Sądzę, że jeżeli te treści, które wynikają z tych maili są prawdziwe, no to posługiwanie się tego typu kanałem, a praktycznie rzecz biorąc otwartym kanałem, do prowadzenia takich dywagacji różnego rodzaju politycznych, było mało rozsądne. To na pewno - powiedział prezydent Duda odpowiadając w Radiu Zet na pytanie ze strony byłego rzecznika rządu Donalda Tuska i sekretarza generalnego Platformy Obywatelskiej Pawła Grasia, który chciał się dowiedzieć, co prezydent sądzi o aferze mailowej Michała Dworczyka.
Dopytywany przez Radio Zet, czy te treści "kompromitują ludzi, którzy wymieniają tę korespondencję", Andrzej Duda odparł: No wie pan, powiem tak, jestem w świecie polityki od lat, może nie bardzo, bardzo długo, ale od 2006 roku w nim jestem; więc to już chwilę trwa i uśmiecham się często nad hipokryzją w wypowiedziach niektórych polityków tutaj, zwłaszcza opozycyjnych, wobec tych maili. Bo też przypomnijmy sobie taśmy, te słynne taśmy Platformy (Obywatelskiej) nagrywane w restauracjach; jakim tam językiem operowano, o jakich sprawach tam rozmawiali i byli w tym także i politycy opozycji - przypomniał.
W konkluzji prezydent Duda stwierdził: Więc po prostu w świecie polityki czasem rozmawia się w sposób brutalny i czasem są też prowadzone różnego rodzaju polityczne gierki. One wychodzą w takich różnych rozmowach nagranych w taki, czy inny sposób, czy w takich różnych właśnie przejętych mailach, w taki czy inny sposób. No to po prostu jest taka niezbyt ładna kuchnia polityki.
Czym jest afera mailowa?
W czerwcu ub.r. szef KPRM Michał Dworczyk oświadczył, że w związku z doniesieniami dotyczącymi włamania na jego skrzynkę email i skrzynkę jego żony, a także na ich konta w mediach społecznościowych, poinformowane zostały stosowne służby państwowe. Stwierdził jednocześnie, że w skrzynce mailowej będącej przedmiotem ataku hackerskiego nie znajdowały się żadne informacje, które miały charakter niejawny, zastrzeżony, tajny lub ściśle tajny.
W lipcu br. część mediów informowała o opublikowanych w sieci zrzutach ekranu mających pokazywać korespondencję mailową szefa KPRM Michała Dworczyka ze stycznia 2019 r., w której miał relacjonować premierowi Mateuszowi Morawieckiemu rozmowę z prezes TK Julią Przyłębską, dotyczącą trzech spraw oczekujących w TK na rozstrzygnięcie.
Przyłębska odnosząc się do tych doniesień w telewizji wPolsce.pl podkreśliła, że nigdy nie omawiała i nie omawia spraw z politykami. Natomiast patrząc na tego maila, nawet gdyby takie informacje były, to są to informacje jakby powszechnie znane - mówiła. Zaznaczyła, że w żadnej ze spraw, które pojawiają się w rzekomych mailach nie przewodniczyła składom orzekającym, ani nawet w nich nie była. Odpowiadając na kolejne pytania zapewniła, że nie pamięta "takiej rozmowy" z Dworczykiem. Natomiast kwestie pytań co się dzieje w sprawie, to zdarzają się z uczestnikami postępowania"- zaznaczyła. Odnosząc się do zarzutów, że TK wydaje wyroki na zamówienie, prezes Przyłębska o odparła, że "to są totalne bzdury".
W lipcu premier Mateusz Morawiecki powiedział, że za prowokacjami i włamaniami na skrzynki polityków stoją rosyjskie i białoruskie służby, których celem jest skłócenie Polaków i klasy politycznej. Premier podkreślił, że potwierdzają to ekspertyzy amerykańskich firm "wyspecjalizowanych w zakresie cyberbezpieczeństwa".