Choć w ostatnich dniach to Koalicja Obywatelska była raczej w defensywie - głównie przez to, że PiS zagarnął kampanijną agendę, sącząc dzień po dniu czy to treść pytań referendalnych, czy to ujawniając kolejne propozycje programowe - to jednak sobotnia konwencja pokazała, że w szeregi KO wróciły zasoby brakującej dotąd energii. Formacja postanowiła przyciągnąć naszą uwagę "100 konkretami" na pierwszych sto dni nowego rządu.

Reklama

Konwencja KO

Donald Tusk postawił na prostą, ale dynamiczną formułę. Tym razem nie ograniczył się jedynie do atakowania PiS i przekonywania o degrengoladzie polskiej państwowości. Lider PO diagnozował konkretne problemy i od razu wskazywał na propozycje ich rozwiązania. Nawet najwierniejsi medialni akolici PiS nie mogą już twierdzić, że programem PO jest jego brak (choć to właściwie nigdy nie była prawda).

Tusk, podobnie zresztą jak Kaczyński w swoim dzisiejszym przemówieniu, zaczął od przypomnienia już zgłoszonych postulatów, takich jak podwyższenie kwoty wolnej z 30 tys. do 60 tys. zł. Dodał, że przy takim rozwiązaniu osoby starsze z emeryturami do 5 tys. zł nie będą płacić podatku dochodowego. Nie do końca tylko wiadomo, w jaki sposób doliczył się, że to samo dotyczy osób pracujących z wynagrodzeniem do 6 tys. zł (6000 x 12 miesięcy = 72 tys. zł, a nie 60 tys.). Pojawiły się też - także wcześniej ogłaszane - propozycje dotyczące np. wypłaty przez ZUS chorobowego już od pierwszego dnia nieobecności w pracy, podatku kasowego (płaconego dopiero, gdy jest wystawiona faktura), państwowe finansowanie in vitro czy postulaty dotyczące kobiet. - Każda kobieta będzie miała prawo do bezpłatnego znieczulenia przy porodzie, bezpłatnych badań prenatalnych i to polska kobieta zdecyduje o swoim macierzyństwie - zapowiedział Tusk.

Reklama

"100 konkretów" KO zostało podzielonych na kilkanaście obszarów, takich jak rodzina, młodzi, seniorzy, kobiety, przedsiębiorcy, zdrowie, podatki, mieszkania czy energetyka. I o ile PiS nauczył się od Platformy, że "wybory wygrywa się w Końskich" (słynne powiedzenie Grzegorza Schetyny po przegranych przez Trzaskowskiego wyborach prezydenckich), o tyle Platforma nauczyła się od PiS, że nie ma co się krygować w kategorii rozdawnictwa, jeśli to może powieźć do wyborczego zwycięstwa. Wśród ciekawszych propozycji ze "100 konkretów" wymienić można np. 600 zł dopłaty na wynajem mieszkania dla młodych, "urlop dla przedsiębiorców" (jeden miesiąc wolny od składek na ubezpieczenia społeczne i świadczenie urlopowe w wysokości połowy płacy minimalnej), ryczałtowy system rozliczania składki zdrowotnej, obniżka VAT dla sektora beauty do 8 proc., drugą waloryzację emerytur i rent, gdy inflacja będzie przekraczała 5 proc., podwyżki dla nauczycieli o 30 proc. (nie mniej niż 1,5 tys. zł brutto) czy wreszcie zniesienie podatku Belki (dla oszczędności i inwestycji w tym także na GPW, do 100 tys. zł, powyżej 1 roku).

Konwencja PiS

PiS w zasadzie powtórzył wyborczy wist z 2015 roku. Głównym kampanijnym wehikułem ma być 500 plus podwyższone na 800 plus oraz obniżka wieku emerytalnego - tym razem w formie wprowadzenia emerytur stażowych. Coś, co do tej pory rząd deklarował jako otwartość na postulaty związkowców z Solidarności, ma się zmaterializować w formie kolejnej zmiany prawa. Kobiety uzyskałby prawo do przejścia na emeryturę po przepracowaniu 38 lat, a mężczyźni 43 lat. To ma być obietnica, która na finiszu kampanii przeważy szalę na rzecz PiS, wywołując z domu na wybory niezdecydowanych i wahających się, a jednocześnie zdeprymować wyborców opozycji.

