W niedzielnych wyborach do Parlamentu Europejskiego (PE) Koalicja Obywatelska (KO) uzyskała największe poparcie, zdobywając 37,06 proc. głosów. Na Prawo i Sprawiedliwość (PiS) zagłosowało 36,16 proc. wyborców, Konfederacja zdobyła 12,08 proc., Trzecia Droga (TD) - 6,91 proc., a Lewica - 6,3 proc. Tym samym Trzecia Droga zdobyła trzy mandaty w wyborach do PE. Uzyskali je Michał Kobosko (Polska 2050), Krzysztof Hetman i Adam Jarubas (PSL).

Reklama

Podczas wieczoru wyborczego, tuż po ogłoszeniu wyniku wyborów, liderzy formacji nie kryli rozczarowania. Podkreślali jednak, że od początku mieli świadomość, że wybory do PE będą dla ich formacji najtrudniejsze spośród całego "trójskoku" wyborczego ostatnich miesięcy. Zwracali również uwagę, że niska frekwencja osłabiła partie centrowe, a polaryzacja oraz skrajności mobilizują najtrwalszy elektorat.

- Przyjmujemy ten sygnał, wiemy co mamy robić - mówił o wyniku wyborczym prezes PSL, wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz. Przewodniczący Polski 2050, marszałek Sejmu Szymon Hołownia zapewniał, że wynik Trzeciej Drogi nie jest powodem do tego, by "drzeć szaty", tylko jest zachętą do znacznie cięższej pracy. - W parlamencie krajowym nic się nie zmienia jeśli chodzi o to, jak rozkładają się siły - deklarował.

Trzecia Droga rozczarowana wynikiem wyborczym

Reklama

W podobnym tonie wypowiadali się też inni politycy TD, którzy komentując w kuluarach wyniki wyborów mówili, że widocznie była im potrzebna przegrana, by "otrząsnąć" się z poprzednich sukcesów wyborczych i zacząć pracę na rzecz wzmocnienia struktur partyjnych.

Wiceprzewodniczący Polski 2050 Michał Kobosko, który jako jedyny polityk partii Szymona Hołowni otrzymał mandat w niedzielnych wyborach do PE, został zapytany przez PAP, czy wynik Trzeciej Drogi przełoży się na politykę krajową oraz układ sił wewnątrz koalicji rządzącej. -Nie uważamy, by były potrzebne jakieś gwałtowne zmiany czy przetasowania w rządzie - ocenił.

Przyznał, że Polska 2050 planuje jednak zmiany. -Jeszcze przed wyborami założyliśmy sobie, że po wyborach europejskich siadamy do rozmów dotyczących naszych struktur w poszczególnych regionach oraz zmian, które były odkładane z powodu toczących się kolejnych kampanii wyborczych. Teraz będziemy pracowali nad wzmocnieniem naszej organizacji, na szczęście jest trochę czasu do następnych wyborów - powiedział Kobosko.

Poinformował również, że po objęciu mandatu europosła planuje pozostać na stanowisku pierwszego wiceprzewodniczącego Polski 2050, choć ostateczna decyzja w tej sprawie będzie należeć do lidera partii, marszałka Sejmu Szymona Hołowni. - Będziemy o tym rozmawiać, ale na pewno będą zmiany w zarządzie partii - dodał.

Koniec Trzeciej Drogi?

Analitycy i politolodzy zadają jednak pytanie, czy w ramach powyborczych rozliczeń nie rozsypie się projekt polityczny Trzecia Droga. Przewodniczący klubu Polski 2050 Mirosław Suchoń, pytany przez PAP, czy Trzecia Droga przetrwa po wyborach do PE, odparł: "decyzja w tej sprawie dopiero przed nami".

Zaznaczył, że teraz jest czas na podsumowanie wyników i refleksje. - Będziemy rozmawiać o tym wewnątrz partii i na pewno dalej pracować na zaufanie naszych wyborców - zapewnił. - Nie powiem, by te wyniki nas zadowalały, ale z pewnością zmobilizują nas do większej pracy - dodał.

Polityk ocenił również, że wynik wyborczy Trzeciej Drogi to skutek kilku czynników. - Pierwszy to blokowanie przez rząd naszych celów programowych, takich jak m.in. rodzinny PIT, refundacja antykoncepcji czy jednakowa składka zdrowotna dla wszystkich, co spowodowało, że obywatele nie widzieli skuteczności naszych działań. Druga rzecz to gra na polaryzację, która w oczywisty sposób doprowadziła do tego, że liczą się skrajności. Taka gra jest bardzo niebezpieczna, bo gdybyśmy mieli teraz wybory krajowe, w konsekwencji wygrałby PiS z Konfederacją - ocenił Suchoń.

Pytany o wnioski jakie płyną dla partii z tych wyborów, Suchoń przyznał, że właśnie teraz jest czas na refleksje i wszystkich w partii czeka sporo pracy, a także nieuniknionych zmian. - Na razie jesteśmy na etapie analizowania wyników. Ale na pewno wreszcie rozpocznie się normalna praca, bo ostatnie miesiące to była nieustanna kampania, co nie sprzyja budowaniu struktur wewnętrznych - powiedział. - Będą również zmiany wewnątrz partii - dodał.

