w Europie zastanawiają się nad zmianą strategii szczepień, żeby dotrzeć do jak największej liczby osób. Przyczyną jest brytyjski wariant wirusa. Są obawy, że jest bardziej zaraźliwy, a kolejna fala może wywrócić system - powiedział Zandbergi dodał, że taki problem widzą m.in. w Niemczech.
Chciałbym usłyszeć odpowiedź ministra zdrowia, co z naszą strategią szczepień. Czy jesteśmy przygotowani na zwiększoną zaraźliwość wirusa? Jak minister chce przyspieszyć akcję szczepienną? - pyta polityk Lewicy.
PSL: Są ewidentnie luki w systemie
Zdaniem posła PSL Dariusza Klimczaka rządowy program szczepień został źle przygotowany. On jest zbyt ogólny, ma 34 strony i można nazwać go jedynie ulotką, ponieważ jest dokumentem bardzo ogólnym, który wymaga uszczegółowienia - uważa poseł PSL.
Według niego, "w każdej placówce przy rejestracji elektronicznej powinna być informacja oraz formalne zabezpieczenie, aby osoba, która nie kwalifikuje się do grupy >zero< nie powinna zostać w ogóle zaszczepiona, a taki lek nie powinien być jej wydany".
Są ewidentnie luki w tym systemie. I trudno obwiniać osoby, które się zaszczepiły, bo to dobrze, że ludzie chcą się szczepić, ale państwo powinno zadbać o to, żeby proces szczepień przebiegał według dokładnego scenariusza, jaki został założony w dokumencie rządowym, czyli Narodowej Strategii Szczepień przeciw Covid-19 - podkreślił Klimczak
Winnicki: Nie może być świętych krów
Poseł Konfederacji i prezes Ruchu Narodowego Robert Winnicki w rozmowie z PAP zaznaczył, że "niezależnie od tego, jak ktoś podchodzi do tego, czy chce się szczepić, czy nie, to, gdy są już wprowadzane przez państwo zasady i obowiązki, to te zasady powinny być przestrzegane". Nie może być świętych krów – podkreślił.
W tym kontekście przedterminowe szczepienie celebrytów jest według niego "czymś oburzającym i skandalicznym". Są to ludzie związani chociażby z panią Krystyną Jandą, która często daje do zrozumienia, że uważa się za kogoś lepszego, niż znaczna część Polaków. (Janda) mówiła o tym w ubiegłym roku (2020), nazywając troglodytami ludzi, którzy głosują w wyborach prezydenckich nie tak, jak ona by chciała. Mówiła też, że nie ma poczucia, że ma o czym rozmawiać z tym narodem – powiedział Winnicki.
Dodał, że z jego perspektywy, wygląda to tak, że "przynajmniej część tych celebrytów, to ludzie, którzy na Titanicu odtrącaliby łokciami kobiety, dzieci i starców, i krzyczeliby: >ludzie dopuście mnie pierwszego do szalupy, czy nie wiecie, kim jestem<. Jest to przejaw demoralizacji znacznej części naszych celebryckich, nadwiślańskich elit – stwierdził prezes Ruchu Narodowego.
Pytany, czy podziela opinie niektórych polityków, że takie szczepienia poza kolejką mogą być efektem także chaosu w rozdysponowywaniu szczepionek na koronawirusa, Winnicki odparł: Nie wiem, czy rząd powinien z każdą partią szczepionek wysyłać policjanta.
Myślę, że te szczepionki trafiają do określonych instytucji, do określonych osób. Zasady chyba są jasne, że personel medyczny ma się szczepić w pierwszej kolejności. Więc nie rozumiem robienia jakichkolwiek wyjątków od reguły. To kwestia etyki i odpowiedzialnych tych, którzy szczepionki dystrybuują. I taki PRL-lizm, czyli załatwianie po znajomości, nie może mieć miejsca w państwie, niezależnie od tego, jakie kto ma podejście do samych szczepionek – powiedział Winnicki.
