W publikacji "Czy Tusk już szuka posady?" Terlecki zadaje pytanie, czy warto zajmować się liderem PO i "jego planami podporządkowania sobie całej opozycji i pokonania rządu PiS - nie drogą wyborów, bo na to się nie zanosi – ale poprzez uliczne awantury i nacisk zagranicy?".

Reklama

Terlecki zwraca uwagę, że "wiadomość o odebraniu mu prawa jazdy i nałożeniu mandatu po przekroczeniu prędkości na terenie zabudowanym o ponad 50 km/godz., została w TVN podana jedynie z jego krótkim komentarzem, że kara jest słuszna". - Czyli: Polacy, nic się stało. Każdy, a tym bardziej Tusk, może przekroczyć prędkość, byle nie kwestionował kary. Może mu się spieszyło? Gdyby kary nie przyjął i zaskarżył ją do sądu, z pewnością wyrok byłby dla niego pomyślny i nie poniósłby żadnych konsekwencji. Nadzwyczajna kasta już by o to zadbała. Ponieważ jednak podporządkował się karze, sądowego skandalu nie będzie - pisze wicemarszałek Sejmu.

Zauważa też, że niedawno Tusk ogłosił, iż odbył podróż po Europie i spotykał się tam z ważnymi politykami. - Rzekomo po to, aby ich przekonywać, że w konflikcie z Białorusią racja jest po polskiej stronie. Z kim się spotykał? Tego nie chciał powiedzieć. Kto i o czym w Berlinie czy Brukseli chciał rozmawiać z Tuskiem? Może kanclerz Merkel przed telefonami do Putina i Łukaszenki? Złamała unijną solidarność i naraziła się na śmieszność: ot, jeszcze jeden dowód na niemiecką megalomanię, a równocześnie popis naiwności odchodzącej na emeryturę kanclerz, której zaskakujący występ wykorzystano w rosyjskiej i białoruskiej propagandzie - wskazuje Terlecki.

Tusk zawiódł

Zadaje też pytanie: "Czy Tusk jest jej jeszcze do czegoś potrzebny?" - Zawiódł pokładane w nim nadzieje, pojechał do Polski, ale nie przywrócił do władzy tych, którzy obiecują, że politykę wobec Brukseli i Berlina będą prowadzić na kolanach. Okazał się nieskuteczny, a jego możliwości wpływania na sytuację w Polsce mocno przesadzone. Co teraz? - zastanawia się wicemarszałek Sejmu.

Jako odkurzony lider partii niczym się nie zasłużył. Lewica wyśmiała jego propozycje sojuszu, Hołownia woli poczekać na rozwój wydarzeń, nawet PSL z jednoprocentowym poparciem nie chce i tego stracić w toksycznym związku z Tuskiem. Platforma jak nie miała żadnej propozycji dla Polaków, tak nie ma jej nadal, zagubiona wobec poparcia, jakie Europa udziela polskiemu rządowi. Jeszcze walczy o to, żeby Polska nie dostała unijnych pieniędzy, jeszcze liczy na paraliż sądów w wykonaniu skorumpowanej kasty, jeszcze wierzy, że pandemia osłabi rząd, ale energii i siły już nie ma - pisze Terlecki.

Jak dodaje, "Tusk obiecywał ofensywę w mediach, ale wycofał się po pierwszych niepowodzeniach i trudnych pytaniach". - Zapowiadał wielkie manifestacje, ale chętnych do słuchania jego narzekań zabrakło. Chciał objechać całą Polskę, ale wobec mizernego zainteresowania oraz nieprzychylnych komentarzy i z tego zamiaru zrezygnował. Na koniec okazał się nieodpowiedzialnym kierowcą. Pewnie rozpytuje już w Brukseli, czy nie zwalnia się jakaś spokojna posada, odpowiednia dla jego dawnych zasług. Prawdopodobnie Niemcy pomogą mu i tym razem, może znajdzie się coś w niemiecko-rosyjskich spółkach? Zakończenie kariery nie zapowiada się różowo, ale wyjechać powinien wcześniej zanim Platforma zorientuje się, że jest większym obciążeniem niż zyskiem, a wtedy jego konkurenci pozbędą się go równie bezwzględnie, jak on skazywał na polityczną banicję swoich zaufanych towarzyszy - czytamy.