"Czy popierasz wyprzedaż państwowych przedsiębiorstw" - to treść pierwszego z puli pytań referendalnych, które zaprezentował dziś w partyjnym klipie prezes PiS Jarosław Kaczyński.

Reklama

Kolejne poznamy w najbliższych dniach, a na najbliższym posiedzeniu Sejmu (16-17 sierpnia) zostanie przyjęta uchwała zarządzająca referendum na 15 października. Tym samym dziś w praktyce zaczęła się prekampania referendalna, równoległa do wyborczej.

Kwestia migracji

Można się spodziewać, że jedno z kolejnych pytań będzie, zgodnie z zapowiedziami, dotyczyć kwestii migracji. Sądząc po treści pierwszego z nich, można już robić zakłady o to, jak zostanie ono sformułowane (kilka propozycji na końcu tekstu).

Reklama

Co do pozostałych pytań, to już czyste spekulacje, bo PiS jest wyjątkowo szczelny w tej kwestii i co więcej - jak twierdzi jeden z naszych rozmówców z tej partii - do mediów czasem są wręcz wypuszczane zwykłe "fałszywki", by zmylić dziennikarzy i politycznych przeciwników. Mimo to pojawiają się doniesienia, że może się jeszcze pojawić pytanie dotyczące wieku emerytalnego, polityki socjalnej państwa czy kwestii unijnych (np. związane z pakietem klimatycznym czy utrzymaniem zasady jednomyślności krajów członkowskich w fundamentalnych sprawach).

Jedno pytanie, trzy wątpliwości

Zatrzymajmy się jednak przy tym, co wiemy oficjalnie, czyli pytaniu o "wyprzedaż" państwowych spółek. Bo choć wciąż mówimy tylko o jednym pytaniu, to już wywołuje ono kilka kolejnych pytań i wątpliwości.

Po pierwsze, czego konkretnie dotyczy postawiony przez PiS problem? Czy w Polsce trwa jakaś wzmożona, fundamentalna dyskusja o to, czy sprywatyzować PGE albo PGNiG? Czy jesteśmy w przededniu faktycznego zdecydowania, co zrobić z jednym z narodowych czempionów? Ostatnia wielka transakcja, która wzbudzała jakiekolwiek emocje, dotyczyła sprzedaży części Lotosu i Rafinerii Gdańskiej saudyjczykom, przy okazji fuzji z Orlenem. Sprawa się dokonała, więc pytanie referendalne już na wstępie sprawia wrażenie stawianego po fakcie oraz dotyczącego zdarzeń przyszłych i niepewnych.

Po drugie, skoro na dziś temat wyprzedaży spółek jest hipotetyczny (PiS straszy, że po dojściu opozycji do władzy nastąpi kolejna fala prywatyzacji państwowego majątku), to na co właściwie uczestnicy referendum mieliby się zgadzać lub nie? Kto sprzedaje, kto kupuje i co jest przedmiotem transakcji? Załóżmy jednak, że referendum jest ważne, a większość głosujących wybrała odpowiedź "nie". Jaki w praktyce mandat daje to temu czy innemu rządowi? Czy na kanwie takiego referendum (które samo w sobie nie jest prawnie wiążące) rząd przygotuje ustawę zabraniającą wyprzedaży, w całości lub w części, państwowych spółek?

Po trzecie, sama treść pytania jest dość oryginalnie sformułowana. Choć intuicyjnie chodzi po prostu o "sprzedaż" państwowych przedsiębiorstw, to jednak zdecydowano się na słowo "wyprzedaż". Różnica, wbrew pozorom, jest zasadnicza. Zgodnie z definicją słownika PWN, "wyprzedaż" oznacza "sprzedawanie czegoś po obniżonych cenach, np. przy likwidacji sklepu". A więc nie chodzi tu o jakieś systemowe zablokowanie sprzedaży tej czy innej państwowej spółki, tylko o to, by nie sprzedawać ich za bezcen. A to, czy jakaś transakcja zostanie zakwalifikowana jako "atrakcyjna sprzedaż" czy "desperacka wyprzedaż", zdecyduje sam sprzedający. Czyli rząd.