Posłowie PSL rozczarowani

Posłowie PSL nie kryli rozczarowania wynikiem Trzeciej Drogi. -Byłem przekonany, że Trzecią Drogę stać na 6-8 mandatów do Parlamentu Europejskiego - podkreślił Marek Sawicki.

Według niego przez ostatnie dwa tygodnie Trzecia Droga "przespała kampanię". - Nie umieliśmy zareagować na natężenie sporu pomiędzy PO a PiS-em zarówno w kwestii rozliczeń polityków PiS i nadużyć, które tam były, jak również w kwestii problemów z rządzeniem i ze wschodnią granicą. Tu zareagowaliśmy - jako Trzecia Droga - zbyt późno i zbyt słabo - ocenił poseł PSL.

Sawicki zwrócił uwagę, że wynik jest w granicach możliwości PSL, jeśli chodzi o eurowybory. - Jest tak od 2004 roku, niezmiennie jesteśmy na poziomie 3-4 mandatów i niezależnie od tego, w jakiej konfiguracji byśmy nie szli, to ten wynik się powtarza - podkreślił poseł ludowców.

Pytany o przyszłość koalicji Trzeciej Drogi po słabym wyniku do PE Sawicki odparł, że "zwyczajnie muszą liderzy obu ugrupowań usiąść i ze sobą porozmawiać". - Bo też nie może być sytuacji, w której mamy co chwilę zmienne przekazy. Musimy sobie powiedzieć jasno, że co do kwestii światopoglądowych idziemy różnymi drogami, ale przynajmniej w kwestiach gospodarczych musi być jedność - powiedział.

Dopytywany, czy Trzecia Drogi powinna się utrzymać, poseł ludowców odpowiedział:- W mojej ocenie tak, pod warunkiem, że liderzy zrozumieją, że muszą bardzo wyraźnie akcentować tą Trzecią Drogę, tą koncepcję porozumienia, współpracy, szukania wspólnych rozwiązań i czasami, jak trzeba się, że tak powiem, nachylić w stronę konkurencji politycznej, która chce poprzeć dobre rozwiązania, to też trzeba jasno koalicjantowi w postaci PO powiedzieć, że albo wy poprzecie nasze rozwiązania, albo inni je poprą- zaznaczył Sawicki.

W podobnym tonie wypowiedział się też inny poseł ludowców Jarosław Rzepa. - Liczyliśmy na 5-6 mandatów, takie były oczekiwania. Natomiast myślę, że jeżeli prowadzi się taką kampanię, jaką prowadziliśmy, a ja bardzo krytycznie do niej podchodzę, to i wynik nie mógł być lepszy. Pomimo tego, że ludzie byli zmęczeni i pokazali to frekwencją, ale wydaje mi się, że w nas samych nie było wystarczającej motywacji i walki o to, żeby ten wynik był lepszy - ocenił Rzepa.

Według niego zaangażowanie kandydatów TD w tej kampanii było małe. - Poza liderami list to tak naprawdę, mam wrażenie, że nie bardzo komukolwiek zależało na tym, żeby ten wynik był lepszy - stwierdził poseł ludowców.

Pytany o sens dalszego funkcjonowania koalicji PSL z Polską 2050, czyli Trzeciej Drogi, Rzepa odparł, że "odpowiedź na to pytanie przed nami". - Wydaje mi się, że jest wystarczająco dużo czasu, żeby pójść swoją drogą, jeżeli mielibyśmy podjąć decyzję i pójść z powrotem samodzielnie - jako PSL - ocenił.

Słaby wyniki Trzeciej Drogi. Jaka przyszłość koalicji rządzącej?

Na pytanie o przyszłość koalicji rządowej po wyborach do PE, Rzepa powiedział, że jeżeli premier Tusk chciałby na przykład renegocjować umowę koalicyjną na podstawie wyników wyborów do PE, to on by się zastanowił, czy dalej być w koalicji, "w której niestety Tusk jest swego rodzaju narzucającym wolę mniejszym koalicjantom, a dzisiaj miałby jeszcze bardziej narzucać". - Pytanie, po co my mamy w takiej koalicji być? - mówi poseł ludowców.

- Wszystkie te pytania są przed nami, przed PSL jako całością, przed PSL i Polską 2050 i przed koalicją całościową, rządową. Ja bym wolał nie huśtać tą łódką, bo wydaje mi się, że jest wiele rzeczy, które możemy zrobić wspólnie, ale też musimy to robić partnersko. Bo jeżeli my mamy być tylko i wyłącznie przystawką do tego, co Tusk zdecyduje, i nie będziemy mogli realizować swoich tematów, na które się umówiliśmy ze swoimi wyborcami, to ja sensu takiej koalicji nie widzę - zaznaczył Rzepa.