Jako szef sztabu dostał niezwykle trudne zadanie - realizował program profesjonalizacji polskiej armii. Potrafił się odnaleźć w niezwykle trudnej sytuacji. Z jednej strony miał ministra obrony narodowej, który był zwolennikiem takiego rozwiązania, z drugiej zaś prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który był przeciwnikiem. Udało mu się ponadto zażegnać potężny konflikt, który wybuchł wewnątrz elitarnej jednostki GROM. Kilkukrotnie osobiście spotykał się z komandosami, przyjeżdżał do nich z niezapowiedzianymi wizytami, aby wypracować rozwiązanie sytuacji.

Reklama

Generał był jednym z najlepiej wykształconych polskich żołnierzy. Prócz studiów w Wyższej Szkole Wojsk Zmechanizowanych we Wrocławiu skończył filologię angielską na uniwersytecie Adama Mickiewicza.

Doktoryzował się w Akademii Obrony Narodowej w Rembertowie. Szkolił się również w Akademii Obrony NATO w Rzymie oraz na podyplomowych studiach w Waszyngtonie. Przed trzema laty o włos przegrał rywalizację o funkcję szefa Komitetu Wojskowego NATO, odpowiednik cywilnego szefa dyplomacji. Biegle posługiwał się językami: angielskim, rosyjskim i francuskim.

"Zdecydowanie nie był typowym żołnierzem. To ciepły człowiek, z humanistycznym zacięciem o nadzwyczaj szerokich horyzontach" - mówi jeden z bliskich współpracowników szefa Sztabu Generalnego.

Sam wśród swoich zainteresowań wymieniał literaturę anglojęzyczną, historię a także sport: tenis ziemny, siatkówka, narciarstwo. Pozostawił żonę (Lucynę) i dwójkę dzieci (Katarzynę i Michała). Za wzorową służbę uhonorowany został m.in. Krzyżami Oficerskim i Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski oraz Złotym Krzyżem Zasługi, odznaczeniami resortowymi i wieloma odznaczeniami innych państw, m.in.: amerykańską Legią Zasługi czy francuska Legią Honorową.