Spodziewam się rozstrzygnięcia najpóźniej we wrześniu - mówi nam ważny polityk PiS.
PiS ma szczegółowe wyliczenia
PiS posiada już szczegółowe wyliczenia, zrobione są w oparciu o wyniki wyborów prezydenckich z 2020 r. oraz parlamentarnych z 2019 roku. Plan zakłada, że w każdym ze 100 okręgów do zdobycia byłoby od 3 do 7-8 mandatów. Efektem byłoby podniesienie tzw. realnego progu wyborczego (czyli jakie poparcie rzeczywiście trzeba by uzyskać w danym okręgu, by objąć mandat).
Nowa ordynacja wyborcza
PiS liczy na to, że zmiany w ordynacji zapewnią mu przewagę mandatową nad opozycją i wymuszą jej konsolidację pod przywództwem Donalda Tuska. Zdaniem zwolenników reformy nowa ordynacja dałaby PiS od 235 do 260 mandatów. Korzyścią ze zmian okręgów wyborczych ma być też perspektywa na “wycięcie” mniejszych ugrupowań, takich jak ludowcy czy Solidarna Polska Zbigniewa Ziobry - to będzie efekt podniesienia tzw. efektywnego progu wyborczego, zdaniem niektórych nawet do 20 proc.
PiS może przegrać wybory
Ale z wyliczeń sceptyków w PiS wynika coś zgoła innego - nawet to, że po zmianie ordynacji PiS może wybory przegrać w zależności od tego, w jakich blokach wystartuje opozycja. W najlepszym wariancie w nowej ordynacji dostajemy minimum tego, co mamy przy obecnej - przekonuje rozmówca z rządu.
Rozmówcy z PiS oraz rządu nie wykluczają, że obok zmian w ordynacji sejmowej we wrześniu rozpocznie parlamentarną dyskusję nad przesunięciem terminu wyborów samorządowych z jesieni 2023 roku na wiosnę lub jesień 2024 roku. Oficjalnym powodem jest kolizja z wyborami parlamentarnymi. Opozycja jednak uważa, że PiS dąży do tego, by wybory samorządowe (w których PiS raczej nie odnosi spektakularnych sukcesów) były po parlamentarnych.
CZYTAJ WIĘCEJ NA TEN TEMAT W CZWARTKOWYM WYDANIU DZIENNIKA GAZETY PRAWNEJ>>>