Błaszczak w poranku Rozgłośni Katolickich "Siódma 9" był pytany o współpracę militarną z USA, oraz czy zakup czołgów Abrams dla Wojska Polskiego jest już pewny.

Te rozmowy trwają. Sama decyzja w postaci uchwały o programie wieloletnim rządu polskiego została poprzedzona rozmowami; a więc jesteśmy umówieni, co do skali, zakresu, co do tego, w jakiej wersji czołgi Abrams trafią do Polski. Podkreślam, że w najnowocześniejszej wersji, która trafia na wyposażenie armii Stanów Zjednoczonych od 2019 roku, która została przygotowana, jako przeciwwaga dla najnowocześniejszych czołgów rosyjskich T-14 Armata - powiedział minister.

Reklama

Pierwsze egzemplarze Abramsów w przyszłym roku?

Jak dodał, chodzi o czołgi "najnowocześniejsze, o dynamicznym silniku, które dają przewagę polskim siłom lądowym". Tak, jak (myśliwce piątej generacji) F-35 były skokiem technologicznym w siłach powietrznych, tak czołgi Abrams będą zmianą, jeżeli chodzi o wojska pancerne - zapewnił szef MON. Według niego, "pierwsze egzemplarze trafią na wyposażenie Wojska Polskiego już w przyszłym roku".

Reklama

Pytany, czy nie za wcześnie ogłosiliśmy ten zakup, bo skoro jeszcze negocjujemy, to być może straciliśmy dobrą pozycję negocjacyjną, minister zaznaczył, że "procedura jest ściśle określona". To jest procedura amerykańska, ona dotyczy wszelkich zakupów, które są prowadzone, jeżeli chodzi o kupowanie sprzętu wojskowego ze Stanami Zjednoczonymi - powiedział Błaszczak.

23 mld zł za czołgi Abrams

Odnosząc się do kwoty ok. 23 miliardów złotych za czołgi Abrams dla WP, szef MON zauważył, że dotyczy to wieloletniego programu. Jak dodał, Abramsy i amunicja będą jednymi z elementów "realnych zdolności obronnych" Polski.

Czołgi będą stanowić największą wartość tej sumy. Ale także jest to potężna ilość amunicji: nie symboliczna, tylko właśnie taka ilość amunicji, która niewątpliwie pomoże nam w zbudowaniu realnych zdolności obronnych. To jest (także) infrastruktura, która jest konieczna, żeby czołgi Abrams stacjonowały - powiedział minister.

Czołgi "na wschód od Wisły"

Reklama

Według szefa MON, najważniejsze jest, że 250 najnowocześniejszych czołgów na wschód od Wisły "realnie odstraszy agresora". Bo agresor będzie miał świadomość tego, że Polskie Siły Zbrojne są wyposażone w czołgi, które dają Polsce przewagę - podkreślił minister.

Błaszczak został też zapytany, czy takie zakupy "nie odbiją się rykoszetem na polskiej zbrojeniówce", przed czym przestrzegają m.in. związkowcy z niektórych firm zbrojeniowych w Polsce, którzy twierdzą, że lepiej modernizować nasze czołgi, czy b. minister obrony Tomasz Siemoniak, który stwierdził, że "to gwóźdź do trumny" Polskiej Grupy Zbrojeniowej.

Kiedy podjęliśmy decyzję o remontowaniu naszych czołgów T-72, to też byłem krytykowany przez tych samych ludzi. Ale my konsekwentnie modernizujemy czołgi. My nie chcemy zastępować jednych czołgów innymi. Naszym dążeniem jest to, żeby Wojsko Polskie było liczniejsze, więc wykorzystamy wszystkie czołgi" - odpowiedział szef MON. Zaznaczył, że polski przemysł "ma kompetencje, jeżeli chodzi o czołgi T-72, jeżeli chodzi o modernizację, o budowę, o remonty". I oczywiście tego nie zaniechamy - zapewnił.

W ocenie ministra, "gorzej jest" w przypadku niemieckich czołgów Leopard, gdyż "niemiłosiernie długo ciągnie się cały proces ich modernizacji". Przypomniał, że opóźnienia wynikają z tego, że "kupione zostały czołgi w złym stanie technicznym".

Porównując Leopardy z Abramsami, Błaszczak podkreślił, że "zamówiliśmy nowe czołgi". Abramsy są nowymi czołgami, a koalicja PO-PSL doprowadziła do tego, że trafiły na wyposażenie Wojska Polskiego czołgi stare, wyeksploatowane, takie, które musimy remontować, a polski przemysł zbrojeniowy ma olbrzymie kłopoty, żeby tę modernizację przeprowadzić.

"Będą broniły Polski, Warszawy"

Wskazał także na plany rozmieszczenia Abramsów na wschodzie, a nie - jak za czasów rządów PO-PSL - na zachodzie Polski. Czołgi Abrams będą stacjonowały w Polsce na wschód od Wisły. Będą broniły Polski, Warszawy, będą odstraszały ewentualnego agresora. W odróżnieniu od koalicji PO-PSL, my czołgi ustawimy na wschodzie naszego kraju, bo one wtedy będą bronić właśnie naszej ojczyzny. Oni - koalicja PO-PSL - Leopardy, które pozyskali, ustawili w Żaganiu. A więc ustawienie czołgów w Żaganiu bezpieczeństwu Polski na pewno nie służy - podkreślił.

Jeżeli zajmiemy geopolityką, to zauważymy, że od wieków są szlaki, którymi posługuje się wojsko. One wynikają z uwarunkowań geograficznych, a więc od Bramy Smoleńskiej na Nizinę Polską wiedzie szlak (możliwego ataku) - zaznaczył.

Śmigłowce

Minister był też pytany o wcześniejsze obietnice zakupu nowych śmigłowców budowanych w Polsce przez polskie firmy. Kupujemy (śmigłowce) w polskich firmach. Sprzedano rzeczywiście (polskie firmy); PZL Świdnik został sprzedany, Leonardo kupiło PZL Świdnik; zamówiliśmy śmigłowce do zwalczania okrętów podwodnych, zamówiliśmy w Świdniku, a więc to Świdnik jest wykonawcą tego zlecenia. A że jest to firma międzynarodowa, a więc elementy tych śmigłowców są produkowane w Świdniku, w Wielkiej Brytanii, we Włoszech. Natomiast jest to zamówienie dokonane w Świdniku - mówił Błaszczak.

Przypomniał, że w Polsce są teraz dwie firmy produkujące śmigłowce, a w PZL Mielec rząd Zjednoczonej Prawicy zamówił śmigłowce Black Hawk dla wojsk specjalnych. Wcześniej, kiedy rządziła koalicja PO-PSL, nie było żadnego zamówienia. Żadne zamówienie do Mielca nie trafiło - zaznaczył. Powtórzył, że w drugiej firmie - w Świdniku - zamówiono śmigłowce do zwalczania okrętów podwodnych.

Przypomniał także, że koalicja PO-PSL "chciała wprowadzić do Polski trzecią firmę" z tej branży. Czyli mielibyśmy trzeciego producenta. Oczywiście na terenie Polski byłyby te śmigłowce jedynie składane potrzeby Wojska Polskiego - zaznaczył. Podsumowując szef MON stwierdził, że gdyby zawarto taki kontrakt, to tak polityka PO-PSL doprowadziłaby w konsekwencji "do zamknięcia fabryk w Mielcu i w Świdniku". My uratowaliśmy sytuację - dodał Mariusz Błaszczak.