Największy sukces Partia Republikańska odniosła w tradycyjnie demokratycznym New Jersey. Skompromitowany skandalami gubernator Jon Corzine przegrał przedwczoraj rywalizację o reelekcję z federalnym prokuratorem Chrisem Christie, który zasłynął widowiskowymi akcjami przeciwko zorganizowanej przestępczości w stanie, który w reszcie Ameryki zyskał przydomek krainy Soprano.

Reklama

"Jesteśmy w środku kryzysu. Czasy są ciężkie, ale przejmuję ster rządów z nadzieją na lepszą przyszłość" - deklarował Christie po ogłoszeniu wyników głosowania. Zdobył 49 proc., a Corzine 44 proc.. Jest to tym większy sukces, że demokrata wydał na kampanię dwa razy więcej pieniędzy.

Tymczasem w Wirginii zwycięstwo kandydata republikanów na gubernatora było jeszcze bardziej widowiskowe, tym bardziej, że w zeszłym roku swobodnie wygrał tam Barack Obama. Były prokurator generalny tego stanu Robert McDonnell zdobył 59 proc. głosów, a jego demokratyczny rywal, senator stanowy R. Creigh Deeds ledwie 41 proc.

Wyniki wtorkowych wyborów gubernatorskich, jak i szereg pomniejszych wyścigów (demokraci stracili kilka foteli burmistrzów i wiele lokalnych stanowisk, m.in. pięć mandatów w stanowej legislaturze w Wirginii) muszą na pewno niepokoić prezydenta Obamę, który zzangażował swój autorytet w kampanię Jona Corzine'a. Okazuje się, że kadry i zasoby Partii Republikańskiej nie wyglądają tak źle, jak się wszystkim po zeszłorocznej sromotnej klęsce wydawało.

Reklama

Gubernator-elekt Robert McDonnell wydaje się być wzorcowym przykładem, jakie oblicze powinna przyjąć partia. Bardzo konserwatywny w sprawach obyczajowych i ekonomicznych polityk w kampanii wyborczej postawił na pragmatyzm. Językiem, jakiego używa się przy rodzinnych obiadach, opowiadał o tworzeniu nowych miejsc pracy oraz budowaniu dróg i mostów. To dla republikanów szansa, by przekonać do siebie Amerykanów po niefortunnym doświadczeniu z Georgem W. Bushem.

W tym triumfalnym wyborczym wtorku zdarzyła im się bowiem jedna wpadka, która pokazuje jaką drogą im iść nie wolno, jeśli poważnie myślą o odzyskaniu władzy. Mieszkańcy Nowego Jorku wybierali przedwczoraj następcę.republikańskiego kongresmena, który ustąpił z Izby Repreznetantów by objąć stanowisko w administracji Obamy.

Demokraci wystawili jednego pretendenta, a tymczasem republikanie nie mogli się zdecydować między oficjalną, centorową kandydatką z partyjnej centrali, a preferowanym przez doły ultrakonserwatystą. W kampanię tego ostatniego - wbrem politykierów z Waszyngtonu - zaangażowały się takie gwiazdy prawicy jak Sarah Palin czy Mike Huckabee, bardzo poważnie myślący o rzuceniu Obamie rękawicy w 2012 r. Jednak gdzie dwóch się biło tam skorzystał trzeci. Nowojorskie wybory wygrał jeden z niewielu tego dnia demokrata.