Hołownia: Na wojnie nie może być kolejek dla VIP-ów
Lider Polski 2050 Szymon Hołownia stwierdził, że "znajdujemy się obecnie w okresie wojny, którą wytoczył nam koronawirus, a na wojnie nie może być kolejek dla VIP-ów". Obowiązywać muszą zasady takie, jak w ratownictwie - najpierw zabezpieczamy ratownika tak, żeby mógł uratować jak najwięcej istnień - powiedział Hołownia PAP.
Naszych bliskich nie uratuje znany aktor, uratuje ich lekarz, pielęgniarka, ratownik, dlatego pierwszeństwo pracowników ochrony zdrowia powinno być bezwzględne - podkreślił.
Dodał, że wina za całą sprawę wcześniejszych szczepień artystów, celebrytów i polityków nie leży jedynie po stronie osób, które przyjęły szczepionkę, ale także po stronie organizatorów szczepienia. Wskazał tu na rektora WUM. On powinien się w całej sprawie jasno wypowiedzieć, bo w przeciwnym razie za wyjaśnienie tego weźmie się PiS, które jest w tej sprawie kompletnie niewiarygodne, bo samo ma mnóstwo za uszami, m.in. niewyjaśnione sprawy respiratorów - stwierdził Hołownia.
Ocenił też, że takie sprawy, jak wcześniejsze szczepienia osób spoza grupy "0" "wypłukują zaufanie społeczne". Znowu pojawia się przekonanie, że mamy system "znajomościowy" w dostępie do regulaminowych dóbr, jak PRL-u - dodał. Hołownia ocenił też, że ta sprawa z każdego punktu widzenia nie jest do obrony.
Każda taka historia, o tym powinni pamiętać ci, którzy szczepią i ci, którzy są szczepieni, kończy się na warszawskich Powązkach, gdzie prezes PiS Jarosław Kaczyński komunikował nam wszystkim, że "jego ból jest większy niż twój". Gdy idzie o sprawy życia i śmierci - twój status społeczny nie ma znaczenia - dodał Hołownia. Zadeklarował, że sam zaszczepi się na COVID-19 w czwartej grupie.
Szczepienia przeciw COVID-19 w Polsce
Szczepienia przeciw COVID-19 w Polsce rozpoczęły się 27 grudnia. W pierwszej kolejności szczepieni są m.in. pracownicy sektora ochrony zdrowia.
O zaszczepieniu informował tymczasem w ostatnich dniach m.in. były premier, a obecnie europoseł SLD Leszek Miller. Zaszczepieni zostali też m.in. aktorzy: Krystyna Janda, Maria Seweryn i Wiktor Zborowski, satyryk Krzysztof Materna, dyrektor programowy TVN Edward Miszczak oraz aktor, piosenkarz Michał Bajor i inni. Pełna lista 18 osób zaszczepionych poza kolejnością nie została upubliczniona.
Warszawski Uniwersytet Medyczny poinformował w ubiegłym tygodniu, że z puli dodatkowych 450 dawek szczepionek, które - niezależenie od etapu zerowego szczepień obejmującego personel medyczny - otrzymał od Agencji Rezerw Materiałowych i które musiały być wykorzystane do końca roku, zaszczepił m.in. 300 pracowników szpitali WUM oraz grupę 150 osób obejmującą rodziny pracowników, pacjentów będących pod opieką szpitali i placówek WUM, w tym 18 znanych postaci kultury i sztuki, które zgodziły się zostać ambasadorami powszechnej akcji szczepień.
W poniedziałek w jednostkach związanych z WUM rozpoczęła się szczegółowa kontrola Narodowego Funduszu Zdrowia. Jak informował rektor WUM prof. Zbigniew Gaciong, w związku ze sprawą została też powołana wewnętrzna komisja. Prof. Gaciong podkreślał ponadto, że akcji szczepień nie prowadzi WUM, a wybrana przez NFZ spółka Centrum Medyczne, której WUM jest właścicielem.