Pod koniec kwietnia portal Onet podał, że Najwyższa Izba Kontroli dysponuje dowodami i dokumentami stawiającymi w bardzo niekorzystnym świetle premiera Mateusza Morawieckiego w związku z organizacją tzw. wyborów kopertowych z maja 2020 roku. Według portalu, z lektury głównych dokumentów pokontrolnych wynika, że "Izba ma dowody stawiające w trudnym położeniu prawnym obecnego szefa rządu Mateusza Morawieckiego oraz kierującego jego kancelarią ministra Michała Dworczyka".
Według Onet Kancelaria Premiera otrzymała dwie nieformalne analizy prawne od Magdaleny Przybysz, do niedawna szefowej departamentu prawnego KPRM i Mariusza Haładyja, prezesa Prokuratorii Generalnej. Szczególnie krytyczna miała być ta autorstwa Przybysz. W siedmiostronicowej analizie stwierdza, że premier nie może nakazać Poczcie Polskiej organizowania wyborów, a jeśli podejmie taką decyzję, to musi liczyć się z odpowiedzialnością karną, odpowiedzialnością przed Trybunałem Stanu, upadkiem rządu i osobistą odpowiedzialnością finansową - wskazywał portal.
Wicepremier i minister aktywów państwowych Jacek Sasin odnosząc się w środę w Polsat News do tych informacji podkreślił, że na razie są to przecieki medialne, a nie raport NIK.Nawet jeśli uznać te przecieki medialne za prawdziwe, to akurat w stosunku do mnie, czy ministerstwa aktywów państwowych szczególnych zarzutów w tej sprawie nie ma - wskazał Sasin.
Zwrócił jednak uwagę, że sprawa organizacji tych wyborów to była odpowiedzialność całego rządu, a nie jednego premiera, wicepremiera, czy poszczególnych ministrów. Jako cały rząd działaliśmy w sytuacji nadzwyczajnej w trakcie przygotowania do tych wyborów prezydenckich - zaznaczył.
Wicepremier wskazał, że rządzących zobowiązywał wówczas konstytucyjny termin na przeprowadzenie tych wyborów, który został wyznaczony przez marszałek Sejmu. Naprawdę nie mogliśmy tego ignorować w poczuciu odpowiedzialności za Polskę - podkreślił.
"Całkowicie nieuzasadniony" postulat
Według Sasina postulat postawienia kogoś przed Trybunałem Stanu w związku z organizacją tych wyborów "jest całkowicie nieuzasadniony".
Wicepremier dodał, że nie chce oceniać działalności prezesa NIK Mariana Banasia, czy też kierowanej przez niego instytucji. To nie jest tak, że relacje pomiędzy rządem a NIK mają być bez napięć, albo czy mają być miłe. NIK jest od tego, żeby kontrolować, żeby wytykać błędy. Nawet być może zbyt ostro to robi, ale my mamy swoje argumenty i jesteśmy w stanie na te argumenty dyskutować i dyskutowaliśmy - powiedział.
Sasin zaznaczył, że gdy raport NIK w tej sprawie zostanie opublikowany, rząd będzie wówczas się do niego odnosić.