Jak zaznaczyła ekspertka, Wąsik i Kamiński mogli zostać zatrzymani na skutek prawomocnego wyroku sądu.

- Marszałek tylko deklaratoryjnie potwierdził to swoją decyzją. Wplątywanie w to kwestii ułaskawienia i tego, czy obaj byli posłowie popełnili przestępstwo, czy nie, jest kompletnie bezprzedmiotowe. Te postępowania się już skończyły. I obaj panowie zostali prawomocnie skazani, a zatem utracili mandat poselski. Zatrzymanie to tylko dalszy ciąg tych właśnie wydarzeń - wskazała.

Szymon Hołownia "postąpił rozważnie"

Reklama

Zdaniem profesor Łętowskiej marszałek Hołownia miał prawo wysłać odwołania Wąsika i Kamińskiego od jego decyzji o wygaszeniu mandatów do Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych.

Reklama

- Marszałek wysłał dokumenty, bo to za pośrednictwem marszałka powinni składać odwołania panowie Wąsik i Kamiński, tam, gdzie nie spodziewa się kłopotów, gdzie nie ma wątpliwości związanych z obsadą, z odpowiedzią na pytanie, czy dany sąd to sąd, czy nie. Izba Pracy w swoim czasie była właśnie tym organem, gdzie już wcześniej rozstrzygano podobne sprawy mandatowe. Marszałek postąpił więc rozważnie. Przecież było wiadomo, że skierowanie wniosku poprzez Biuro Podawcze doprowadzi do przejęcia sprawy przez IKNiSP - mówiła ekspertka.

Reklama

Businessinsider.com wskazał, że Izba Pracy wyznaczyła składy i datę posiedzenia, ale dopiero na 10 stycznia. Wcześniej sprawami panów Wąsika i Kamińskiego zajęła się jednak Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych za zgodą I prezes SN Małgorzaty Manowskiej.

Profesor Łętowska podkreśliła, że "sprawa trafiła do tej właśnie Izby dlatego, że tam ją skierowali sami zainteresowani, omijając właściwą drogę, czyli przekazanie sprawy przez Marszałka". - Poza tym, w jednej ze spraw prawidłowo zarejestrowanej w Izbie Pracy, sędzia sprawozdawca przekazał sprawę do IKNiSP poza właściwą procedurą. Rzecznik SN tę całą sytuację nazywa pożarem. Tyle że jednak wznieciła go Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. Przecież Rzecznik SN w latach 2015-2016 był wiceministrem ds. prawnych, traktatowych i praw człowieka w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, a zasiadał w składzie rozpatrującym odwołanie pana Wąsika, przekazane Izbie Kontroli Nadzwyczajnej przez sędziego sprawozdawcę z Izby Pracy. W sprawie pana Kamińskiego, mowa o sprawie złożonej przez samego zainteresowanego bezpośrednio do IKNiSP, podczas gdy w Izbie Pracy już zawisło odwołanie przekazane przez marszałka, był nawet sędzią sprawozdawcą. Co gorzej, w tej ostatniej sprawie orzekano na podstawie kserówek, bo akta właściwe ciągle spoczywały w Izbie Pracy. Trochę podpałki do pożaru istotnie się tu zebrało - podkreśliła.

Jej zdaniem, marszałek Hołownia mógł wysłać dokumentację związaną ze sprawą "tam, gdzie nie spodziewa się kłopotów, do legalnie działającej Izby i oczekiwać, że własne spory rozstrzygnie sam Sąd Najwyższy. - Nie musiał tu działać w żadnym porozumieniu. Sumując: mamy obecnie sytuację, gdy trwa procedura w Izbie Pracy. Trzeba czekać spokojnie na jej zakończenie. Bo to jest tryb zainicjowany wnioskiem marszałka. Natomiast rozstrzygnięcie obu spraw przez IKNSP w przedstawionych okolicznościach wygląda raczej na pospieszną akcję ratunkową niż stosowanie na serio zasad procedury - mówiła profesor.

- Izba Pracy zachowała się trochę zgodnie z zasadą, że jak sąd nie wie, co zrobić, to odwleka, nawet w tak ważnej sprawie, a prezes to wykorzystała. Wąsik przed zatrzymaniem przestrzegał zaś, że jeśli nie będzie głosował nad ustawą budżetową, to może to być pretekst do skierowania jej do Trybunału Konstytucyjnego, jej podważania, a w efekcie rozwiązania Sejmu i przedterminowych wyborów - podkreśliła.

Dualizm w sądach? "Prawo i bezprawie przebrane za prawo"

Profesor Łętowska została zapytana o dwoistość w sądach, sędziów i neosędziów oraz sprzeczne ze sobą orzeczenia. - Mamy dwoistość, z tym że to nie dwoistość porządku prawnego, jak to niekiedy fałszywie przedstawiają dziennikarze, to dwoistość prawa i bezprawia przebranego za prawo. Powiem obrazowo: z jednej strony mamy czekoladki, a z drugiej wyroby czekoladopodobne, owinięte w papierki od czekoladek. My musimy konsekwentnie wybierać czekoladki i odrzucać fałszywki. Nie wiem, co więcej możemy zrobić - mówiła ekspertka.

- Należy starać się wybierać i lansować taką interpretację przepisów i sytuacji, która pozwala oddzielić prawo od przebranego bezprawia. Należy wybierać wykładnię systemową, prokonstytucyjną, umożliwiającą zgodność z zasadami wyprowadzonymi z konstytucji i zasadami znanymi z demokratycznych porządków prawnych. Nie jestem suflerem, aby podpowiadać decydentom własne pomysły - zaznaczyła.

- Nasza rzeczywistość to przekładaniec prawa i polityki bardzo instrumentalnie traktującej prawo. Jako tako daję sobie radę z interpretacją rzeczywistości prawnej, ale zupełnie nie potrafię ocenić, czy można było coś zrobić inaczej, odmiennie oceniając warunki polityczne. Poza tym oceniać można konkretne sytuacje, trudno dywagować o przyszłości "w ogóle" - zakończyła profesor Łętowska.