Na pomysł zorganizowania debaty wpadli przedstawiciele sztabu Stachowicza, obecnie radnego śląskiego Sejmiku. Uznali, że powinni w niej wziąć udział tylko dwaj najbardziej liczący się wg nich w wyborach kandydaci (o urząd prezydenta Dąbrowy Górniczej stara się siedem osób). Stachowicz zaproponował, by na debatę ściągnąć wariograf.
"Bez problemu poddam się badaniu przez każdy wariograf w Polsce i na świecie. To, co mówię opiera się na prawdzie, moje przekonania są szczere, a program wyborczy jest przygotowany rzetelnie, dlatego nie mam żadnych obaw, aby poddać się takiemu badaniu" - oświadczył Stachowicz tuż przed spotkaniem z wyborcami.
Po podłączeniu do aparatury badającej wzrost ciśnienia tętniczego, oddech i potliwość kandydat PO był pytany m.in. o to, czy stosuje czarny PR wobec Podrazy (odpowiedział, że nie), czy w doborze kadr magistratu będzie się kierował kryteriami merytorycznymi - tak; czy zlikwiduje podatek adiacencki (płacony gminie przez właściciela lub użytkownika wieczystego, jeżeli wzrosła wartość jego nieruchomości w wyniku podziału, scalenia lub inwestycji gminy w wykonanie infrastruktury technicznej, np. wybudowanie wodociągu) - tak; i czy zamierza świadomie zrezygnować z którejś z obietnic wyborczych - nie. Obsługujący wariograf Igor Szczupak uznał, że Stachowicz udzielał odpowiedzi zgodnych z prawdą.
We wcześniejszym wystąpieniu Stachowicz obiecał też m.in. obniżenie diet miejskich radnych, a także cen wody i wywozu śmieci oraz budowę parkingów w mieście. Zadeklarował, że chciałby rządzić miastem przynajmniej przez dwie kadencje.
Do ostatniej chwili nie było wiadomo czy Podraza przyjedzie na debatę. W Wyższej Szkole Biznesu ostatecznie stawili się jedynie przedstawiciele jego sztabu wyborczego, którzy odczytali oświadczenie.
"Jest to intryga, bo od samego początku było dla nas jasne, że to nie będzie debata" - napisali Jerzy Bazylak i Tomasz Sołtysik, wskazując, że debata powinna być zorganizowana przez niezależny, obiektywny podmiot, w miejscu i na zasadach uzgodnionych przez uczestniczące w debacie sztaby wyborcze.
"Celem Krzysztofa Stachowicza nie było bowiem skonfrontowanie się ze Zbigniewem Podrazą i dyskusja nad konkretnym programem rozwoju naszego miasta (...), a jedynie uknucie intrygi, z której miało wynikać, że prezydent Dąbrowy Górniczej nie chce rozmawiać z najważniejszym, według opinii Krzysztofa Stachowicza, pretendentem na urząd prezydenta" - napisano w oświadczeniu.
Przedstawiciele sztabu Podrazy zadali w oświadczeniu Stachowiczowi pytania - zalecając użycie wariografu. Chcieli np., by wyjaśnił, dlaczego część osób opuściło jego komitet honorowy. Stachowicz odpowiedział, że nie ma mowy, by ktoś opuścił jego komitet. "Mój sztab wyborczy troszeczkę się pospieszył i zamieścił osoby, które z racji wykonywanego zawodu nie mogą być w komitecie honorowym" - wyjaśnił, zapewniając, że osoby te nadal go popierają.
Na debatę przyszła grupa salowych z miejscowego szpitala, które straciły pracę, gdy nie zgodziły się na nowe warunki zatrudnienia po zmianie firmy sprzątającej w ich szpitalu. Przez dwa miesiące okupowały pomieszczenia magistratu. Na trzymanych w rękach kartkach zarzucały Podrazie kłamstwa. Stachowicz podczas wtorkowego spotkania obiecał, że jeśli wygra, przywróci salowe do pracy.
Poza Podrazą i Stachowiczem o urząd prezydenta Dąbrowy Górniczej ubiegają się: Edward Bober (KW Towarzystwo Przyjaciół Dąbrowy Górniczej), Marta Bobrowska-Juroff (KW Blok Przyjaciół Dąbrowy Górniczej), Marek Drożyński (KWW Marek Drożyński), Dariusz Frączek (KWW Dariusza Frączka) i Andrzej Kościelniak (PiS).