Projekt ustawy o rekompensacie za zwrot niektórych nieruchomości powstawał od kilku miesięcy. Czego chce PiS? By ludzie, wobec których obywatele Niemiec występują z roszczeniami, dostawali od państwa rekompensatę w wysokości 80 proc. wartości nieruchomości. Wartość wyceniałby biegły rzeczoznawca na wniosek samych zainteresowanych, ale złożony nie później niż 10 dni po wejściu w życie tej ustawy. Rekompensatę przydzielałby wojewoda. Byłaby wypłacana w czterech równych ratach rocznych.
>>>Zobacz, ile odzyskają wywłaszczeni w PRL
Skąd wojewodowie mieliby brać pieniądze na rekompensaty? Z Funduszu Rekompensacyjnego, którego dysponentem byłby minister skarbu. Do funduszu wpływałyby m.in. przychody ze sprzedaży państwowych nieruchomości rolnych, wpłaty od samorządów gospodarujących majątkiem Skarbu Państwa oraz pożyczki z budżetu państwa. Rekompensaty wypłacałby Bank Gospodarstwa Krajowego.
Ile kosztowałby wejście w życie ustawy autorstwa PiS? W projekcie i jego uzasadnieniu brakuje tej informacji. "Bo nie wiemy" - przyznaje posłanka Arent. Zapewnia, że takich spraw z lat 1944-1962 nie ma zbyt wiele. Projekt dotyczy tego okresu 1. "bo to najmniejsza grupa i najmniejszy koszt dla państwa" - przyznaje Arent. Większy problem jest z tzw. późnymi przesiedleńcami. Takimi jak Agnes Trawny.
Trawny to Niemka, która od ośmiu lat walczy o odzyskanie swojego majątku w Nartach. W 1977 roku wyjechała do Niemiec, a jej gospodarstwo przejęło państwo. Dziś zamieszkują je dwie rodziny: Moskalików i Głowackich. W 2005 roku wyrokiem Sądu Najwyższego odzyskała gospodarstwo. Ale rodziny nie zamierzają go opuścić. Twierdzą, że Trawny powinna zapewnić im nowe mieszkania. Ta chciała nawet odsprzedać im posiadłość. "Ale skąd oni mają wziąć na to pieniądze?" - pyta posłanka Arent. Dom chciał kupić wójt gminy Jedwabno. Ale nie stać było go na kilkadziesiąt hektarów lasu.
Rzecznik wojewody warmińsko-mazurskiego mówi, że od roku urząd ma dla tych rodzin wyremontowane mieszkania pozyskane z Agencji Nieruchomości Rolnych Skarbu Państwa. "Ale z decyzją o przeprowadzce chcą oni zaczekać do wyroku sądu o eksmisji" - mówi Edyta Wrotek. Sąd ma się zająć wnioskiem o eksmisję 15 września. Przyznaje jednak, że to jednostkowa pomoc i wojewoda sam może nie być w stanie pomóc innym potencjalnym eksmitowanym. "Takich spraw, o których wiemy, jest dzisiaj prawie dwieście" - mówi Wrotek. Ale pokrzywdzonych może być znacznie więcej. Jedna ze spraw dotyczy bowiem ziemi, na której stoi blisko 200 domów.
Problem w tym, że ustawa, jaką chce przeforsować PiS, nie będzie dotyczyć tego przypadku. "Będziemy chcieli w Sejmie walczyć o poszerzenie projektu do 1989 roku" - przyznaje Arent. Dlaczego PiS nie wpisało tego od razu? "Budżet mógłby tego nie wytrzymać" - przyznaje posłanka.
PiS od kilku lat nagłaśnia temat zagrożenia niemieckimi roszczeniami Polaków na Ziemiach Odzyskanych. W czasie kampanii wyborczej w 2007 roku w domu Moskalików i Głowackich gościł premier Jarosław Kaczyński. Obiecał im pomoc. Po przegranych wyborach wysłał list do premiera Donalda Tuska, by ten pomógł w zakupie domu dla rodzin z Nart. Potem PiS apelowało do rządu o kompleksowe zainteresowanie się tematyką polskiej własności na ziemiach zachodnich i północnych.