Mira Suchodolska, Grzegorz Osiecki: Wystarczy jedna tura ?
Bronisław Komorowski: Rzeczą złą jest grzeszyć arogancją. Trzeba tak prowadzić kampanię, by było widać szacunek dla konkurenta przejawiający się m.in. w przygotowaniach do drugiej tury. Ale jak wystarczy pierwsza, to będzie tylko większy powód do radości.

Reklama

Kampanię prowadzi się teraz na wałach?
Ta kampania jest absolutnie wyjątkowa. Przebiega w cieniu dwóch dramatów: katastrofy smoleńskiej i powodzi. To rzutuje nie tylko na zachowania polityków, ale też ocenę tego, co jest najważniejsze w tej chwili. A najważniejsza jest teraz walka z powodzią. Nieprzyzwoitością jest rozważanie tego, czy powódź komuś politycznie służy. Nie służy i jest autentycznym dramatem.

Nie boi się pan kampanijnej licytacji w pomysłach na pomoc powodzianom?
Takie ryzyko istnieje, ale jest też na szczęście naturalny podział ról w państwie. Rząd jest od kierowania bieżącą walką z powodzią i rozwiązywania problemów z usuwaniem jej skutków. Osoba wypełniająca funkcje głowy państwa jest od tego, by starać się wyciągać wnioski z ujawnionych mankamentów i przygotowywać rozwiązania systemowe. Takie wnioski są wyciągane i stąd moje propozycje projektów ustaw dotyczących wywłaszczeń, zakazu budowy na terenach zalewowych i sfinansowania umocnień przeciwpowodziowych. Można je wdrożyć teraz. Ponieważ jak woda spłynie, to spłynie też zainteresowanie opinii publicznej i zniknie presja na władze. Mam nadzieję, że opozycja też zachowa umiar.

Będzie potrzebna nowelizacja budżetu w związku z powodzią?
To pytanie do rządu. Jeśli rząd o to wystąpi, to ustawa natychmiast zostanie znowelizowana. Jak słyszę, w tej chwili są wystarczające pieniądze na pomoc, pozostaje kwestia pełnego oszacowania strat. Są pieniądze, więc wystarczy uchwała komisji finansów publicznych.

Jest pan jednym z głównych twórców programu Platformy Obywatelskiej. Czy partia, z ramienia której pan dzisiaj startuje jest nadal partią liberalną?
Byłem głównym koordynatorem prac nad programem Platformy Obywatelskiej, który wygrał wybory parlamentarne. W tych obszarach, które opracowywałem osobiście, jest realizowany bardzo dobrze. Wróciliśmy do głównego nurtu integracyji europejskiej. A jak państwo pamiętają, nie zawsze tak to było - były raczej ciągoty w kierunku haseł "Nicea albo śmierć".
To samo widać, jeśli chodzi o budowę pozytywnych relacji z sąsiadami. Zmiany na korzyść widać też w polityce obronnej - mamy tam postęp modernizacyjny, zwłaszcza jeśli chodzi profesjonalizację armii.

W takim razie nie zostało panu wiele do zrobienia.
Są wielkie zadania do wykonania, o które, jeżeli zostanę prezydentem, będę w szczególny sposób zabiegał. Mam na myśli przede wszystkim poprawę struktury kadrowej sił zbrojnych. Istnieje problem spowolnienia tempa modernizacji technicznej. Ze względu na różne decyzje paru rządów gros pieniędzy pierwotnie przeznaczonych na modernizację poszło na inne cele, np. na misje zewnętrzne.

czytaj dalej >>>

Reklama



Profesjonalizacja armii nie wyszła najlepiej.
To efekt wieloletnich zaniedbań. Armię profesjonalną warto mieć wtedy, kiedy jest ona nowocześnie wyposażona i nowocześnie szkolona. Na taką, która ma złą strukturę kadrową czyli mało żołnierzy i dużo oficerów oraz jest słabo uzbrojona, państwa polskiego nie stać.

