Czy aresztowanie Macieja Wąsika i Mariusza Kamińskiego może odbić się szerokimi konsekwencjami dla działań obecnego Parlamentu, a tym samym wpłynąć na to, co dzieje się w Polsce? Jak wynika z przekazów medialnych i informacji, które wychodzą z Kancelarii Prezydenta, Andrzej Duda na dzień dzisiejszy ma całkowicie wykluczać tzw. opcję atomową, czyli skrócenie kadencji parlamentu i rozpisanie przyspieszonych wyborów parlamentarnych. Jednak podobno bierze pod uwagę stosowanie wobec rządu Donalda Tuska tzw. totalnej obstrukcji, czyli ma nie podpisywać żadnych nowych ustaw, kwestionując tym samym legalność parlamentu w związku z brakiem w Sejmie dwóch posłów PiS. Jak oceniają prezydenccy prawnicy, przyjęte w obecnej sytuacji przez parlament ustawy będą po prostu nieważne.

Reklama

Dziennik.pl o aktualną sytuację prawną w Polsce zapytał prawnika-konstytucjonalistę dr hab. Jacka Zaleśnego z Wydziału Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych UW.

Ekspert zaznaczył, że "wygaśnięcie mandatu posła, jeśli chodzi o status osoby, czy jest ona posłem, czy posłem nie jest, to kluczowe jest zamieszczenie w Monitorze Polskim postanowienia marszałka Sejmu, że mandat poselski danej osoby wygasł". Ten fakt prawny, jako pewny, przesądza o możliwości podjęcia kolejnych czynności - powiedział prof. Zaleśny.

Jeżeli takie postanowienie marszałka jest zamieszczone w Monitorze Polskim, wtedy jednocześnie informacja o tym zdarzeniu jest znana PKW. I na tej podstawie Państwowa Komisja Wyborcza informuje marszałka Sejmu, kto jest uprawniony do przyjęcia mandatu, który wygasł - dodał.

Wskazał też, że na podstawie otrzymanej od PKW listy osób kolejno uprawnionych do przyjęcia mandatu posła, marszałek Sejmu zawiadamia kandydata z takiej listy, że otrzymał kolejno największą liczbę głosów w wyborach do Sejmu i przysługuje mu pierwszeństwo w przyjęciu mandatu posła". I od tego zdarzenia (doręczenia kandydatowi zawiadomienia) marszałek czeka siedem dni na oświadczenie osoby o przyjęciu mandatu. Jeśli w tym terminie osoba oświadczyła, że mandat przyjmuje, procedura przyjęcia mandatu jest zakończona. Oczywiście, po przyjęciu mandatu, aby go objąć i sprawować, taka osoba musi złożyć ślubowanie - podkreślił nasz rozmówca.

Natomiast jeżeli termin 7 dni minął i osoba uprawniona nie złożyła oświadczenia albo w tym terminie złożyła oświadczenie, że mandatu nie przyjmuje, wtedy marszałek Sejmu o możliwości przyjęcia mandatu informuje kolejną osobę z listy. Jeśli zgodziła się, procedura jest zakończona, jeśli nie, to jest kontynuowana i tak aż do końca, aż do ostatniej osoby uprawnionej do przyjęcia mandatu - dodał prawnik. W momencie, w którym stwierdzono, że spośród wszystkich uprawnionych kolejno do przyjęcia mandatu kolejne osoby uprawnione nie przyjęły mandatu, czyli jeżeli już nie ma kandydatów, którym można mandat przydzielić, wówczas marszałek Sejmu w drodze postanowienia stwierdza, że mandat ten do końca kadencji Sejmu pozostaje nieobsadzony - zaznaczył.

Jest to proces rozłożony w czasie, który pozwala stwierdzić, kto jest posłem. I co ważne, to jest sposób pewny. Nie ma w nim żadnych domniemywań czy niepewności. W każdym momencie wiadomo, kto jest posłem, odpowiednio – kto personalnie ma prawo nim być - stwierdził prof. Zaleśny.

Reklama

Specjalista podkreślił, że to, czy ten proces będzie trwał długo, czy krótko, zależy od woli poszczególnych uprawnionych. Jeżeli pierwsza z osób uprawnionych oświadczy, że mandat przyjmuje, to ten proces będzie trwał krótko. Jeżeli nie, to wtedy trochę dłużej - dodał.

Czy prezydent może blokować wszystkie nowe ustawy?

Na pytanie, czy prezydent Andrzej Duda może teraz blokować wszystkie nowe ustawy rządu Donalda Tuska, prof. Jacek Zaleśny stwierdził, że wszystko zależy od obowiązującego stanu prawnego. Pan prezydent nie ma żadnych kompetencji odnośnie stwierdzenia, kto jest, a kto nie jest posłem i nie ma żadnych kompetencji w zakresie tego, kto może wykonywać mandat poselski - wskazał. Więc jeżeli ta sekwencja zdarzeń rozpoczęta publikacją w Monitorze Polskim, że mandat uległ wygaśnięciu i kolejnymi zdarzeniami jest prowadzona, wtedy nie ma żadnych prawnych wątpliwości co do składu personalnego Sejmu. Wtedy precyzyjnie wiadomo, kto jest posłem i wiadomo, że w takim składzie, nawet niepełnym, zgodnie z Konstytucją RP,Sejm jest uprawniony wykonywać wszystkie kompetencje mu przyporządkowane - podkreślił.

Dodał też, że jest to okoliczność bezpośrednio przewidziana przede wszystkim w Kodeksie wyborczym, "tj., co się dzieje, kiedy mandat nagle jest nieobsadzony, bo np. ktoś zmarł czy z innego powodu nie może piastować mandatu". Właśnie na taką okoliczność są te przepisy, które mówią nam jednoznacznie, że Sejm, nawet jeśli kogoś nie ma, normalnie wykonuje powierzone mu czynności. Oczywiście pod warunkiem, że ta nieobecność wynika z powodu prawnie określonego i o takiej sytuacji mówimy - zaznaczył.

"Opcja atomowa". Czy rozwiązanie parlamentu przez prezydenta jest możliwe?

Jak powiedział w rozmowie z nami prawnik-konstytucjonalista, Konstytucja RP tylko w dwóch przypadkach pozwala prezydentowi podjąć działania w zakresie skrócenia kadencji Sejmu. Jedna sytuacja dotyczy procesu tworzenia rządu, kiedy nie ma większości popierającej rząd i wtedy prezydent jest zobligowany kadencję Sejmu skrócić. Jednak to jest przypadek, który dzisiaj nie zachodzi. Mamy rząd większościowy, co nie budzi wątpliwości ani prawnych, ani politycznych - przypomniał.

Natomiast drugi przypadek zachodzi, kiedy w ciągu 4 miesięcy od wniesienia do Sejmu projektu ustawy budżetowej prezydent nie otrzyma od marszałka Sejmu tejże ustawy. W takich okolicznościach prezydent jest kompetentny rozważyć, co dzieje się w Sejmie i podjąć decyzję, czy skrócić kadencję Sejmu. Natomiast z żadnego innego powodu nie może dojść do skrócenia kadencji Sejmu przez prezydenta. Zatem jeżeli marszałek Sejmu w terminie przekaże prezydentowi ustawę budżetową, to prezydent nie ma kompetencji skrócenia kadencji Sejmu. Nie ma żadnych innych okoliczności, które pozwalałyby prezydentowi podjąć decyzję o skróceniu kadencji Sejmu - podsumował prof. Zaleśny.