W Sejmie trwają prace nad nowelizacją Karty Nauczyciela, której projekt został złożony i przedstawiony przez ZNP. Po wprowadzeniu zmian w Karcie Nauczyciela, nie będzie już konieczności corocznego wydawania rozporządzenia. Pensje nauczycieli będą ustalane w odniesieniu do przeciętnego wynagrodzenia w roku poprzedzającym waloryzację.

Reklama

Zgodnie z art. 20 pkt 2 ustawy z dnia 17 grudnia 1998 r. o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych (Dz. U. z 2023 r. poz. 1251, 1429 i 1672), Główny Urząd Statystyczny (GUS) ogłosił, że średnie wynagrodzenie w trzecim kwartale 2023 roku wyniosło 7195 zł. Gdyby nowe przepisy Karty Nauczyciela obowiązywały już, to pensja brutto nauczyciela dyplomowanego wynosiłaby teraz 7195 zł, podczas gdy obecnie jest to 5915 zł.

Poseł KO Marcin Józefaciuk uważa, że zaproponowany przez ZNP projekt jest dobry, jednak musi się w nim pojawić się kilka zmian. W tym projekcie pomijana jest spora grupa, dla mnie ważnych, pracujących z młodzieżą ludzi, m.in. pracowników zatrudnionych na podstawie art. 15 Prawa oświatowego, czyli specjalistów i kształcących w zawodzie bez posiadania kwalifikacji nauczycielskich np. instruktorów pracujących z dzieciakami na praktycznych, zawodowych zajęciach. Pominięci są też asystenci nauczyciela, czyli ludzie współorganizujący kształcenie, pracujący z dziećmi z orzeczeniami. - zaznaczył w rozmowie z Dziennik.pl Marcin Józefaciuk.

Podwyżki dla nauczycieli. "To jest pierwszy krok, a nie ostatni"

Reklama

Pomijanie takich osób troszkę mi się nie podoba, bo zaczyna dzielić ludzi, którzy też mają prawo dostawać takie podwyżki, którzy też mają prawo czuć się nauczycielami. Ja nie widzę różnicy między nauczycielem praktycznych umiejętności fryzjerskich a nauczycielem teorii - podkreślił.

Choć jak zaznaczył, projekt sam w sobie "wydaje się mądry". Jednak trudno mi jest powiedzieć czy w stanie, w jakim teraz jesteśmy, będzie można przeprowadzić ten projekt, żeby nie pogłębić dziury budżetowej. Jednak moim zdaniem jest to pomysł, który nie powinien przepaść - dodał.

Polityk odniósł się też do zarzutów, jakie pojawiają się w kwestii decyzji nowego rządu, dotyczących podwyżek dla nauczycieli o podniesieniu ich wynagrodzenia o minimum 1500 zł.

Jeżeli sprawdzimy bodajże w artykule 30 Karty Nauczyciela, definicję wyrazu wynagrodzenie, to tam jest napisane, z czego wynika wynagrodzenie nauczyciela, czyli, że jest to wynagrodzenie zasadnicze, plus dodatki. Więc czytając na wprost, podnosimy wynagrodzenie o 1500-2000 złotych. Ja nie widzę powodów, aby ludzie krzyczeli - wskazał.

Reklama

I dodał, że nauczyciele dostaną podwyżki "minimum 800 złotych na rękę, co jest najwyższą podwyżką od lat". Oczywiście to nie jest podwyżka, która powinna być finalną podwyżką, bo ciągle pensje nauczycieli nie będą najwyższe, ale będą bardziej godne - powiedział.

Zdaniem Marcina Józefaciuka nie można na tym poprzestać, "ale też nauczyciele nie mogą żądać, nie wiadomo czego". Czuję rozgoryczenie, bo to jest naprawdę najwyższa podwyżka od dawna - 33 proc., do tego wzrost subwencji oświatowej jest gigantyczny, bo na poziomie 36 proc. Jest mi przykro, że za podwyżki, które są naprawdę duże, jesteśmy przez nauczycieli tak mocno atakowani... że mówiliśmy nieprawdę? Że nie, spełniliśmy tego, o czym mówiliśmy?...- pytał retorycznie nasz rozmówca. Rozumiem, że oczekiwania może były wyższe, ale spokojnie, to jest pierwszy krok, a nie ostatni - dodał.

Nieobowiązkowe prace domowe to dobry pomysł?

Marcin Józefaciuk odniósł się też do prac domowych, które już od kwietnia mają nie być obowiązkowe. Jest propozycje likwidacji prac manualnych w klasach 1-3 szkoły podstawowej oraz nieocenianie i nieobowiązkowość prac domowych w klasach starszych szkoły podstawowej - przypomniał.

Polityk dodał, że gdy był nauczycielem, przez dwa lata nie zadawał swoim uczniom prac domowych, "a jeśli były zadawane, to były nieobowiązkowe i nieoceniane". Zawsze starałem się bazować na motywacji wewnętrznej ucznia. Uważam, że uczniów należy traktować tak samo, jak samych siebie. Bardzo mocno demonizujemy naszą młodzież. Jeżeli damy naszym dzieciakom, naszej młodzieży dobry powód pracy domowej, wytłumaczymy im dlaczego powinni ją wykonać, bo to się np. może przydać na egzaminie – jestem pewien, że jak odpowiednio uargumentujemy, uczniowie to zrobią - zaznaczył.

Zdaniem posła KO nauczyciele powinni bazować na motywacji wewnętrznej. A nie na zewnętrznych ocenach, zwłaszcza negatywnych - jedynkach. Proszę uwierzyć, że miałem niewielu uczniów, którzy nie odrabiali nieobowiązkowych prac domowych. I udawało się. Moi uczniowie fajnie później zdawali maturę i co najważniejsze, byli zainteresowani przedmiotem i odrabiali te prace domowe bez ciśnień - wspominał.

Były nauczyciel podkreślił też, że prace domowe nie powinny być zadawane, aby wyrabiać podstawę programową, ani po to, żeby wystawiać później jedynki. Oczywiście te prace domowe będzie można nadal zadawać, bo one są po to, aby nauczyciel stwierdził, czy jego uczniowie dobrze opanowali materiał i czy są dobrze przygotowani z przedmiotu. Jeżeli uczeń notorycznie nie odrabia pracy domowej nieobowiązkowej, można porozmawiać z rodzicami, aby rodzice z nauczycielem zaczęli współpracować nad motywowaniem ucznia, a nie po to, żeby za dziecko odrabiali lekcje. Rodzice są od wychowywania i chodzi o to, żeby wyrobili w uczniu systematyczność. Więc to nie jest likwidacja prac domowych, a inne podejście, bo one są ważną częścią procesu edukacyjnego i temu nikt nie zaprzecza - podsumował.