Na początku czerwca klub KO złożył w Sejmie wnioski o wotum nieufności wobec trzech ministrów: szefa MSWiA Mariusza Kamińskiego, wicepremiera i szefa MAP Jacka Sasina oraz szefa KPRM Michała Dworczyka. Uzasadniali je tym, że Najwyższa Izba Kontroli w swym raporcie zarzuciła premierowi Mateuszowi Morawieckiemu i tym trzem ministrom złamanie prawa w związku z organizacją wyborów prezydenckich w trybie korespondencyjnym 10 maja ub. roku, które się jednak nie odbyły.
Wotum nieufności wobec Kamińskiego
W poniedziałek sejmowa Komisja Administracji i Spraw Wewnętrznych negatywnie zaopiniowała wniosek KO o wyrażenie wotum nieufności wobec Kamińskiego. Za wnioskiem głosowało 14 posłów, przeciwko było 18. Nikt nie wstrzymał się od głosu.
Jest jeden jedyny powód, który sprawił, że ten wniosek został złożony: jest to odpowiedzialność – mówiła w imieniu wnioskodawców posłanka Maria Małgorzata Janyska (KO). Podkreśliła, że jest to odpowiedź na zarzuty postawione wobec ministra po kontroli NIK w związku z organizacją wyborów prezydenckich w trybie korespondencyjnym zarządzonych na 10 maja 2020 r.
Zdaniem posłanki, z raportu NIK wynikają daleko idące konsekwencje. W efekcie zmarnotrawiono i (...) wydatkowano ze skarbu państwa kwotę prawie 60 mln zł plus kwoty, które zostały również wydatkowane ze spółek skarbu państwa - Poczty Polskiej oraz Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych – powiedziała.
Zaznaczyła również, że wniosek stanowi próbę zdymisjonowania ministra ponoszącego pełną odpowiedzialność za liczne pogwałcenia prawa i normy oraz brutalne traktowanie przez policję osób uczestniczących w protestach odbywających się na jesieni 2020 r. w związku z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego skutkującym zaostrzeniem przepisów dot. dopuszczalności przerywania ciąży.
Podała także przykłady nieuzasadnionego użycia siły przez policjantów wobec protestujących, a także m.in. użycie gazu wobec posłanki Barbary Nowackiej lub zatrzymanie dziennikarki w czasie demonstracji. Posłanka przekonywała, że minister ds. wewnętrznych powinien stać na straży prawa. Analizując działania MSWiA pod wodzą pana ministra Kamińskiego jawi się obraz braku praworządności – powiedziała.
Szefa MSWiA nie było na posiedzeniu komisji
Szefa MSWiA nie było na posiedzeniu komisji. W jego imieniu występował wiceszef MSWiA Maciej Wąsik, który tłumaczył nieobecność Kamińskiego obowiązkami związanymi z pożarem w Małopolsce.
Wąsik przekonywał, że wniosek KO jest nieodpowiedzialny, niewiarygodny i napisany w sposób niechlujny. Podkreślał, że we wniosku powinny pojawiać się fakty, a nie własne przekonania. Odnosząc się do zarzutów o agresję policjantów podczas protestów, przywołał przykład zatrzymania wspomnianej dziennikarki i wyjaśniał, że kobieta była agresywna i kopnęła policjanta. W ocenie Wąsika policja podczas Strajku Kobiet zachowywała się adekwatnie do okoliczności.
Nawiązując z kolei do raportu NIK, wiceszef MSWiA ocenił, że jest "to nic innego, jak pewna informacja". Informacja, która składa się z podsumowania, czy streszczenia pięciu wystąpień pokontrolnych – zaznaczył. To jest bardzo wszystko nieczytelne i niejasne, wręcz naciągane – mówił o działaniach NIK.
Należy nałożyć na tę sytuację wzajemne relacje między prezesem NIK a państwem polskim - przyznał. I zdajemy sobie sprawę, że osoba, która do niedawna była przez opozycję odżegnywana od czci i wiary, nagle stała się bohaterem opozycji, daje paliwo opozycji do walki z rządem Prawa i Sprawiedliwości – podkreślił.
W trakcie debaty poseł Mirosław Suchoń (Polska 2050) zwracał uwagę, że powodów do odwołania Kamińskiego jest wiele. Wśród nich wymienił, m.in. próbę obejścia obowiązującego w Polsce prawa dotyczącego organizacji wyborów, jak również upolitycznienie działania służb. Jako przykład podawał m.in. "nachodzenie osób młodocianych w domu" tylko za udostępnianie informacji o proteście. Dopytywał jednocześnie wiceministra, jakie policje w demokratycznym świecie postępują w ten sposób. Pan panie ministrze, najwyraźniej za bardzo okna gabinetu ma zwrócone na Wschód - zwrócił się do Wąsika.
W odpowiedzi wiceszef MSWiA zapewnił, że okna ministerstwa nie wychodzą na Wschód, tylko na Zachód. "Patrzymy na Francję, Belgię, Holandię. Widzimy, jak działa policja w covidzie" - podkreślił przypominając, że w tym okresie panowała pandemia i był zakaz zgromadzeń.
Raport NIK-u
Szef NIK przedstawił w połowie maja raport dotyczący przygotowań do wyborów korespondencyjnych prezydenta RP, które miały się odbyć 10 maja 2020 r. NIK negatywnie oceniła proces przygotowania tych wyborów po kontroli działań: KPRM, MSWiA, MAP oraz Poczty Polskiej i PWPW; zdaniem NIK organizowanie i przygotowanie wyborów na podstawie decyzji administracyjnej nie powinno mieć miejsca i było pozbawione podstaw prawnych. Według NIK jedynym organem uprawnionym do przeprowadzenia wyborów była PKW. Izba skierowała wtedy do prokuratury zawiadomienia o uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez zarządy Poczty Polskiej i Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych.
Pod koniec maja Marian Banaś poinformował, że w związku z wynikami kontroli NIK kieruje do prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez premiera, szefów MAP i MSWiA oraz szefa KPRM.
Raport dotyczy organizacji planowanych na 10 maja ub. roku wyborów prezydenta, w których Polacy, ze względu na pandemię COVID-19, mieli głosować wyłącznie drogą korespondencyjną. Za organizację głosowania - zgodnie z ustawą z 6 kwietnia o szczególnych zasadach przeprowadzania wyborów powszechnych na Prezydenta RP zarządzonych w 2020 r. - odpowiadał minister aktywów państwowych. Ustawa weszła w życie 9 maja, wcześniej jednak wydrukowane zostały m.in. pakiety wyborcze; ich dostarczeniem miała się zająć Poczta Polska.
Wybory nie odbyły się 10 maja. Tego dnia Państwowa Komisja Wyborcza stwierdziła w wydanej uchwale, że "brak było możliwości głosowania na kandydatów" i że fakt ten jest równoważny w skutkach z przewidzianym w art. 293 Kodeksu wyborczego brakiem możliwości głosowania ze względu na brak kandydatów. Ostatecznie wybory odbyły się 28 czerwca.