Olechowski przyznał w wywiadzie dla magazynu "Polska Times", że czeka na powrót Donalda Tuska do polskiej polityki. - Uważam, że w tej chwili opozycja, która jest w dość żałosnym stanie, potrzebuje jakiegoś impulsu, przełomowego wydarzenia. Powrót pana Tuska do polskiej polityki może być takim wydarzeniem. Ale oczywiście wszystko zależy od tego, w jakim powróci charakterze - mówił.

Reklama

Czy stanie się jednym z przywódców partyjnych i wtedy z konieczności, konkurentem innych partii, jak też konkurentem ludzi wewnątrz partii, której przewodnictwo obejmuje? Czy też zaoferuje swoje usługi, swoją pomoc, swój udział do tego opozycyjnego wysiłku? Nie chodzi tu o kogoś kto powie: "Teraz będę wami kierował, a wy macie się mnie podporządkować". Tylko o kogoś, kto powie: "Pomogę wam uzyskać porozumienie; pomogę w realizacji możliwie najbardziej skutecznej współpracy". Taką rolę Tuska widzę - oświadczył Olechowski.

Nie mam pojęcia, co ogłosi Donald Tusk 3 lipca, ale jeśli będzie to przywództwo w PO, to moim zdaniem, nie będzie to pożyteczne. To będzie też oznaczało dezawuację młodszych polityków; uznanie, że oni są po prostu bezradni - dodał.

Reklama

Kierunek współpracy

Zdaniem Olechowskiego, wszyscy, którym zależy na tym, by rządy w Polsce uległy zmianie, powinni przyjąć kierunek współpracy opozycji, a nie nasilania konkurencji w tej opozycji. Dlatego - ocenił - ci, którzy zachęcają Donalda Tuska, że "trzeba ponownie ponieść i uczynić Platformę liderem obozu", nie idą w dobrym kierunku.

Olechowski wskazywał jednocześnie, że nie ma po demokratycznej stronie polityka, który ma większy autorytet, legendę, ale i doświadczenie niż Donald Tusk.

Spotkanie Budki, Trzaskowskiego i Tuska bez porozumienia

Reklama

Nie doszło do porozumienia podczas czwartkowego, wielogodzinnego spotkania Borysa Budki, Rafała Trzaskowskiego i Donalda Tuska. Spotkanie zakończyło się późnym wieczorem. Rozmowy w tym gronie mają być kontynuowane w piątek - informuje Wirtualna Polska.

Wirtualna Polska podaje, że sytuacja w Platformie Obywatelskiej przed sobotnią Radą Krajową z Donaldem Tuskiem w roli głównej robi się coraz bardziej napięta.

Rosną pretensje do Borysa Budki, który - jak twierdzą niektórzy w PO - miał ukrywać zaproszenie od Tuska dla Rafała Trzaskowskiego na wspólne spotkanie, a także do samego Tuska, który - w opinii części rozmówców z największej partii opozycyjnej - ma przedmiotowo traktować byłą szefową PO Ewę Kopacz - podkreśla portal.

Według wp.pl duża część polityków z zarządu Platformy Obywatelskiej ma żal do Borysa Budki, że ten - jak twierdzą - nie poinformował ich o swoich zamiarach rezygnacji z funkcji szefa Platformy i planach snutych z Donaldem Tuskiem.

Portal - powołując się na anonimowe źródło - przytacza też sytuację, która nie stawia w najlepszym świetle obecnego szefa PO. - Borys zorganizował w czerwcu spotkanie z Tuskiem. O to spotkanie poprosił go sam Tusk. Tyle że Donald chciał, by w tym spotkaniu uczestniczył również Rafał (Trzaskowski - przyp. red.), żeby to była wspólna rozmowa trzech liderów Platformy. Budka jednak nie poinformował o tym Rafała, a Tuskowi przekazał, że Rafał rzekomo... nie mógł się spotkać. Sprawa wyszła na jaw w środę, a Tusk z Trzaskowskim strasznie się za to na Borysa wkurzyli - słyszymy od osób zorientowanych w sprawie - informuje nieoficjalnie wp.pl.

Rezygnacja Kopacz

Taką wersję wydarzeń miał przedstawiać m.in. sam Donald Tusk. Wp.pl podaje, że polityków Platformy miał zirytować również były premier i lider PO. - O co, a właściwie o kogo poszło? O byłą liderkę PO Ewę Kopacz. Tusk bowiem chce wrócić do prezydium partii. A żeby tak się stało, z funkcji musiałaby zrezygnować właśnie była premier i minister zdrowia, a obecnie - europosłanka i wiceszefowa PO - podaje portal.

Dlaczego? Wszystko wyjaśnia statut PO. Dokument ten przewiduje bowiem, że w razie rezygnacji szefa partii (a zrezygnować ma Budka), osobą pełniącą obowiązki przewodniczącego zostaje najstarszy z wiceprzewodniczących. Obecnie jest to właśnie Ewa Kopacz. Po jej odwołaniu z władz PO (a tego chce Tusk), najstarszy byłby... Donald Tusk - dodaje.