Po co ten plebiscyt

O ile wcześniej można było jedynie podejrzewać, o tyle dziś trudno mieć wątpliwości, jakie intencje związane z referendum przyświecają rządzącym. Bo czy partia, która przez osiem lat swoich rządów nie zorganizowała żadnego ogólnokrajowego plebiscytu (a próbę zorganizowania go przez prezydenta sama zablokowała), dziś rzeczywiście chce pytać Polaków o zdanie? Obawiam się, że bardziej chodzi o kampanijne profity, do osiągnięcia których referendum ma być tylko instrumentem. A tych potencjalnych korzyści dla PiS jest co najmniej kilka.

Przede wszystkim kampania referendalna jest wygodniejsza w prowadzeniu niż kampania wyborcza. Tu praktycznie każdy może prowadzić agitację (zgodnie z ustawą - obywatele, partie polityczne, stowarzyszenia, fundacje oraz "inne podmioty") i nie obowiązują żadne limity kampanijne. Co więcej, obie kampanie będą się przenikać i trudno będzie rozdzielić, co jeszcze jest działaniem informującym o plebiscycie, a co zwykłą agitacją wyborczą. Będzie to więc istotny "booster" kampanii wyborczej Prawa i Sprawiedliwości, którego dodatkową zaletą będzie możliwość przykrywania w kampanii innych, niewygodnych tematów dla obozu rządzącego. Widać, że sztab PiS co do dnia rozpisał plan kampanii referendalnej i już na samym początku postanowił zbudować napięcie, sącząc po jednym pytaniu referendalnym dziennie.

Co jednak ważniejsze, treść pierwszego ujawnionego pytania rodzi podejrzenia, że może być to instrument do profilowania wyborców na potrzeby głosowania w wyborach parlamentarnych. Nie jest tajemnicą, że spora część wyborców dokonuje decyzji o tym, kogo poprzeć, dopiero w lokalu wyborczym, widząc listę kandydatów i na szybko odświeżając swoją polityczną pamięć. Jeśli wcześniej wypełnią kartę referendalną, zawierającą tak tendencyjne pytania jak to pierwsze, to potem może mieć to przełożenie na to, na kogo chwilę potem zagłosują w wyborach. Zadziałać tu może mechanizm tzw. pytań podprowadzających, stosowanych w niektórych sondażach. Przykładowo, najpierw pada w nich pytanie o sprawy, które dana partia bierze na swoje sztandary, a dopiero potem pojawia się pytanie, na kogo odda się głos. Już niejednokrotnie widzieliśmy takie sondaże, w których mało znaczące formacje potrafiły uzyskiwać podejrzanie wysokie wyniki - właśnie dzięki takim podprogowym zabiegom. Warto odnotować, że nawet w dzisiejszym klipie z udziałem Jarosława Kaczyńskiego przez 2-3 sekundy widać, jaka jest "prawidłowa" odpowiedź na postawione pytanie.

"Czekamy, aż prezes Kaczyński ujawni wszystkie pytania"

Na razie czekamy, aż prezes Kaczyński ujawni wszystkie pytania. Nasz rozmówca z PiS, pytany o treść wszystkich pytań referendalnych, stwierdził jedynie, że na pewno nie będą to tematy, których ocena może być 50/50 (co rodziłoby ryzyko odpowiedzi nie po myśli partii), tylko takie, co do których PiS ma poczucie, że ma w nich monopol na rację. Dlatego na koniec pozwolę sobie na kilka niewiążących propozycji:

"Czy popierasz skuteczne zwalczanie nielegalnej migracji?"

"Czy popierasz podwyższenie świadczenia 500 plus na 800 plus"?

"Czy to dobrze, że rząd obniżył wiek emerytalny, odwracając tym samym reformę rządu PO-PSL?"

"Czy popierasz politykę wobec UE, w ramach której Polska zachowuje swoją suwerenność?"

"Czy Niemcy powinni wypłacić Polsce reparacje za II wojnę światową?"