Na obchody rocznicy wybuchu II wojny światowej przyjechało kilkudziesięciu przywódców z całego świata. Wśród nich Angela Merkel. Kanclerz Niemiec przyznała, że Polska była główną ofiarą wojny, za którą odpowiedzialne są Niemcy. Za to Putin nie miał zamiaru przepraszać. Podczas popołudniowego przemówienia na Westerplatte domagał się większego uznania dla ofiar poniesionych w czasie wojny przez jego naród. Nie odciął się też od historycznych manipulacji rosyjskich mediów.

Reklama

Jego stanowisko było oczywiste już od wspólnej przedpołudniowej konferencji premierów Polski i Rosji. Atmosfera jest daleka od kampanii oskarżeń wobec Polski o współpracę z hitlerowskim reżimem.

I Donald Tusk, i Władimir Putin podkreślają, że relacje między naszymi krajami są coraz lepsze, a politycy nie są od zajmowania się historią, a przyszłością.

Do wyjścia z tych ról zmusza ich dziennikarka TVP. Pyta Putina o książkę rosyjskiego wywiadu, której prezentacja odbywała się w czasie, gdy obaj premierzy rozmawiali w cztery oczy. Ten wyraźnie się denerwuje. "Jeśli ktoś chce wyszukać w starej i zapleśniałej bułce rodzyneczki, a pleśń pozostawić innym, to nic dobrego z tego nie będzie" - stwierdził z wyraźną przyganą pod adresem Polski. I zaprzeczył tezie, że pakt Ribbentrop - Mołotow przyczynił się do wybuchu wojny.

Reklama

Za chwilę identyczne pytanie rosyjski dziennikarz kieruje do premiera Tuska. Oczekuje, że polski premier odetnie się od obwiniania Rosji. Tusk milczy kilkadziesiąt sekund. Bierze oddech. I wygłasza twardą odpowiedź. "Reprezentuję tu polski punkt widzenia, który wyrasta z historycznych faktów: rozstrzelani polscy żołnierze, Westerplatte, Katyń, pakt Ribbentrop - Mołotow to są fakty. Niech każdy je ocenia tak, jak potrafi najlepiej, ale nikt tych faktów nie jest w stanie unieważnić" - mówi Tusk. Jego słowa wyraźnie nie podobają się Putinowi.

Oglądający tę konferencję w telewizji prezydent Lech Kaczyński odetchnął. To on wygłosił tego dnia najmocniejsze słowa. Przypominając wydarzenia, które doprowadziły do wybuchu wojny, wspomniał o podziale Czechosłowacji w 1938 r. I przeprosił za zajęcie Zaolzia przez Polskę. "Naruszanie integralności terytorialnej jest zawsze złem, przykładem ubiegły rok" - stwierdził. Chodziło mu o sierpniową inwazję Rosji na Gruzję. Słuchający tych słów wyraźnie zdenerwowany Putin tylko przygryzł wargę.

>>> Karski: Prezydent uratował honor Polski

Reklama



Nie był też zadowolony, gdy prezydent mówił o Katyniu, że to zemsta za klęskę bolszewików w 1920 r. "Stawianie w jednym szeregu decyzji o zamordowaniu 30 tys. oficerów i epidemii tyfusu to nie jest droga do pojednania" - stwierdził, nawiązując do słów Putina z jego "Listu do Polaków", w którym Putin domagał się pamięci dla rosyjskich jeńców wojny 1920 r.

Wreszcie prezydent wprost stwierdził, że nie można porównywać paktu o nieagresji Polski z Niemcami z 1933 roku z paktem Ribbentrop - Mołotow. Tylko do tego wątku wystąpienia Lecha Kaczyńskiego odniósł się Putin w swoim przemówieniu. Uznał, że pakty o nieagresji zawierane przez wiele państw europejskich z Niemcami w latach 1934 - 1939 były „nie do zaakceptowania z moralnego punktu widzenia i politycznie bez sensu”. "Rosyjska Duma potępiła w uchwale pakt Ribbentrop - Mołotow. Mamy nadzieję, że tak samo zrobią parlamenty innych krajów" - stwierdził. Słuchając tych słów Lech Kaczyński zdumiony zaczął się rozglądać, tak jakby starał się nawiązać kontakt wzrokowy z premierem Tuskiem.

Ale wizyta Putina w Polsce nie miała jedynie wymiaru historycznego. Premierzy Rosji i Polski rozmawiali o dostawach gazu z Gaspromu. Rosjanie twardo żądają renegocjacji umowy. Wczoraj premier Putin nie pozostawił wątpliwości, że łatwo nie ustąpi z tego postulatu. Premier Tusk też wyraźnie dał do zrozumienia, że Polska jest gotowa do rozmów w tej sprawie - ale wyłącznie stosując kryteria biznesowe, a nie polityczne.

