Jak przekazał prok. Blajerski, zgoda sądu umożliwiłaby poszukiwanie Giertycha listem gończym w związku ze sprawą dotyczącą przywłaszczenia 72 mln zł na szkodę giełdowej spółki Polnord. Z informacji przekazanych przez lubelską prokuraturę wynika, że śledczy zamierzają postawić prawnikowi dodatkowe zarzuty prania brudnych pieniędzy i wyrządzenia spółce 4,5 mln zł szkody pod pozorem umowy, na reprezentowanie Polnordu przez kancelarię prawną Giertycha przed Naczelnym Sądem Administracyjnym.

Reklama

"Rzekome honorarium zostało przekazane w gotówce w wysokości 2 mln zł, a 2,5 mln zł – w postaci sześciu mieszkań, w atrakcyjnych lokalizacjach w Sopocie i Warszawie" - przekazał Blajerski. Dodał, że kancelaria Giertycha nie podjęła żadnych merytorycznych działań uzasadniających wypłatę 4,5 mln zł wynagrodzenia. Kwotę tę określił też jako "drastycznie odbiegającą od realiów rynkowych".

Giertych odrzuca tezy śledczych

Z informacji podanych przez prokuraturę wynika, że mec. Giertych nie pojawił się na zaplanowanym na ubiegły wtorek przesłuchaniu w tej sprawie. Według prokuratury był to już 21 termin wskazany przez śledczych, na którym Giertych się nie stawił. Jak przekonuje prokuratura, zebrane w śledztwie nowe dowody wskazują na to, że doszło do przestępstwa, z którego mecenas czerpał osobiste korzyści i uzasadniają postawienie mu dodatkowych zarzutów.

Wcześniej poznański sąd orzekł, że zarzuty w tej sprawie wobec adwokata ogłoszono nieskutecznie i uchylił stosowane wobec niego środki zapobiegawcze. Giertych odpiera twierdzenia śledczych. Argumentuje, że wezwania kierowane przez prokuraturę są bezprawne, a on sam "nie popełnił nigdy żadnego przestępstwa". W ubiegłym tygodniu pisał na Facebooku: "Spokojnie oczekuję na zapowiedziany wniosek o aresztowanie mnie w związku z dzisiejszym brakiem stawiennictwa. Ponieważ wiem, że nie popełniłem nigdy żadnego przestępstwa, to jestem spokojny o efekt tego wniosku".