Spotkanie zaczęło się o godz. 9.30. Obaj politycy uścisnęli sobie dłonie i natychmiast zaczęli ze sobą rozmawiać. Pogoda dopisała, więc Tusk i Putin przeszli na sopockie molo. Wspólny spacer trwał ok. pół godziny: w tym czasie szefowie rządów Polski i Rosji rozmawiali ze sobą w cztery oczy. Widać było, że także żartują. W jakim języku? "Chyba trochę po angielsku, trochę po rosyjsku" - powiedział szef gabinetu politycznego premiera Sławomir Nowak.

Reklama

Potem w jednym z sopockich hoteli rozmawiały obie delegacje. Donald Tusk podziękował szefowi rosyjskiego rządu za przyjęcie zaproszenia na uroczystości rocznicowe. Dodał, że "mądre i uczciwe potraktowanie prawdy o wojnie" będzie sprzyjać dobrym stosunkom polsko-rosyjskim. Nazwał spotkanie z Władimirem Putinem "kolejnym krokiem do budowania wzajemnego zrozumienia". Podkreślił, że Polska i Rosja muszą budować wzajemne zaufanie po to, aby przyszłość była lepsza niż to, co było w przeszłości.

Putin to nie monarcha

"Styl w jakim Władimir Putin i Donald Tusk przywitali się świadczy o tym, że spotkali się równy z równym. Putin dał wyraźny sygnał, że jest nowoczesnym politykiem i nie przyjechał do Polski jako monarcha" - ocenia w rozmowie z DZIENNIKIEM Eryk Mistewicz, specjalista do spraw marketingu politycznego. "Przed twardymi negocjacjami premier Rosji pokazał, że chce być partnerem w rozmowach z Polakami. Polityka gestów jest dzis równie ważna jak podpisywane porozumienia, a w przypadku tej wizyty może być nawet ważniejsza" - dodał.

Reklama

>>> Polski premier gotowy na Putina

Do tego spotkania Donald Tusk przygotowywał się cały wczorajszy dzień. Spotkał się m.in. z szefem Instytutu Pamięci Narodowej Janusza Kurtyki oraz kilkoma ministrami: spraw zagranicznych Radosławem Sikorskim czy skarbu Aleksandrem Gradem.

O czym rozmawiają

Reklama

DZIENNIK ustalił, że w czasie rozmów z rosyjską delegacją Donald Tusk chce podkreślać wagę przyjęcia przez Putina zaproszenia na uroczystości w Gdańsku, zwłaszcza że dla Rosjan II wojna światowa zaczęła się dopiero 22 czerwca 1940 r. Taką strategię miał ustalić wczoraj premier w trakcie narady ze współpracownikami - m.in. szefem MSZ Radosławem Sikorskim, szefem UKiE Mikołajem Dowgielewiczem i Adamem Rotfeldem, szefem Polsko-Rosyjskiej Grupy do spraw Trudnych. "Przekonanie szefa rosyjskiego rządu do naszej oceny historii nie jest na tym etapie możliwe. Otwarta polemika by nic nie dała. Mogłaby natomiast zniweczyć wydźwięk samego przyjazdu Putina do Gdańska" - mówi nam jeden z polskich dyplomatów.

Główny cel, który rząd wyznaczył sobie na dzisiejsze uroczystości, jest jeden. "Najważniejsze jest przypomnienie Europie i światu, że 1 września wojna zaczęła się w Polsce od niemieckiej agresji na Polskę. To jest przekaz, który chcemy, żeby poszedł w świat" - tłumaczył wczoraj rzecznik rządu i dodawał: "Niestety, zarówno po wschodniej, jak i zachodniej stronie polskiej granicy nie dla wszystkich ta prawda jest oczywista i nie wszyscy o tym wiedzą i pamiętają" - podkreślał Paweł Graś.