Wróćmy do pańskiej wizji państwa. Czym różni się od tej, jaką prezentuje Jarosław Kaczyński?
Jeśli chodzi o prezesa PiS, to pamiętam tylko wizję IV RP, i o niej dużo mógłbym mówić. Ale ta już jest podobno nieaktualna, wyrzucona na śmietnik. Bardzo się z tego zresztą cieszę, ale nowej wizji państwa PIS nie znam.

Tam jest sprawa jasna - państwo socjalne i solidarne.
A to ciekawe, bo w wywiadzie dla "Rzeczypospolitej" pan Kaczyński wyraźnie mówił językiem Platformy Obywatelskiej. Na przykład o rozwoju gospodarczym.

Może przestaliście się czymkolwiek różnić?
Nie, zakładam, że - jak zresztą w historii Polski już się zdarzało - słuszny program wygrał. Podobnie jak swojego czasu zostało przyjęte przez lewicę hasło integrowania się Polski ze światem zachodnim, członkostwo w NATO i Unii Europejskiej. Być może radykalna prawica przejmie umiarkowany w swym charakterze program modernizacji gospodarki autorstwa PO. Daj Panie Boże.

Przedsiębiorcy nie są zadowoleni z dokonań Platformy. A z podatku liniowego to się już nawet sami członkowie PO śmieją.
Podatek liniowy jest dobrym pomysłem, tylko nierealnym do wprowadzenia w życie ze względu na układ sił politycznych. Można dążyć do tego, aby podatki były maksymalnie spłaszczone, ale wprowadzenie liniowego jest teraz mało realne.

Ale gdyby była taka ustawa, to by jej pan nie zawetował?
Do przeprowadzenia takiej ustawy potrzeba nie tyle podpisu głowy państwa, ile większości głosów w Sejmie. Pytanie więc, czy warto zgłębiać problem teoretyczny a mało praktyczny.

czytaj dalej >>>



Odda pan legitymację?
Tak. Tak zrobił prezydent Aleksander Kwaśniewski. Chyba tak samo postąpił Lech Kaczyński. To rzecz normalna. Trzeba odzyskać swobodę działania prezydentury, która nie może być związana członkostwem partyjnym. Może istnieć bliskość ideowa, bez meldunku o wykonaniu zadania składanego prezesowi partii.

Nie żal będzie rozstać się z PO ?
To, co ma się w sercu, to jedno, a czym innym jest to, jaką legitymację się nosi w portfelu. W mojej drodze politycznej, współpracowałem i rozstawałem się z różnymi środowiskami politycznym, ale z wszystkimi zachowałem dobre relacje. To dotyczy środowiska Unii Wolności i SKL. Nieprzypadkowo te środowiska dzisiaj mnie poparły. Jestem pewien, że takie same serdeczne relacje, ale bez formalnych zobowiązań czy ograniczeń, będą dotyczyły moich stosunków z PO.

Dlaczego unika pan deklaracji, czy pan i - jeszcze pańska partia opowiadacie się za Polską liberalną, czy może jakąś inną.
Bo uważam, że nie ma sprzeczności między wizją państwa liberalnego w rozwiązaniach gospodarczych, a solidarnego w wymiarze społecznym. Na tym polegało nieszczęście Polski, że próbowano w sposób sztuczny wykopać rów między Polską akceptującą wolność jednostki i wolny rynek, a tradycją niepodległościową i mechanizmami solidarności. Tu nie ma żadnej sprzeczności. Sztuka polega na tym, by umieć łączyć myślenie w kategoriach solidarności z innymi ludźmi z ideami wolnościowymi, także wolnością gospodarczą. Mam wrażenie, że Jarosław Kaczyński wyciąga już wnioski ze swojego zagalopowania się, bo zaczyna mówić językiem liberała.