>>> Żydzi protestują przeciw słowom prezydenta



p

Po słowach prezydenta Lecha Kaczyńskiego wygłoszonych o świcie na Westerplatte stało się jasne, że 1 września będzie dniem rozliczeń z zaszłości polsko-rosyjskiej historii. Ale nawet porównanie przez niego zbrodni katyńskiej do Holokaustu nie przekreśliło wyraźnej poprawy stosunków między Moskwą a Warszawą.

Punktualnie o 4.45 na Westerplatte rozległa się salwa honorowa. "Teraz tu jest Polska" - mówił prezydent Gdańska Paweł Adamowicz, witając gości. Ale to nie on, a Lech Kaczyński miał najważniejsze wystąpienie tego poranka. "To nie Polska powinna odrabiać lekcję pokory. Powinni robić to ci, którzy do tej wojny doprowadzili" - mówił prezydent. Po czym przypomniał ofiary Katynia. Zbrodnię NKWD dokonaną na polskich oficerach porównał do Holokaustu. "Żydzi ginęli, że byli Żydami, Polscy oficerowie, że byli Polakami, takie jest porównanie" - stwierdził Lech Kaczyński.

Premier Donald Tusk odniósł się do ostatniej medialnej kampanii Moskwy. "Kto zapomni albo kto przekłamie historię, przyniesie znowu nieszczęście tak jak wtedy" - mówił Tusk.

Ale, gdy cztery godziny później ściskał dłoń Władimira Putina, nie zamierzał zaczynać rozmowy od problemu kampanii kłamstw rosyjskich mediów o wydarzeniach, które doprowadziły do wybuchu II wojny światowej.

Tak dobrego początku rozmów nikt nie oczekiwał. Niespodziewanie Tusk zaprosił szefa rosyjskiego rządu na spacer po sopockim molo. Ten chętnie przystał na propozycję. Spacer trwał blisko pół godziny. Putin był pod wrażeniem. "Pamiętam, że od starych czasów robiono tu festiwal i teraz wiem dlaczego. Tu jest tak pięknie" - powiedział rozpoczynając już oficjalną część spotkania z Tuskiem.

Ale rozmowy nie dotyczyły piękna Sopotu. I obaj przywódcy starali się abstrahować od historycznych rozliczeń, stawiając na kwestie związane z gospodarczą współpracą obu krajów. "Jeśli chodzi o historię, to myślę, że to jest sprawa przede wszystkim dla historyków. Historia jest czymś bardzo skomplikowanym, nie jest pomalowana tylko jedną farbą" - tłumaczył Putin.



Wiadomo, że obaj premierzy rozmawiali o sprawie katyńskiej. Ustalili jednak tylko, że za wiążące uznają wyniki prac polsko-rosyjskiej komisji ds. trudnych. A już na konferencji prasowej Putin nieoczekiwanie zadeklarował, że polscy historycy otrzymają dostęp do moskiewskich archiwów, ale "na zasadzie wzajemności". Polski premier przyjął tę zapowiedź za dobrą monetę.

Obu politykom nie udało się zbyt długo unikać trudnych tematów historycznych. Na konferencji doszło do spięcia. A premier Tusk wyraźnie zadeklarował, że mogą być różne interpretacje wydarzeń, ale "faktów nikt nie jest w stanie unieważnić".

Był to jedyny "mocniejszy" akcent w relacjach między premierami Rosji i Polski. Obaj politycy swobodnie rozmawiali, gdy wiceministrowie z ich rządów podpisywali umowy gospodarcze. Tusk podziękował nawet Putinowi za docenienie naszej walki z kryzysem. Obaj zgodzili się też, że gaz nie może być przedmiotem politycznych rozgrywek. "Z premierem Putinem przypilnujemy, by nikt piachu w tryby nie sypał" - stwierdził szef polskiego rządu, komentując plany zawarcia na jesieni nowego kontraktu gazowego.

Czy rząd ocenia wizytę rosyjskiego premiera jako sukces? "Czy relacje polsko-rosyjskie mają być gorsze od polsko-niemieckich? Zgodziliśmy się, że to absurd! Będziemy dążyć do tego, by były nacechowane wzajemnym szacunkiem. Jestem bardzo ostrożnym, bo w takim miejscu i dniu trzeba. Ale optymistą" mówił Tusk.

Po południu okazało się, że Putina nie będzie jednak na obiedzie w Dworze Artusa, wydanym przez premiera Tuska. Afront? "Skąd, wiedzieliśmy o tym wcześniej" - tłumaczy rzecznik rządu Paweł Graś.