O sprawie napisała "Gazeta Stołeczna" - warszawski dodatek do "Gazety Wyborczej". O tym, że mieszkańcy Miasteczka Wilanów będą głosować w Instytucie Papieża Jana Pawła II, poinformowała czytelniczka. "Jestem osobą niewierzącą i wydawało mi się, że zamieszkuję w państwie świeckim (przynajmniej konstytucyjnie). (...) Nie mam ochoty uczestniczyć w zdarzeniu, które ma miejsce na terenie oddawania praktyk religijnych, szczególnie katolickich" - napisała.

Reklama

Choć urzędnicy z Wilanowa przyznają, że niedzielne miejsce wyboru prezydenta jest nietypowe, nie widzą w tym nic złego. "Instytut Jana Pawła jest niezależną, samorządową instytucją kultury. To nie kościół. Jedyny związek z pobliską parafią Opatrzności Bożej to odległość" - przekonuje w rozmowie z "Gazetą Stołeczną" wiceburmistrz Wilanowa Tomasz Ciorgoń. Dodaje, że instytut znajduje się około stu metrów od świątyni. "Żadne prawa wyborców nie zostały złamane" - twierdzi.

Ciorgoń wyjaśnia też, że w rejonie Miasteczka Wilanów ani samorząd, ani rząd nie mają żadnego lokalu, w którym można by zorganizować lokale wyborcze. Argumentuje, że mieszkańcom będzie wygodniej, bo nie będą musieli - jak podczas poprzednich wyborów - daleko iść. Ale sprawą zainteresowała się już Państwowa Komisja Wyborcza. O wyjaśnienia zwróciła się do Okręgowej Komisji Wyborczej w Warszawie. Wiceburmistrz też wyjaśnił i... na razie jest cisza.

W liście do komisji okręgowej Tomasz Ciorgoń pisze, że komisje w Miasteczku Wilanów powstały "za zgodą księdza prałata Zdzisława Struzika, dyrektora Instytutu Papieża Jana Pawła II, oraz księdza Krzysztofa Mindewicza, proboszcza parafii Opatrzności Bożej, sąsiadującej z Instytutem". Wiceburmistrz zapewnia, że nie dojdzie do łamania ciszy wyborczej, bo członkowie komisji zostali specjalnie przeszkoleni, a lokalem opiekować się będą dodatkowo straż miejska i policja.