Pan unika języka liberała.
I nie muszę nic zmieniać, nawet języka politycznej komunikacji czy poglądów na wolny rynek. Jestem, jaki jestem - taki byłem zawsze. W obozie internowania w Jaworzu mieliśmy taki uniwersytet. I proszę sobie wyobrazić, siedzimy, są wśród nas przyszli ministrowie, premierzy, marszałkowie i dyskutują problem "wyższości socjalistycznego modelu jugosłowiańskiego". W tym obozie powstała czteroosobowa frakcja zwolenników wolnego rynku: prof. Stefan Kurowski, Stefan Niesiołowski, Maciej Rayzacher i ja. Ja się nie musiałem zmieniać, to świat się zmienia

Kiedy będziemy mogli poznać pana program?
W najbliższym czasie zostanie on przedstawiony opinii publicznej. Ale niektóre jego elementy stopniowo ujawniam. Np. na spotkaniu z samorządowcami w Aleksandrowie Łódzkim przedstawiłem zamysł dążenia do odpartyjnienia niektórych obszarów życia państwa. Np. samorządów, poprzez jednomandatowe okręgi wyborcze. One się sprawdziły przy wyborze wójtów, burmistrzów i prezydentów miast. Dziś to jest 2400 okręgów jednomandatowych i według mnie nadchodzi czas wybierania w taki sam sposób radnych. Jestem zwolennikiem okręgów jednomandatowych w wyborach parlamentarnych, ale oceniam, że jest tutaj blokada polityczna ze strony środowisk partyjnych. Co do radnych, to można spróbować uzyskać akceptację w parlamencie. To jest pewna forma kompromisu, czy raczej rozłożenia na etapy dochodzenia do zmienionego systemu wyborczego.
A drugim obszarem są media publiczne. To, co się w nich stało jest przejawem skrajnego partyjniactwa, przede wszystkim w programie 1 Telewizji Polskiej.

czytaj dalej >>>



Platforma już dwa razy przymierzała się do zmiany tego stanu rzeczy. Jak pan chce to zrobić teraz.
Nowa ustawa. Jeżeli wygram wybory, chętnie bym poprosił panią Agnieszkę Holland, aby została moim pełnomocnikiem do spraw reformy mediów publicznych. Myślę o stworzeniu ustawy opartej o projekt środowisk twórczych. Chodzi o taką zmianę powoływania władz mediów publicznych, aby partie miały mniej do powiedzenia niż dzisiaj. Ale chodzi też o finansowanie i funkcjonowanie mediów publicznych i realizację misji, nie partyjnej, tylko publicznej, na miarę realnych możliwości budżetu państwa

Nie lepiej byłoby sprywatyzować media publiczne, a misja sama by się realizowała?
Oryginalny pomysł, jestem pełen uznania, ale nie podzielam państwa zdania.

Wcale nie taki nowy, kiedyś Platforma brała go pod uwagę. Jan Rokita, ale też medialna ekspertka PO Iwona Śledzińska-Katarasińska. Ale rozumiemy, że w pana opcji wygrał pomysł środowiskowy.
Bo jest najmniej partyjny i może być dobrą podstawą do rozmowy. Dzisiaj nie ma skutecznych mechanizmów obrony mediów przed dominacją partii. Dziś PiS siedząc samotnie przy stole zjada ten telewizyjny tort dużymi łyżkami, tylko w towarzystwie SLD.

Jeśli mowa o ograniczeniu partyjności, był taki postulat PO: likwidacja finansowania partii z budżetu?
Nadal jest aktualny.

Ale PO zgłosiła projekt ustawy o fundacjach politycznych, która utrwala finansowanie partii z pieniędzy podatników.
A to, co innego. Skoro się nie dało przekonać innych ugrupowań do zlikwidowania obciążenia budżetu państwa na rzecz partii politycznych, to trzeba te pieniądze przynajmniej spożytkować z korzyścią dla polskiej demokracji. Lepiej przymusić partie, by wydawały te pieniądze na ekspertów i myśl polityczną, niż promocję. Temu mają służyć fundacje. Taki system sprawdza się w Niemczech. Silne zaplecze eksperckie powoduje, że partie są mądrzejsze.

czytaj dalej >>>



Podczas tej kadencji prezydenckiej trzeba podjąć decyzję w sprawie kolejnego budżetu Unii, być może euro.
Największym wyzwaniem, jest dogonienie peletonu krajów Unii Europejskiej bardziej zaawansowanych pod względem poziomu życia, rozwoju gospodarczego i dobrobytu. Nie przeskoczymy wielowiekowych różnic w odniesieniu do najbogatszych krajów, ale Belgię czy Włochy możemy dogonić korzystając z faktu, że rozwijamy się dzisiaj szybciej od nich. Jesteśmy jedynym krajem w Europie, który zachował wzrost gospodarczy i go zwiększa, podczas gdy inne przeżywają recesję. Plan dogonienia głównych krajów unijnych jest realny.