Choć w praktyce oznacza to kolejny krok wstecz i kolejne dociążenie systemu emerytalnego. Kampanijnie postulat wprowadzenia emerytur stażowych został wkomponowany we wszystkie obietnice, które zostały opakowane jako osiem konkretów PiS - łącznie z 800 plus, bezpłatnymi autostradami, ale także rozwiązaniami zgłoszonymi ostatnio jako „Przyjazne osiedle", „Dobry posiłek w szpitalu", "Polska półka" czy „Bon wycieczkowy dla młodzieży". To kontra wobec 100 konkretów KO. PiS liczy, że mniejsza liczba będzie bardziej czytelna. Sama konwencja PiS była jednak mocno rutynowa, wystąpienie prezesa partii wskazywało na zasługi PiS, co znamy dobrze z wystąpień w trakcie kampanijnych wieców. Przy okazji Jarosław Kaczyński, mówiąc o cyfryzacji, infrastrukturze czy międzynarodowej pozycji Polski, chwalił pisowskich ministrów, odpowiedzialnych za te działki, a którzy startują w wyborach. W kontekście programu mowa była o pomysłach na najbliższe dwie kadencje, ale także o wizji na dziesięciolecia.

Ostatnia część programu to wizja Polski wagi ciężkiej, wizja postępu gospodarczego, supernowoczesnej gospodarki, to wizja odzyskiwania Polski - zakończył wystąpienie Kaczyński. Nie zabrakło w nim złośliwości i zarzutów pod adresem PO i jej lidera Donalda Tuska. Na konwencji PiS wystąpiła też Elżbieta Witek, premier Mateusz Morawiecki oraz Paweł Kukiz, który zapowiedział wprowadzenie ordynacji mieszanej.

Czy konwencje przeważą?

PiS postawił na tony dobrze znane i postulaty, które są echem propozycji, które dały mu już zwycięstwo. Sama konwencja rządzącej partii nie skrzyła się jednak od fajerwerków, Przeciwnie - miała przypomnieć wyborcom melodię, którą już dobrze znają. Jarosław Kaczyński uraczył wszystkich nie tyle przemową wiecową, ile czymś w rodzaju wykładu akademickiego - z nie zawsze klarownymi tezami, zakreślaniem wielkich wizji, odwoływaniem się do wartości, a przez to momentami wiejącego nudą.

Z kolei PO postanowiła nie tylko na Tuska, ale promocję wielu pomysłów przez poszczególnych polityków na scenie pojawili się m. in. Kamila Gasiuk Pihowicz, Izabela Leszczyna, Barbara Nowacka, Adama Szłapka, Słąwomir Nitras, Bartosz Arłukowicz. W konferencyjnym stylu opowiadali o poszczególnych pomysłach.

Pytanie, która wyborcza strategia na końcu okaże się skuteczna - czy PiS, który precyzyjnie rozłożył kampanię na etapy, przez co dotąd narzucał tematy w kampanii, a dziś w zasadzie nie miał nic nowego do dodania (poza emeryturami stażowymi, które i tak są podbiciem propozycji prezydenta z 2021 r.), czy może KO, która ujawniła główne punkty programowe, podobnie jak to zrobiła z listami kandydatów do Sejmu i Senatu (czyli wyłożyła wszystko na raz, przez co temat może medialnie krócej pożyć i jednocześnie dać rywalom czas na znalezienie słabych punktów).

Obie konwencje mają dostarczyć paliwo na finalny etap kampanii, choć PiS chce wkrótce wrócić do sprawy referendum, bo liczy, że ta kwestia przeważy wyborczą szalę.