Współczesna propaganda: Trzy kolory języka polityki

Wszystko zaczyna się od propagandy, którą tak namiętnie umiłowały sobie reżimy poprzedniego stulecia. To właśnie ona ma oddziaływać na wyborcę, kształtując w nim pożądane postawy i poglądy polityczne. W latach 30. XX w. opracowano w USA listę siedmiu najczęściej stosowanych w przedwyborczej rywalizacji zabiegów propagandowych.

  • powoływanie się na autorytety,
  • piękne ogólniki,
  • aksjomatyczność dowodów,
  • dołączanie epitetów,
  • ludowość,
  • owczy pęd,
  • tasowanie kart.
Reklama

To, jaką będzie miała formę i jakim językiem będzie się posługiwać propaganda wyborcza, zależy od tego, jaki kolor przybierze, a te mogą być aż trzy: biały (propaganda otwarcie ujawniająca źródło i zamiary), szary (propaganda niejednoznacznie ujawniająca źródła i intencje) oraz czarny (propaganda, która ma sprawiać wrażenie, że została przygotowana przez tych, którym ma politycznie zdyskredytować).

Reklama

Język polityki kieruje się stałymi, niezmiennymi prawami. Oczywiście, każda kampania dostarcza pewnych nowych treści i wątków. Niemniej ogólne strategie stosowane przez strony sporu politycznego pozostają bez zmian. Warto mieć świadomość ich funkcjonowania, gdyż przekłada się ona na umiejętność dokonywania trafnych wyborów – wyjaśnia dla dziennika.pl prof. UAM dr hab. Joanna Smól, Instytut Filologii Polskiej UAM.

Reklama

Kampania negatywna: Czarne sztuczki w natarciu

W Polsce ciągle krzywdzące dla branży Public Relations określenie "czarny PR” odnosi się do negatywnej kampanii wyborczej i szarej lub czarnej propagandy politycznej. Tyle że propaganda to nie jest Public Relations, a PR nie jest czarny tylko etyczny, a ten, który etycznym nie jest, to już nie jest PR, tylko negatywna kampania. Na szczęście niefortunne określenie zastępuje się coraz częściej amerykańskim "black magic” – "czarne sztuczki”. Ich cel jest oczywisty – bezpardonowo zdyskredytować politycznego przeciwnika i wyjść na prowadzenie w sondażach, a potem odnieść zwycięstwo w wyborach. Specjaliści od "czarnych sztuczek” chętnie sięgają po kilka sprawdzonych chwytów gwarantujących wyborczy sukces, jak choćby:

  • przekonywanie o swej rzekomej wszechwiedzy i wszechobecności,
  • wielokrotne powtórzenia,
  • mówienie ćwierć i pół prawdy,
  • uogólnianie zjawisk jednorazowych i wyolbrzymianie szczegółów,
  • zachęcanie do naśladownictwa, granie na ambicji,
  • identyfikowanie i demonstrowanie swej „normalności”.

Powyższe chwyty wykorzystuje się jako narzędzia w technikach wyniszczania politycznego przeciwnika, także w trakcie kampanii wyborczych. Wśród technik warto wymienić choćby te najbardziej popularne:

  • niszczenie reputacji,
  • stereotypizacja i negatywne kategoryzacje,
  • fałszywy obraz.

W wymienionych wyżej technikach najważniejszą jest manipulacja – królowa negatywnych kampanii. To dzięki niej pojawia się, m.in. dezinformacja, dezorientacja, prowokacja, nagonka i najważniejsza oraz najbardziej pożądana – dyskredytacja politycznego przeciwnika, zafundowanie mu negatywnego wizerunku i braku wiarygodności.

Jak słuchać języka polityki, żeby dobrze go zrozumieć?

Zdaniem ekspertów zajmujących się analizą języka polityki najważniejsza jest w kampanii wyborczej weryfikacja informacji. Wyborcy powinni z pewnym sceptycyzmem podchodzić do informacji, np. do przypisywanych komuś kontrowersyjnych słów. Czymś innym jest nagranie całej wypowiedzi, czymś innym pisemny wyimek. "Tata, a Marcin powiedział...” to nie to samo, co "Marcin powiedział”. Wyrwanie wypowiedzi z kontekstu to często używane narzędzie propagandowe – zauważa dr Sebastian Surendra, językoznawca i kulturoznawca.

W negatywnych kampaniach niezwykle istotna jest umiejętna klasyfikacja komunikatów i rozpoznanie zastosowanych w nich narzędzi oraz technik gry politycznej.

W demokracji możliwość wyboru jest bezdyskusyjnie cenna. A bezcenna staje się wtedy, gdy dana jednostka zachowuje otwarty umysł, czyli z odpowiednią dozą krytycyzmu podejdzie do tego, co czyta i słyszy. Oczywiście gąszcz informacyjny jest zbyt duży, by się przez niego w pełni przedrzeć i wszystko w pełni zweryfikować, ale pewne próby warto podjąć. Można preferować określone media, jednak czasem zajrzeć też gdzie indziej, zetknąć się z inną narracją.To pozwala zobaczyć inną rzeczywistość. Czy jest ona krzywym zwierciadłem, zasłoną udającą lustro czy prawdziwym zwierciadłem – jeśli nie sprawdzimy, to się nie przekonamy. Zdaję sobie sprawę, że taki zdrowy krytycyzm do języka mówionego i pisanego wymaga pewnych zasobów czasowych, by zweryfikować wiarygodność treści, z którą wyborca się zapoznaje. I tak – można sobie nie podnosić poprzeczki. Ale wtedy jest ryzyko bolesnego uderzenia. Każdy ma wybór – podkreśla dr Sebastian Surendra.