A co to konkretnie znaczy?
Po pierwsze utrwalenie zdobyczy Polski z tych dwóch transz reformy, z początku i z drugiej połowy lat 90. Pojawia się więc pytanie o dalszą decentralizację w wymiarze finansowym. To także pytanie o trzecią transzę modernizacyjną, która jest konieczna do przeprowadzenia - jeśli chcemy uratować wzrost gospodarczy. To reformy, które rząd miał przygotowane, ale nie bardzo mógł je wdrożyć ze względu na generalną niechęć prezydenta do głębszych zmian systemowych w Polsce, np. do reformy służby zdrowia .

Nasze przejście do strefy Euro się oddaliło z powodu kryzysu.
Pewnie tak, choć to nie kryzys w Polsce, ale w Europie. Polska powinna dokonać trzeźwej oceny tego, co nam się najbardziej opłaca i ocenić w jakim momencie wskoczyć na to koło niosące euro.

W jakim?
Do strefy euro powinniśmy dołączyć wówczas, gdy gospodarka europejska będzie się rozwijała szybciej od polskiej, bo wtedy członkostwo w tym klubie będzie niosło nas w górę. A dziś, gdy mamy szybsze tempo rozwoju, jest odwrotnie - to my byśmy ciągnęli gospodarkę europejską

To znaczy, że do strefy euro mamy wejść w okresie recesji albo słabego wzrostu?
Powinniśmy przystąpić do Eurolandu w okresie, gdy to gospodarka europejska będzie nas ciągnęła. Ale to wcale nie oznacza, że mamy mieć recesję.

Ale jak w takim razie mamy ich doganiać, jeśli mamy mieć słabszy wzrost?
Musimy gonić teraz.

czytaj dalej >>>



A co z prezesem NBP, kiedy poznamy nowego?
Dziś jest ustabilizowana sytuacja w NBP. Dzięki nowelizacji ustawy wiceprezes może rządzić, bez ryzyka kwestionowania jego decyzji. Ale jednocześnie trwa praca związana z negocjowaniem kandydatury nowego prezesa. To jest trudne ze względu na gorączkę przedwyborczą, która utrudnia uzgodnienia, ale próbuję. Mam nadzieję, że będzie to możliwe przed rozstrzygnięciami wyborczymi.

Jakieś nazwiska?
Na razie to tajemnica. Będzie ujawniona w chwili gdy rozpocznę rozmowy z partiami politycznymi, które są w parlamencie.

Ma pana kandydata?
Mam.

Pruski, Hausner?
Nie warto zgadywać. Dobra kandydatura z mojego punktu widzenia to taka, która łączy duże doświadczenie, mocną pozycję osobistą, lekki dystans do partyjności i zdolność do uzyskania wystarczającej większości w Sejmie.

Także głosami PiS?
Chciałbym, by koalicja, która wybierze nowego szefa NBP, była jak najszersza. Najważniejsze jest sprawne przeprowadzenie tego projektu.

Dlaczego tak szybko?
A dlaczego wolno?

Bo jeśli sytuacja w NBP jest opanowana, to chyba nie trzeba się spieszyć?
Ale zawsze lepszy jest prezes niż wiceprezes pełniący obowiązki, bo to sygnał stabilizacji instytucji. NBP to nasze pieniądze i problem ich wiarygodności. Jest ważne, czy bankiem zawiaduje ktoś, kto będzie rządził całą kadencję. To stabilizuje instytucje.Dzisiaj w Polsce przeżywamy sprawy związane z powodzią, ale pamiętajmy, że uwagę europejskiej opinii publicznej skupia głównie kryzys w Grecji, Portugalii czy Hiszpanii.