"Heilbronner Stimme” zastanawia się też, czy "kanclerz naprawdę uważa, że Putin inaczej oceniłby rozpoczęty w tym tygodniu proces wymiany broni ze Słowenią (która wyśle w zamian swoje czołgi T-72 Ukrainie - PAP), niż byłoby to w przypadku bezpośredniej dostawy broni z Niemiec na Ukrainy”.

Reklama

"Nawet ciągłe odwoływanie się Scholza do skoordynowanych działań krajów NATO nie pokrywa się z faktami, ponieważ wielu sojuszników, takich jak USA, Francja czy Holandia, od dawna dostarcza ciężkie uzbrojenie na Ukrainę” – dodaje "Heilbronner Stimme” i zauważa, że presja na kanclerza będzie wzrastać, szczególnie że na przyszły tydzień Unia zapowiedziała złożenie do Bundestagu wniosku o dostawę ciężkiej broni dla Ukrainy.

"Scholz przyparty do ściany"

Ten plan Unii może być ryzykowny, i to dla wszystkich stron, ale w pierwszej kolejności dla kanclerza Scholza – zauważa gazeta "Pforzheimer Zeitung” i dodaje, że Scholz "pełni urząd dopiero od kilku miesięcy, ale już został przyparty do ściany”.

Reklama

"Jego dotychczasowa taktyka odpierania zarzutów nieporadnymi frazesami teraz zaczyna się na nim mścić. I słusznie” – komentuje "Pforzheimer Zeitung”. "Teraz, jeśli wniosek Unii uzyska większość, będzie to ciężką porażką kanclerza. Zasadniczo musiałby wtedy zgłosić wniosek o wotum zaufania”.

"To równocześnie ryzykowny krok dla całej koalicji rządowej.(…)z kolei Unia ryzykuje utratą reputacji, wykorzystując wojnę do intryg politycznych. W ten sposób nie zyskuje się współczucia” – podsumowuje „Pforzheimer Zeitung”.

"Szkoda, że kanclerz Scholz nie wyjaśnił motywów swojej zwłoki tak dokładnie już wcześniej” – komentuje piątkowy wywiad w "Spieglu” dziennik "Frankfurter Rundschau”.

"Wtedy prawdopodobnie nie wyszedłby na prokrastynatora, lecz polityka, który w obliczu złożonej sytuacji balansuje między wsparciem militarnym i pomocą dla Ukrainy z jednej strony, a potencjalnymi zagrożeniami dla bezpieczeństwa kraju, takimi jak wojna nuklearna, żądania własnej partii, koalicjantów i zachodnich sojuszników”.

"Czy wywiad ten coś zmieni, to się dopiero okaże. Na pewno jednak debata publiczna powinna mniej dotyczyć osoby kanclerza, a bardziej skupić się na tym, jak faktycznie można pomóc ludziom w Ukrainie” – dodaje "Frankfurter Rundschau”.